wtorek, 2 października 2018

Kokkuri-san (aka Kokkuri); Japonia

Pomimo ciągłego zainteresowania japońskim horrorem i rosnącą w tymże światku reputacją reżysera Takahisa Zeze, jak również pojawieniem się w 1997 roku na Festiwalu Filmowym w Wenecji, Kokkuri otrzymał niewielki rozgłos. Film ten właściwie znany jest tylko zapalonym miłośnikom j-horroru, a w samym światku grozy przeszedł właściwie bez echa. Podejrzewam, że za takim obrotem sprawy stoi właściwie sama natura filmu, która bazuje na emocjach nastolatków i trudnościach, jakie sprawiają. Nie ma tu mowy o złośliwych duchach, które kontrolują podatne umysły. Tym bardziej jest to dziwne, że jedną z głównych tematyk filmu jest zabawa młodzieży z tabliczką Ouija, która przecież jest doskonałą bramą dla wszelkiej maści złośliwych dusz i demonów do naszego rzeczywistego świata. Owszem, film Zeze jest mroczny i ponury do granic możliwości, ale widz, który szukać tu będzie jakiś przerażających maszkar z długimi czarnymi włosami, srogo się zawiedzie. Wielu może nawet zarzucić, że Kokkuri, to żaden tam horror, ale...ale...Nie rozpędzajcie zbyt szybko...

Mio, Hiroko i Masami, to typowe nastolatki z zainteresowaniami adekwatnymi do swojego wieku: chłopcy, często przebywanie w centrach handlowych oraz przyjaciele. Jednym z ich ulubionych zajęć jest słuchanie audycji radiowych, prowadzonych przez niejaką ,,Michiru'' - dziewczynę pewną siebie, z doświadczeniami seksualnymi i mówiącą otwarcie o swoim życiu. Jest ona wręcz uwielbiana przez bardziej wrażliwych słuchaczy. Nieznana dla przyjaciół ,,Michiru'', to nikt inny jak Mio, której radiowa osobowość jest niemal całkowicie pozorowana. Również Hiriko ma swój sekret: zakochała się w chłopaku Masami - Akirie. Wkrótce Masami zaczyna podejrzewać, że jej przyjaciółce nie można ufać.

Skoro wspomniałam na wstępie, że dużą rolę odgrywa w filmie zabawa z tabliczką Ouija, to nie trudno się domyślić, że dziewczyny - znając, albo może podejrzewając pewne tajemnice skrywane przez siebie - postanawiają z jej pomocą je poznać. Co ciekawe, za sugestią ,,Michiru'', dziewczyny same konstruują magiczną planszę i postanawiają się dowiedzieć nieco więcej na temat tajemniczej prezenterki radiowej. Wraz z napięciami między Masami a Hiriko, które zbliżają się do przełomu, niewiele odpowiedzi nawiązuje do samej ,,Michiru''. Jedyne, co dziewczyny otrzymują, to wiadomość, że ,,Michiru'' umrze jeszcze przed swoimi osiemnastymi urodzinami, w mniej niż miesiąc. Związek Masami z Akirą nie potrwa długo, a Hiroko wkrótce pozna miłość swojego życia. Takie w sumie nieciekawe ,,rewelacje'' przeraziłyby każdego, prawda? Tak też się dzieje, ale o ile Mio milcząco wzrusza tylko ramionami na usłyszane przed chwilą fatum, o tyle Masami wybiega zalana łzami. Jedyną zadowoloną z ,,przepowiedni'' jest Hiriko, która zakłada, że ów ,,miłością życia'' jest Akira.

