Okazało się, że pokazać można dużo i przede wszystkim bardzo okazale.
W The Visiting mamy okazję poznać młodego mężczyznę, który próbuje uporać się z wyrzutami sumienia (niestety nie dowiadujemy się czego one dotyczą). Aby jakoś wyładować swoją frustrację, przelewa swoje uczucia i emocje na papier. Wycieńczony bezsennymi nocami, usypia nad kartką papieru...
I tu się zaczyna... W mieszkaniu bohatera pojawia się gość. Zdajemy sobie sprawę, że jest to mara, ktoś nierealny, kto nie ma prawa się ukazać naszym oczom. Tajemniczy mężczyzna jest, by po chwili zniknąć gdzieś w czeluściach ciemnego mieszkania, by znów - po chwili nasz bohater zauważył na stole popielniczkę z palącym się papierosem, choć przecież wiemy, że sam go nie zapalił.
Mamy okazję oglądać kilka dziwacznych, niemal absurdalnych scen, które sprawiają, że nie tylko bohater tej historii zaczyna wątpić w swój zdrowy rozsądek, ale także i my. Sami zaczynamy wątpić w to, co oglądamy.
Wszystko jest tu mroczne, a atmosfera tej dziwnej historii przytłaczająca. To bardzo zaskakujące, bo niby nie mamy do czynienia z niczym nad wyraz strasznym czy makabrycznym. Jednak The Visiting posiada w sobie coś, co nas podczas tego krótkiego seansu przeraża.
Jakby tego było mało, także muzyka - iście psychodeliczna wzmaga u widza makabryczny niepokój.
Nigdy nie przypuszczałam, że jakakolwiek krótkometrażówka będzie mnie w stanie powalić na kolana w równym stopniu, co dwie części Gakkô no kaidan G. Okazało się to możliwe i w przeciągu 8 minut zostałam totalnie stłamszona.
Brawo! Takich filmów chcę więcej!
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz