Pamiętam, jak w tv usłyszałam reklamę jakiejś gazety, do której dołączona była płyta z filmem. Wiedziałam, że muszę ją mieć, bo wtedy jeszcze tytuł horroru był mi zupełnie nieznany, a każda nowa japońska produkcja grozy zawsze wywołuje u mnie szybsze bicie serca. Kiedy wróciłam do domu (bo byłam wtedy na wyjeździe), na biurku już leżała i czekała na mnie gazeta z filmem (dzięki mojej rodzicielce). Gazetę wcisnęłam w kąt, bo pal licho z jakimś ''świerszczykiem''. Swoją uwagę skupiłam na japońskim horrorze, który czym prędzej wrzuciłam do swojego zasłużonego odtwarzacza DVD.
Młoda rozwódka Yoshimi Matsubara wraz ze swoją 6 - letnią córką wprowadzają się do nowego mieszkania, które przyciągnęło je z uwagi na niską cenę. Niestety niedługo okazuje się, że mieszkanie nie jest idealne, gdyż ze stropów zaczyna ściekać woda. Wkrótce jednak okaże się, że nie to jest największym problemem młodej kobiety. Zarówno w samym mieszkaniu, jak i w otoczeniu małej Ikuko Matsubara zaczyna dochodzić do niewyjaśnionych zdarzeń.
Jako, że Hideo Nakata jest obecnie jednym z najbardziej popularnych reżyserów japońskich, nie trudno nie zauważyć, że kiedy na polskim rynku pojawił się kolejny horror, wszyscy miłośnicy jego wcześniejszego Ringu rzucili się nań, jak po świeże bułeczki. I trudno się dziwić. Ring zdobył tak wielką popularność nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, że potem ludzie zafascynowani azjatyckim kinem grozy, zaczęli wręcz nałogowo poszukiwać skośnookich straszaków, które tchnęły wiele świeżego w utarty schemat zachodniego horroru.
W Dark Water podobnie jak w Ringu doświadczymy wiele dobrego, jeżeli chodzi o to, co w filmowej grozie być powinno, czyli strach. Atmosfera nasiąknięta jest tu grozą, niepewnością i wszechogarniającą tajemnicą, która tylko z każdą kolejną minutą podsyca nasze zaciekawienie i fascynację oglądanymi wydarzeniami. Podobnie, jak we wcześniejszym filmie Nakaty, tak i tu mamy rozbitą rodzinę, którą nękają niepokojące wydarzenia o charakterze nadnaturalnym. I to nie jest jedyne podobieństwo z Ringiem. Drugim łączącym oba horrory elementem jest woda. Jak pamiętamy Sadako znajdowała się w studni i woda miała ogromne znaczenie. Nie inaczej jest w Dark Water, gdzie również bardzo ważnym czynnikiem jest woda. Sadako ma tu również swojego odpowiednika w postaci małej złej Mitsuko.
Na szczęście tak wiele podobieństw nie wpływa źle na odbiór filmu i mimo tego ma on swoją odrębną i wciągającą fabułę. Co więcej - jest horrorem przerażającym.
Nakata już dużo wcześniej udowodnił nam, że potrafi skutecznie budować napięcie i sprawdza się to po raz kolejny właśnie w Dark Water. Nie tylko wydarzenia nas przerażają, ale już sama ponura atmosfera filmu robi na nas piorunujące wrażenie. Blokowiska są ciemne i obskurne, a podczas trwania całego filmu niemalże cały czas pada deszcz. Cały obraz jest jakby pozbawiony barw, a co za tym idzie - pozbawiony życia, optymizmu. Bohaterki nie mają wsparcia ze strony chociażby sąsiadów, bo ich właściwie nie mają. Strach potęgują dodatkowo słyszane niekiedy kroki piętro wyżej, a potem plama wody pojawiająca się na suficie. Uwierzcie, ale napięcie wzrasta na maksa.
Bardzo duży wpływ na nasze odczucia grozy ma także dość sugestywna muzyka, przez co zwykłe rzeczy wzbudzają w nas przerażenie. Jedną z takich rzeczy jest niepozorna dziecięca torebka z podobizną króliczka i napisem ''Mimiko''. Ot...zwykła miła i dziecięca torebeczka, ale za sprawą ogólnej scenerii, wywołuje u widza autentyczny strach.
Co ciekawe, groza przenosi się również za bohaterkami w miejsca nie mające nic wspólnego z mieszkaniem, które ewidentnie jest miejscem głównych wydarzeń paranormalnych. Mowa o przedszkolu, do którego uczęszcza Ikuko. Tam również zaczyna dochodzić wkrótce do niewytłumaczalnych przerażających wydarzeń.
Oczywiście Nakacie nie udało się uniknąć kilku błędów, w których fabuła mogłaby być bardziej rozbudowana i wciągająca, niektóre - jak dla mnie znaczące postacie - zostały spłycone, a niejednoznaczne zakończenie filmu również wielu może nie przypaść do gustu. Oczywiście są i tacy, którzy narzekają, że nazbyt duże podobieństwo do Ringu również ujmuje temu obrazowi, jednak moim zdaniem nie jest to jakiś wielki mankament. Co ciekawe, natrafiłam nawet na opinie, że Dark Water to ulepszona wersja Ringu. Jednak ja nie postrzegam tego w ten sposób. Owszem - jest wiele wspólnego, ale to dwie zupełnie różne historie i nie ma co tu się za bardzo rozwodzić, czy to ulepszona wersja czy też nie. Jak dla mnie zakończenie jest trochę nazbyt melodramatyczne, co nie bardzo mi się spodobało. Z drugiej jednak strony właśnie zakończenie sprawia, że mamy pole do popisu i możemy puścić wodze fantazji, aby podjąć się interpretacji tego mrocznego obrazu.
Dark Water to obowiązkowy nabytek w filmotece fana azjatyckiego horroru. Pewnie, że ci widzowie, co za Ring sięgnęli wcześniej będą kręcić nosem, że nie ma tu nic nowego, ale i tak uważam, że ten horror warto mieć w swojej prywatnej kolekcji, gdyż jest to film, o którym długo długo zapomnieć się nie da.
PS. W 2005 roku powstał amerykański remake Dark Water - Fatum w reżyserii Waltersa Sallesa, a w którym główną rolę zagrała Jennifer Connelly, ale jak to bywa w przypadku amerykańskich remaków - w moim przypadku - nie wzbudził on we mnie zachwytu i jakoś specjalnie mnie nawet nie zainteresował. Dla mnie jest, ale jakby go nie było...i tyle.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10