Początkowo film wydaje się strasznie niemrawy i faktycznie próżno w nim szukać jakiegoś strasznego horroru. Wszystko rozgrywa się w dość powolnym tempie, co wielu już na samym początku może zniechęcić. Oglądając Kokkuri, odnosiłam nieodparte wrażenie, że Zeze stworzył w tym wypadku mieszankę spirytyzmu, nadprzyrodzonych wątków z domieszką subtelnego erotyzmu, a wszystko to ,,ubrane'' w tęsknoty i marzenia trzech nastoletnich dziewcząt. Niejednemu odbiorcy przejdzie przez myśl, że film ten niekiedy jest niezrozumiały, zagadkowy i niejasny, jednak kiedy tylko zagłębimy się w skupieniu w wydarzenia i fabułę, jaką serwuje nam japoński reżyser, zrozumiemy, że tak naprawdę Zeze serwuje nam fascynujący i stylowy dramat. Okazuje się bowiem, że nasze bohaterki emanują wręcz chorą fascynacją śmierci, zwłaszcza śmierci przez utonięcie. Dlaczego przez utonięcie? Ano powód jest prosty - jedna z nich - Mio, będąc jeszcze dzieckiem - straciła matkę właśnie w wypadku, w wyniku którego utonęła (próbując zresztą ratować córkę). To, co niepokoi najbardziej w tym filmie, to fakt, że jesteśmy doskonale świadomi zagrożenia, jakie płynie ze strony ,,Michiru'', jak wielki ma ona wpływ na dziewczęta. No cóż, trzeba przyznać, że nie inaczej jest w dzisiejszym świecie. Przecież nie raz się słyszy w mediach, że jakieś dziecko bądź nastolatkowie dopuścili się przestępstwa bądź targnęli się na własne życie za namową osoby, która miała na nich olbrzymi wpływ. Tego typu zagrożenia nie są nam obce w życiu codziennym, a Zeze poprzez Kokkuri ukazuje nam rodzaj kultu wśród japońskich nastolatków, jaki z dużym impetem zapanował w latach 70-tych. Chodziło tu też głównie o zabawy z planszą Ouija, w związku z czym wiele szkół próbowało zabronić uczniom udziału w seansach spirytystycznych. Niewiele jednak to pomogło, gdyż dziwna obsesja istniała nadal, a podsycana była dodatkowo programami radiowymi, prowadzonymi przez nieodpowiedzialnych prezenterów, których słowa brane były dosłownie przez bardziej wrażliwych słuchaczy.
Mimo, iż nie jest to typowy horror, do jakiego przyzwyczaiła nas Japonia, to oglądając Kokkuri, doszłam do wniosku, że jest to film naprawdę bardzo solidnie skonstruowany, głównie dlatego, że przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Bardzo subtelnie utrzymuje elementy standardowego horroru, zaś obecny dramat ma na celu zapewnienie swego rodzaju banalnego realizmu. Właściwie aż do trzeciego aktu, zjawiska nadprzyrodzone mają tu charakter drugorzędny, dlatego też Kokkuri zbliżony jest bardziej do Moonlight Whispers Akihiko Shiota (1999 r.) niż Ringu Hideo Nakaty (1998 r.). Zamiast przerażenia w najczystszej postaci i upiornych zjaw, film Zeze nosi w sobie znamiona pewnego rodzaju nostalgii, a nawet nudy (bo i z takim stwierdzeniem się spotkałam). Pomimo tego, że film podobał mi się, pod sam koniec zrozumiałam, zabieg jaki zastosował tu japoński reżyser, nie jest do końca udany, ponieważ elementy dramatu są w stanie przykuć naszą uwagę, ale miłośników typowej grozy wcale nie zainteresuje, ponieważ w żaden sposób nie będzie trzymał w napięciu. Owszem plusem jest, że zapewnia przyzwoita atmosferę, jednak samo napięcie pojawia się stosunkowo późno, bo niemalże przy samym finale.
Uważam, że film jako dramat też jest nieco przesadzony, co sprawia wrażenie nierealnego widowiska. Dotyczy to głównie postaci Hiriko. Mylące retrospekcje ukazują nam ją jako ,,emocjonalną pustkę'' i odnosiłam wrażenie, że jest niemal o krok od bycia pacjentem w stanie śpiączki.

Kokkuri, ukazując się przed tą ,,wielką falą'' azjatyckiego horroru, jaka obiegła cały świat i nadała swoisty ton wszystkim produkcjom grozy, jakie zaczęły się po Ringu Nakaty ukazywać, uniknął ,,przyklejenia'' łatki asian ghost story (bądź jak kto woli - japanese ghost story). Podczas, gdy doszukujemy się małych dziewczynek-duchów, Takahashi Zeze wykorzystuje tu swoje dziecko jako okazję do złożenia hołdu Nicholasowi Roegowi i jego Don't Look Now (1973 r.).
Czasem skomplikowana fabuła sprawia, że całkowite zrozumienie filmu nie jest takie proste, jednak nie skreślajcie od razu tej produkcji, gdyż panująca w niej ponurość i od czasu do czasu stopniowane napięcie zrekompensują nam początkowe niezadowolenie.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Takahashi Zeze

Scenariusz:
Kishû Izuchi
Takahashi Zeze

Rok produkcji:
1997

Obsada:
Ayumi Yamatsu
Hiroko Shimada
Moe Ishikawa
Rika Furukawa
Saki Aoshima
Mariko Ookubo
Takeshi Itô
Yôta Kawase
Kazuhiro Sano
Haruka Suenaga



3 komentarze:

Martyna Kazimierczak pisze...

Gdzie mogę go znaleźć, bo nigdzie nie mogę? ;)

Klaudiusz pisze...

Nastoletnie japońskie dziewczyny bawią się spirytyzmem.
,,Kokkuri'' to piękny film pod każdym względem. Sprytna fabuła i świetny występ aktorów.
Zdjęcia mówią same za siebie.

Agnieszka Kijewska pisze...

Martyno, film faktycznie jest dosyć trudno dostępny, ale odrobina mobilizacji i cierpliwości i na pewno uda się znaleźć. :)
W razie czego, służę pomocą. :)