czwartek, 12 września 2024

Kurutta Ippēji (aka A Page of Madness/Szalony paź); Japonia

 

Niejednokrotnie spotykałam się z niezrozumieniem, kiedy wśród kręgów maniaków azjatyckiej grozy, zaznaczałam, że oprócz kina grozy, uwielbiam wręcz kino surrealistyczne. Szczerze mówiąc - byłam tym lekko zdziwiona, gdyż filmy grozy niejednokrotnie współgrają z kinem surrealistycznym, no chyba że mówimy o filmach stricte surrealistycznych, które są po prostu dla wielu niezrozumiałe. Wszystko zaczęło się jeszcze na studiach, gdzie z wypiekami na twarzy obejrzałam po raz pierwszy Psa andaluzyjskiego z 1929 roku (reż. Luis Buñuel). Potem już poleciało, jak lawina: zaczęłam pochłaniać pierwsze krótkometrażowe filmy Davida Lyncha - na wskroś przesycone surrealizmem (Sześciu mężczyzn, którym robi się niedobrze, 1966; Alfabet, 1968; Babcia, 1970, etc...).  Większość z Was z pewnością będzie zaskoczonych, że na łamach bloga opisuję ten film - wszak to nie horror - owszem, ale jestem pod tak wielkim wrażeniem tego obrazu, że doszłam do wniosku, że jak najbardziej jest co opisywać i z niepohamowaną satysfakcją Wam ten film zaprezentuję. 

Szpital dla umysłowo chorych. Bohaterem jest woźny pracujący w tym szpitalu, którego żona przebywa na oddziale jako pacjentka.  Pewnego dnia ich córka pojawia się w placówce, aby poinformować matkę o swoich zaręczynach. Informacja ta wywołuje ciąg retrospekcji, które ujawniają historię rodziny - to, dlaczego matka przebywa w szpitalu oraz dlaczego córka nic nie wiedziała o tym, że jej ojciec pracuje tam jako woźny.

Teinosuke Kinugasa (1896-1982) wyreżyserował w Japonii ponad 120 filmów w latach 1920-1960. Po tym, jak zaczynał jako odtwórczyni roli kobiecej na początku kina japońskiego, kiedy kobietom nie wolno było występować jako aktorki, na początku lat 20. zwrócił się ku reżyserii. Na Zachodzie najbardziej znany jest ze swojego filmu z 1953 roku Jigoku Mon (aka ,,Gate of Hell'') , który w 1954 roku zdobył główną nagrodę festiwalu w Cannes, a w 1955 roku Oscara dla  najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Kilka wczesnych prac Kinugasy zaginęło w tym też interesujący mnie dziś Szalony paź. Film został znaleziony przez Kinugasa w magazynie i wydany w 1971 roku z krótszym czasem trwania i nową ścieżką dźwiękową. Scenariusz filmu został napisany przez kilku pisarzy związanych z ruchem literackim znanym jako Shinkakuha czyli Szkoła Nowych Wrażeń (lub Nowych Percepcji). Film miał na celu zastosowanie do sztuki kinematograficznej koncepcji tego nurtu literackiego, tj intuicyjne odczucie subiektywności, która odrywa znaturalizowane aspekty zewnętrzne i wskakuje w ,,samą rzecz”. Rezultatem jest zdecydowanie awangardowy styl, w którym reżyser nie tyle opowiada historię, ale raczej zaprasza widza do podzielenia się serią wrażeń luźno powiązana z  fabułą. O oryginalnej wersji, która została pokazana w 1926 roku, możemy jedynie snuć przypuszczenia, gdyż tekst tej narracji zaginął. Ta funkcja, odziedziczona po tradycyjnym teatrze i Kabuki, była powszechna we wczesnych niemych filmach japońskich. W połączeniu z faktem, że brakujące nagranie najwyraźniej zawierało więcej elementów narracyjnych, oznacza, że ​​​​fabuła miała prawdopodobnie większe znaczenie w oryginalnej wersji. Skłaniałabym się ku myśleniu, że Kinugasa podjął świadomą decyzję, kiedy ponownie wypuścił film w 1971 roku, aby nie dodawać międzytytułów ani narracji lektora i usunąć część materiału narracyjnego, aby wzmocnić awangardowy charakter filmu, który do tego czasu był prawdopodobnie bardziej akceptowalny dla publiczności. Dostępna dziś wersja zawiera tylko słabo zarysowaną fabułę. Interesujące w filmie jest na pewno to, jak reżyserowi udaje się przekazać poprzez obrazy wrażenia i uczucia szczęścia, smutku, miłości i szaleństwa.

