wtorek, 9 października 2018

Geung si (aka Rigor Mortis); Hongkong

Film Juno Maka przeleżał na mojej półce już troszkę czasu i jakoś na te azjatyckie nowości nie miałam dotąd zbyt wiele czasu. W końcu jednak postanowiłam też chwycić za te w miarę nowe filmy, które w ostatnim czasie trafiły do mojej prywatnej kolekcji filmowej. Jako, że wybór padł w pierwszej kolejności na Rigor Mortis Maka, w wolnej chwili postanowiłam sobie obejrzeć ten ciekawie zapowiadający się film grozy. 
Tematyka przemijania i śmierci już niejednokrotnie pojawiała się w kinie i nie ukrywam, że jest to temat, który mnie bardzo fascynuje. Właśnie też dlatego za Rigor Mortis postanowiłam chwycić jako pierwszy. Okazało się to wyborem bardzo słusznym, gdyż film wciągnął mnie praktycznie od zaraz. No...może początek nieco niemrawy mnie otumanił, ale szybko rozwój wydarzeń i tempo akcji ''postawiły mnie na nogi'' i szybko zrozumiałam, że mimo wielu głosów ,,przeciw'', horror ten to kawałek naprawdę świetnego kina nie tylko grozy, ale też i akcji (tego ostatniego przecież nie może zabraknąć w produkcji rodem z Hongkongu). 

Siu-Ho jest byłym aktorem, którego żona wyrzuciła z domu. Mężczyzna zrezygnowany życiową porażką wynajmuje mieszkanie numer 2442 w obskurnym blokowcu, aby tam zakończyć swój mizerny żywot. Kiedy postanawia swój plan zrealizować wieszając się, zostaje opętany przez złowrogą siłę. Wówczas z pomocą przychodzi mu sąsiada Yau, który ratuje mężczyźnie nie tylko życie, ale też i jego duszę.
Wkrótce mężczyzna poznaje innych lokatorów apartamentowca, a z niektórymi się nawet zaprzyjaźnia. Jednak z czasem zaczyna tam dochodzić do coraz to przerażających i tajemniczych wydarzeń.

Horrorów hongkondzkich mam troszkę u siebie, ale powiem szczerze, że nigdy jakoś nie potrafiły one skupić mojej szczególnej uwagi na sobie. Dlatego, kiedy też usłyszałam nowinkę, że Rigor Mortis będzie debiutanckim horrorem Maka, który do tej pory maczał swoje palce jako producent między innymi w horrorze Revenge: Love Story (2010), z nieco ironicznym uśmiechem na ustach bąknęłam pod nosem, że to pewnie się nie uda. Jakże okrutnie się myliłam...
Pierwsze zaciekawienie pojawiło się już po rzuceniu okiem na kilka ciekawych plakatów promujących ów film. Powiem szczerze, że mnie bardzo zaintrygowały - to raz. Dwa - tytuł również przykuł moją uwagę, gdyż wiedziałam, że nieodłącznym elementem głównym będzie tu śmierć.
Ok, ale tyle słowem wstępu od siebie, czas przejść do omówienia tego, co tu najważniejsze, czyli filmu. Rigor Mortis nawiązuje do hongkondzkiego horroru wampirycznego, popularnego bardzo w latach 80-tych XX wieku. Każdy widz, który choć trochę ,liznął'' horroru z Hongkongu, a zwłaszcza tego z krwiopijcami w roli głównej wie, że tamtejszy wampir znacznie różni się od tego, jaki znany jest w Europie czy Ameryce. Tu wampir nie śpi w trumnie w ponurym zamczysku i przemieszcza się niezauważony wśród żywych poszukując swojej ofiary. W Azji, w krajach takich jak Hongkong, Malezja czy Indonezja, wampiry poruszają się w dość ciekawy sposób - podskakując z uniesionymi przed siebie rękoma. Po raz pierwszy z tego rodzaju postacią wampira spotkałam się oglądając kilka lat temu indonezyjski horror w reżyserii M. Jamila - Momok The Movie (2009). Wampir z obrazu Maka, którym stał się po swojej tajemniczej śmierci staruszek imieniem Tung, wizualnie bardzo przypomina właśnie takiego wampira w sposobie poruszania się. Jednak on w przeciwieństwie do wampira z indonezyjskiego horroru, jest wampirem bardzo groźnym dla żyjących, ponieważ nie interesuje go nic innego jak uśmiercenie każdej istoty napotkanej na swojej drodze. Dzieje się też tak dlatego, iż wampir jest opętany przez mściwe duchy dwóch bliźniaczek, które na skutek nieuwagi jednej z lokatorek zostają wypuszczone  z szafy. Na skutek tego, wampir staje się groźniejszy podwójnie, a dodatkowo ma zdolności przemieszczania się w dość niekonwencjonalny sposób: potrafi skakać po ścianach i suficie. Staje się tym samym potworem niemalże nie do pokonania.
Rigor Mortis jest horrorem nafaszerowanym efektami specjalnymi. Mogłabym tu kręcić nosem, bo nie lubię wykorzystywania CGI w horrorach, ale nie ukrywam, że w filmie Maka nawet mi się one podobały. Widać je nie tylko podczas popisowych scen walk, których tu nie zabraknie, ale również zjawy są tu stworzone dzięki efektom komputerowym (to akurat wrażenia na mnie nie zrobiło).
Bardzo ciekawą sceną, w której nie zabraknie efektów specjalnych jest scena finałowej walki pomiędzy głównym bohaterem, czyli Siu-Ho, a wampirem. Siu-Ho ma potężnego sprzymierzeńca w postaci potomka łowcy wampirów - Yau, który dzięki narzędziu do zwalczania wszelkiej maści demonów, przywołując osiem żywiołów razem z głównym bohaterem stają do walki z wampirem. Sceny te są naszpikowane efektownymi popisami kung fu i powiem Wam, że na mnie zrobiło to naprawdę pozytywne wrażenie.
Ok, skoro jest to horror, to teraz czas na omówienie scen grozy. Chyba najwięcej grozy mają tu sceny z udziałem duchów: bliźniaczki wyglądają jak typowe duchy azjatyckie płci żeńskiej, tak więc dla wyjadacza ,,skośookich'' horrorów powalającego wrażenia nie zrobią...zwłaszcza, że są - o czym wspomniałam - efektem ,,zabawy'' z CGI. Nie można jednak zarzucić temu obrazowi krwistości. Taaaak...krwi jest tu dużo, bardzo dużo i twórcy ,,bez ogródek'' pokazują brutalne sceny w całej okazałości. Na mnie olbrzymie wrażenie zrobiła scena śmierci staruszka Tunga, który w tajemniczych okolicznościach spada ze schodów. Wypadek ten sprawia, że mężczyzna doznaje poważnego urazu kręgosłupa, co wykorzystuje zamieszkujący również apartamentowiec mistrz czarnej magii - Gau (o tym fakcie akurat dowiadujemy się nieco później). Grozę też wywołują niektóre zachowania bohaterów. Mam tu na myśli starszą panią Mui - żonę Tunga, której miłość do męża była tak silna, że postanowiła przeistoczyć swojego wybranka w wampira. Nie miała też skrupułów, aby nakarmić wygłodniałego potwora małym chłopcem. Przerażające...

