niedziela, 30 września 2018

Pengabdi Setan (aka Satan's Slaves/Słudzy diabła); Indonezja

Indonezja potrafi robić naprawdę ciekawe horrory. Przekonała się o tym nie tylko ludność indonezyjska (spragniona filmowej grozy), ale zachodni widz, lubujący się w skośnookich straszakach rodem z dalekiej Azji. Penegabdi Setan, czy też może lepiej Słudzy diabła - jak przetłumaczono tytuł na nasz ojczysty język - to luźny remake znanego i dość popularnego w Indonezji horroru o tym samym tytule z roku 1980, którego reżyserem jest Sisworo Gautama Putra. Za nowszą wersję wziął się utalentowany Joko Anwar, którego w Indonezji porównuje się do tak znakomitych amerykańskich reżyserów, jak Quentin Tarantino, Alex Proyas czy Alfred Hitchcock. 
Trzeba przyznać, że wychowany na horrorach Anwar, za kamerą radzi sobie naprawdę świetnie, czego przykładem jest chociażby jego wcześniejszy obraz z 2012 roku zatytułowany Modus Anomali, który wywołał zachwyt wśród fanów filmowych dziwactw i abstrakcji. Jak wspomniałam wcześniej, jego najnowszy horror - Słudzy diabła również zdobył uznanie i muszę przyznać, że w pełni zasłużone.

Rini wraz z rodzicami i trzema młodszymi braćmi zostają zmuszeni do sprzedania domu i zamieszkania u babci, aby opłacić kosztowne leczenie matki, która od ponad trzech lat choruje na dziwną i nieznaną chorobę. Jest to powodem pozbycia się przez rodzinę wszystkich oszczędności. Gdy chora matka umiera, ojciec rodziny postanawia podjąć pracę, która wiązać się będzie z wyjazdami. Tak też się wkrótce staje i dzieci zostają razem z babcią w domu. Niedługo potem zaczyna dochodzić do przerażających zjawisk, a co gorsza w domu zaczyna się pojawiać upiorna zjawa, która łudząco przypomina niedawno zmarłą matkę. Wkrótce wychodzi na jaw mroczna tajemnica, która ma wpływ na obecne życie domowników. Aby ratować swoją rodzinę, Rini wraz z braćmi muszą rozwikłać zagadkę mrocznego paktu, który niegdyś został zawarty. 

Od 7 listopada 2017 roku film ten obejrzało ponad 4,2 miliona osób i dzięki temu uczyniło to Sługów diabła najlepiej sprzedającym się indonezyjskim horrorem w kraju w roku 2017. Jednocześnie w bardzo krótkim czasie film Anwara został wydany aż w 42 krajach między innymi w Malezji, Japonii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych, etc... W Polsce pojawi się dzięki Kino Świat.

Stworzenie dobrego remaku jest tak naprawdę bardzo trudnym wyczynem i zapewne większość z Was się z tym zgodzi. Dotyczy to zwłaszcza produkcji, które bazują na starych i bardzo dobrych horrorach. Kiedy Anwar skończył pracę nad Janji Joni (aka Joni's Promise) - nawiasem mówiąc komedią - w 2005 roku, zapragnął właśnie stworzyć remake starego filmu grozy. Traf chciał, że padło właśnie na Sługów diabła i dla mnie osobiście było to strzałem w dziesiątkę.
Film już od samego początku przytłacza nas swoim mrokiem i ponurą atmosferą. Bardzo szybko odczujemy grozę, która wkrótce staje się wszechobecna. Widz ma wrażenie, jakby przeniósł się do odległej epoki, a wszystko to za sprawą pokazania życia głównych bohaterów, którzy - odnosi się wrażenie - żyją gdzieś na początku XX wieku: nie mają telefonów komórkowych i nikt w wiosce nie posiada samochodu, aby dostać się do miasta. Jedynym ,,łącznikiem'' z wielkim światem jest - jak się wydaje - skuter bądź rower. Rodzina mieszka w dużym starym domu, gdzie prąd dostarczany jest przez agregator, a wodę domownicy czerpią z ziejącej czarną otchłanią studni. Oczywiście studnia ta w późniejszym czasie stanie się źródłem kilku przerażających incydentów, ale o tym nieco później...
Wracając jeszcze do motywu starego domu i braku gadżetów technologicznych, muszę przyznać, że wpływa to bardzo pozytywnie na przebieg fabuły i ogólny zarys historii, gdyż od razu czujemy moc nieznanego. Domownicy podejmują samotną walkę z czymś, czego nie rozumieją, a brak np. elektryczności czy niemożność wezwania jakiejkolwiek pomocy tylko potęguje uczucie strachu i przerażenia.

