piątek, 5 października 2018

Hayanbang (aka Unborn But Forgotten); Korea Południowa

Po prawie 2-miesięcznej przerwie, spowodowanej wieloma sprawami zawodowymi i prywatnymi, w końcu udało mi się zasiąść wygodnie i spokojnie w fotelu i odpalić jeden z wielu zalegających na półce azjatyckich straszaków. 
Na film Im Chang-jae spoglądałam łapczywie już dawno, dawno, dlatego też kiedy stwierdziłam, że czas najwyższy chwycić za jakiś ciekawy horror rodem z Azji, to od razu mój wybór padł na jego Hayanbang. Film ten miał całkiem dobre noty, a fani kina skośnookiego również całkiem pochlebnie się o nim wypowiadali. Nie torturując się już dłużej ciekawością, postanowiłam czym prędzej odpalić tenże obraz, aby się przekonać na własnej skórze, czy film jest godny uwagi i jest na czym oko zawiesić. Już na samym początku nie umknęło mojej uwadze, że koreański reżyser przy pracy nad swoim filmem czerpał całymi garściami z klasyków azjatyckiego kina grozy...O czym jednak poniżej...

Han Su-jin jest młodą i obiecującą dziennikarką, która staje przed życiową szansą - ma możliwość na potrzeby swojego nowego reportażu, podjęcia współpracy z detektywem Lee Seok, który akurat bada sprawę tajemniczych zgonów młodych dziewczyn, które miały być w ciąży. W toku śledztwa oboje natrafiają na stronę internetową The White Room, która jest jakby przepowiednią przyszłej śmierci każdej z kobiet, która stronę odwiedzi. Okazuje się, że kobiety umierają dokładnie piętnaście dni po odwiedzeniu tajemniczej witryny internetowej. Su-jin musi czym prędzej rozwikłać zagadkę dziwnej strony, jak również tajemniczych zgonów młodych kobiet, aby ratować własne życie. Ma na to 2 tygodnie...