Rigor Mortis jest bez wątpienia hołdem ku grozie lat 80-tych, a zwłaszcza serii Mr. Vampire, która ukazywała się do roku 1990. Mimo, iż seans za sprawą wielu elementów sprawia nam frajdę, to jednak nie jest to horror idealny. To, co kuleje tu, to bez wątpienia scenariusz. Niekiedy zawiera w sobie nieścisłości i dziury. Dla widzów, którzy chcieliby się podjąć szczegółowej analizy czy interpretacji tego obrazu, dziury te mogą przyprawiać o zgrzyt zębów, ale osobiście nie zamierzam się nad tym rozwodzić, gdyż cieszy mnie sam fakt, że oto dostałam horror, który sprawia przyjemność i jest szczególnie miły dla oka. Historia jest ciekawa, oprawa wizualna również bez zastrzeżeń, efekty CGI stoją na wysokim poziomie, jest brutalnie i krwawo, więc czego chcieć więcej? Mi tam niczego więcej nie trzeba, więc przyznam, że z chęcią chwycę za film po raz kolejny przy nadarzającej się okazji.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Juno Mak

Scenariusz:
Lai-yin Leung
Philip Yung

Rok produkcji:
2013

Obsada:
Anthony Chan
Siu-Ho Chin
Fat Chung
Kara Hui
Chun-Man Ko
Giselle Lam
Billy Lau
Hoi-Pang Lo
Richard Lg
Hee Ching Paw


7 komentarzy:

Kaiserin pisze...

Bardzo dobry horror. Jak dla mnie rewelacyjny! Obejrzałam kilka filmów grozy z Hongkongu własnie z lat 80tych, ale miałam mieszane uczucia co do nich. Jednak ten film, to zupełnie coś innego: wciągający, z dużą ilością scen krwistych, są też duchy i sceny walk. Jak dla mnie znakomite kino!

Golem pisze...

Mi do gustu najbardziej przypadło połączenie kina wampirycznego z ghost story. Połączenia bardzo udanego zresztą. Sądzę, że fabuła jest tu w porządku i nie znajduję tu wspomnianych nielogiczności. Zakończenie znakomite i jeszcze plus za krwawe sceny.

KuliK pisze...

Początkowo nie miałem przekonania co do tego filmu i jakoś nie specjalnie mi się do niego spieszyła, ale teraz wyczytałem, że producentem jest sam Takashi Shimizu, więc dziś się zabieram za ,,Rigor Mortis''. Mam nadzieję, że będzie warto :)
Czego to nie zrobi nazwisko...? :)

Mateusz Pasierbik pisze...

Dobre mocne kino zarówno grozy jak i akcji. Efekty specjalne pieszczą oko, a i fabuła bardzo mi się podobała. Mi osobiście duchy też bardzo się podobały. Bliźniaczki zrobiły na mnie szałowe wrażenie.

ati98 pisze...

Wizualnie film ten to prawdziwa perełka, ale fabuła to już nieco inna bajka. Kuleje i to poważnie. Jednak jak widać do zrobienia naprawdę dobrego filmu nie trzeba wyszukanych strojów, a wystarczą klapki, szorty i szlafrok ;)

HideoSan pisze...

Zajebisty film. Fabuła bardzo dobra, efekty wizualne też rewelacyjne, na mnie ogromne wrażenie zrobiła postać wampira - dość oryginalna. No, ale w kinie azjatyckim to wszystko jest oryginalne. :) Film jak dla mnie naprawdę świetny.

Matias pisze...

Mam mieszane uczucia co do tego filmu, bo w sumie fabuła ciekawa, a efekty też godne uwagi, ale jakoś horror z niego niemrawy. Mnie jakoś nie przeraził, ale za efekty daję 7/10