No właśnie - strach i przerażenie to główny aspekt tego horroru. Nie powiem - nie należę do ludzi strachliwych, a już mało co jest w stanie mnie przerazić w horrorze (pomijając Klątwę Shimizu ;)), jednak w wypadku Sługów diabła jestem naprawdę bardzo mile zaskoczona. Już początkowe sceny filmu, kiedy widzimy, jak matka Rini umiera, sprawiają że włos jeży się nam na głowie. Po jej śmierci początkowo pozornie nic się nie dzieje, a jej dwaj młodsi synowie - jak to chłopcy - coś sobie wyobrażają, każdy stukot wywołuje napięcie mięśni, dochodzi do tego brak snu spowodowany pozornie niczym nieuzasadnionym strachem. Ian, najmłodszy z rodzeństwa dodatkowo niepokojąco każdej nocy spogląda na znajdujący się w pobliżu domu cmentarz, na którym została pochowana ich ukochana matka.
Wielu przyzna, że fabuła jest znowu oklepana i jak to w azjatyckich horrorach bywa duch zmarłej osoby wraca do świata żywych, aby siać spustoszenie. Tu dodatkowym, aczkolwiek nie nowym motywem będzie już wspomniana nieco wcześniej studnia, która również będzie miała swoje ,,pięć minut'' w trakcie trwania seansu. No cóż, kto się chce przyczepić, to zawsze się przyczepi do czegokolwiek, ja jednak czepiać się nie zamierzam, bo pomimo tego, że film zrobiony jest w dość archaicznym stylu, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mimo tego jest on w pewnym sensie stylowy.
Na wielki plus zaliczam oczywiście nagromadzenie wątków kulturowych. Tak, tych w filmie nie brakuje. Widzimy to już na początku podczas pochówku zmarłej kobiety: obrzęd pogrzebowy przeprowadzony zgodnie z islamską tradycją czy wszelkiej maści bogata mitologia i ludowe podania, jakie tu się pojawiają sprawią, że Słudzy diabła naprawdę jawią się jako bardzo interesujący i egzotyczny horror.
Sugerując się tytułem, można przypuszczać, że głównym bohaterem będzie prawdziwy diabeł z rogami i trójzębem wpychający grzeszników do kotła. Nic bardziej mylnego. Nie mamy tu do czynienia bowiem z wizerunkiem diabła, jaki wpaja nam od wieków religia chrześcijańska, ale takim wyciągniętym z islamskich podań i pism.
Słudzy diabła to horror, który buduje napięcie za pomocą standardowych technik narracyjnych, a tło dodatkowo nakręca uczucie grozy, gdyż oto po śmierci matki i wyjeździe ojca, młoda - zdawać by się mogło - krucha dziewczyna zostaje w starej chacie, aby zaopiekować się trójką młodszych braci. Dodatkowo pod jej opiekę przechodzi również stara i schorowana babka. W domu zaczyna dochodzić do przerażających zjawisk, których młoda dziewczyna nie jest w stanie pojąć. Całym źródłem zła jest tu odrzucenie bożej łaski, której jak się wydaje nic nie jest w stanie przezwyciężyć, a mrożące krew w żyłach wydarzenia zaczynają niemalże osiągać apogeum. Rini nie może liczyć na niczyją pomoc, bo jedyna osoba, której mogła zaufać, na skutek nieznanej złowrogiej siły traci życie.
Niestety odnoszę wrażenie, że Anwar zabawił się tu okrutnie z widzem, bo o ile cały film idzie w miarowym tempie i każda kolejna scena przeraża jeszcze bardziej, o tyle w finale napięcie spada niemalże do zera i nie osiąga najwyższego pułapu, na który tak niecierpliwie czekaliśmy. Mimo tego uważam, że Słudzy diabła to naprawdę dobry horror i ma nam do zaoferowania naprawdę sporą ilość atrakcji. Jest zrobiony zgodnie z zasadami konwencji gatunku: nie dodaje grozy przesadnie ani też jej drastycznie nie odejmuje. Fakt faktem, że może wiele nie wnosi, bo nic nowego nie zobaczymy, ale dla miłośników filmowych straszydeł na pewno będzie to produkcja godna uwagi.

Azja po raz kolejny nie zawodzi. Dostajemy kawał naprawdę soczystej grozy, której nie powstydziłby się nawet zachodni reżyser straszaków. Cokolwiek by nie mówić na jego temat: że powtarzalny, że nie wnosi niczego nowego i tak dalej, to moim zdaniem fani skośnookiej grozy będą usatysfakcjonowani już chociażby z tego względu, że mamy tu nagromadzenie obrządków i ludowych podań islamskich, co dla każdego fana dalekowschodnich klimatów (czyt. klimatów grozy) będzie nader atrakcyjne.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Joko Anwar

Scenariusz:
Joko Anwar
Sisworo Gautama Putra

Rok produkcji:
2017

Obsada:
Bront Palarae
Tara Basro
Dimas Aditya
Endy Arfian
Nasar Annuz
Ayu Laksmi
M. Adhiyat
Egy Fedly
Asmara Abigail
Fachry Albar
Arswendi Nasution
Elly D. Luthan



1 komentarz:

Piotr Grotkowski pisze...

Zgadzam się. To bardzo dobry horror. Może faktycznie zbyt wiele nowego w nim nie zobaczymy, ale klimat ma jak najbardziej udany: mroczny, ponury, a i miejscami niektóre sceny mogą przestraszyć. Jak najbardziej godny uwagi :)