Niektórzy widzowie i krytycy uważają po dziś dzień, że na ten film wpłynął niemiecki ekspresjonizm, zwłaszcza  Das Cabinet des Dr. Caligari (aka ,,Gabinet doktora Caligari''). Raczej się z tym nie zgadzam. Oczywiście akcja obu filmów rozgrywa się w zakładzie dla obłąkanych, ale to jedyne podobieństwo. Główną cechą Caligari jest to, że historia opowiada o szalonym lekarzu wyobrażonym przez szalonego narratora, a jego szaleństwo wyraża się w szczególności przez zniekształconą scenografię i ekspresjonistyczną przesadną grę aktorów. Nie ma tu ani szalonego lekarza, ani szalonego narratora, a co ważniejsze, środki filmowe użyte do oddania wrażenia szaleństwa są zupełnie inne: nie ma zniekształconych scenografii, a gra aktorska nie jest ekspresjonistyczna. 

Sposób ukazania szaleństwa bohaterów to iście majstersztyk, co widać chociażby w scenie, w której główny lekarz w towarzystwie pielęgniarek bada pacjentów, składa się z krótkich średnich ujęć różnych pacjentów i ich wybryków, które niejednokrotnie doprowadzają lekarza do spazmatycznego śmiechu. Pokazane w ten sposób ujęcia, ukazują zamieszanie w umysłach badanych. W późniejszej scenie, w której kilku więźniów staje się niespokojnych do tego stopnia, że ​​​​wszczynają rodzaj zamieszek po obejrzeniu szalonej tancerki w jej celi, wizja tańca, jaką mają, jest wyrażana za pomocą wielokrotnej ekspozycji i zniekształcających soczewek. 

W scenie ucieczki, która jest tu kluczowa (czy raczej próby ucieczki), starzec próbuje przekonać kobietę, aby ta z nim uciekła, ale ją wówczas nachodzą wspomnienia, kiedy to utopiła własne dziecko. Ta wizja spowodowała, że kobieta doznaje ataku paniki, co potęguje szalejąca na zewnątrz wichura i szczekanie psa. Cofa się do swojej celi i już nie daje się z niej wyciągnąć. 

Ostatnia scena jest jakby sceną ukojenia. Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie zdoła już uwolnić żony (zgubił wcześniej skradzione klucze do celi) i jakoby godzi się z tym. Pragnie już tylko spokoju i pojednania. W tym celu rozdaje wszystkim maski Nō , które zakładają więźniowie oraz on z żoną. Uśmiechnięte twarze masek działają kojąco na wszystkich i nawet taniec szalonej kobiety staje się spokojny. Niestety okazuje się to tylko złudzeniem...

Szalony paź to bez wątpienia film niezwykły i dziś już legendarny. Jest pod każdym względem fascynujący. Ukazuje uniwersalne tematy miłości, śmierci i szaleństwa w oryginalnym kinematograficznym stylu łączącym japońską tradycję i europejską awangardę

MOJA OCENA:

👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹 10/10


Reżyseria:
Teinosuke Kinugasa

Scenariusz:
Yasunari Kawabata 
Teinosuke Kinugasa
Minoru Inuzuka

Rok produkcji:
1926

Obsada:
Masuo Inoue
Ayako Iijima
Yoshie Nakagawa
Hiroshi Nemoto
Minoru Takase
Misao Seki
Eiko Minami
Tetsu Tsuboi
Kyôsuke Takamatsu
Shintarô Takiguchi


3 komentarze:

Deicide666 pisze...

Totalny chaos i szaleństwo w najlepszym wydaniu.

Kaśka pisze...

Przede wszystkim cieszę się, że wróciłaś z nową recenzją. :) Co do filmu, to na pewno nie jest to kino dla każdego. Sądzę, że należy być ,,poważnym'' kinomaniakiem, żeby film trafił w gusta. Jeśli jest się zwykłym widzem, który chce zobaczyć jakiś interesujący stary horror, to nie tędy droga. Lepiej sobie obejrzeć ,,Draculę'' Coppoli.

Peter son pisze...

Nie znam filmu, ale jak znajdę to z chęcią obejrzę. Jak niemy, to raczej nie będę miał problemów ze zrozumieniem. :)