Początkowo film Im Chang-jae prezentuje się naprawdę nieźle. Już od samego początku bombarduje nas ponurą atmosferą i mrocznym klimatem, który sączy się z każdej minuty trwania filmu. Podsyca to naszą wyobraźnię i sprawia, że jeszcze bardziej wsuwamy się w fotel, aby zanurzyć się w tym prezentowanym przez Koreańczyka świecie grozy.
Halo, halo...jednak nie dajcie się zwieść początkowym fajnym klimacikiem, bo oto szybko reżyser wyleje nam na głowę kubeł zimnej wody. Dlaczego? Otóż, cały problem w tym filmie tkwi w tym, że fabuła opiera się na bardzo znanych z azjatyckiego kina grozy schematach. Nie zabraknie tu mściwego ducha kobiety, która szuka zemsty za swoją śmierć, uśmiercając w gniewie kolejne osoby, jak również element dość charakterystyczny w ,,skośnookiej'' grozie filmowej - nośnik klątwy bądź też śmierci, którym tu jest strona internetowa. Każda kobieta, która odwiedzi witrynę, umiera w potwornych męczarniach piętnaście dni od odwiedzenia ów ,,przeklętej'' strony internetowej.
Pomimo, iż fabuła prezentuje się całkiem ciekawie, to niestety prawdą jest, że film Chang-jae nie potrafi w żaden sposób nas przestraszyć, co horror powinien robić skutecznie. Co z tego, że panuje tu mroczna atmosfera i przygnębiający klimat, jak brakuje tu scen, na których podskoczylibyśmy ze strachu, albo chociaż mocniej wcisnęli się w fotel. Brakuje tu tego i niestety pod kątem grozy (czy raczej jej braku), dzieło koreańskiego reżysera zawodzi na całej linii. Nawet w scenach, kiedy pojawia się duch, nie robi on na nas wrażenia. Nie jest przerażający w żaden sposób, a jego samo pojawienie się też jest nijakie. Równie dobrze pojawiać by się mogła tam żywa kobieta - nie robi to na odbiorcy żadnego wrażenia, że też nie mówić już o jakimś strachu.
Niestety, to nie jedyny minus tej produkcji. Drugim - bardzo ważnym - są niezrozumiałe wątki i niedokończone kwestie. Oglądając każdą kolejną scenę, mamy nadzieję, że właśnie teraz oto pewne kwestie się rozwiążą i co niektóre wątki będą bardziej zrozumiałe...nic z tych rzeczy. Zamiast tego brniemy jeszcze głębiej w wir niezrozumienia i w pewnym momencie okazuje się, że nasz umysł nachodzą cały czas pytania, których odpowiedzi próżno szukać w filmie. Z jednej strony można to oczywiście potraktować jako plus, gdyż dzięki temu film ten nie jest przewidywalny i nie możemy się spodziewać przebiegu wydarzeń, ale niestety niedopowiedzeń jest zbyt dużo, przez co na wiele pytań nie otrzymujemy odpowiedzi, po seansie zaś ,,wisimy w próżni nieświadomości'': jak powstała witryna? kto ją stworzył? dlaczego? i przede wszystkim: dlaczego ofiary są zabijane właśnie przez stronę internetową? Czy miało to na celu ,,dotarcie'' do większej ilości ofiar?
Możemy się jedynie domyślać.
Kolejnym elementem, a właściwie mankamentem, który mnie drażnił jest sama zjawa. Jej postać, pojawienie się, historia jej tragicznej śmierci nie ma w filmie większego znaczenia, co jest przecież błędem karygodnym w azjatyckiej produkcji grozy! Równie dobrze ducha tego mogłoby tu nie być i większej równicy byśmy nie zauważyli, gdyż główną uwagę skupiamy na bohaterce i jej chęci rozwikłania zagadki tajemniczych zgonów.
Teraz można by zapytać: czy film ma jakieś plusy i warto na nim oko zawiesić? Owszem ma plusy i warto poświęcić te ponad 90 minut na jego seans. Skłamałabym, gdybym napisała, że plusów tu całkowicie brak. To, co podobało mi się tu najbardziej, to przede wszystkim mroczny nastrój od samego początku do końca. Lokacje są mroczne, sceny rozgrywają się bardzo często przy zgaszonym świetle w mrokach dużego apartamentowca, aura jest ponura i deszczowa, co wzbudza u widza przygnębienie - właśnie w takim duchu przygnębienia jest cały film. Nie ma tu krzty optymizmu. Ludzie dla własnej kariery i chęci sławy, dużych pieniędzy są gotowi poświęcić wszystko, swoich bliskich. Historia sama w sobie jest naprawdę ciekawa i gdyby wdrożyć więcej potencjału i tych mrocznych scen grozy, byłoby naprawdę nieźle. Na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, która momentami naprawdę sprawia, że czujemy ciarki na plecach.

Na tym właściwie plusy się kończą. Nie twierdzę, że jest to film zły i nie ogląda się go z zaciekawieniem, jednak boli fakt, że brak tu grozy samej w sobie, a przecież skoro mam przed sobą horror, to ten horror chcę naprawdę widzieć. Czuć strach, podskoczyć od czasu do czasu na fotelu, a nie gapić się w ekran i głowić się co u licha jest grane?
Cieszę się jednak, że pomimo wymienionych nieco wyżej wad, nie jestem w stanie filmu przekreślić całkowicie. Ratuje go zarówno dobre aktorstwo, jak i wspomniana wcześniej mroczna i niepokojąca atmosfera. To sprawia, że jest to film, który można stawiać na równi z kilkoma innym azjatyckimi horrorami, które zdobyły uznanie wśród widzów gatunku.
Jestem skłonna stwierdzić, że jeszcze po niego chwycę.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹 5/10

Reżyseria:
Im Chang-jae

Scenariusz:
Han Hyeon-geun

Rok produkcji:
2002

Obsada:
Jun-ho Jeong
Eun-ju Lee
Ji-yu Kim
Seong-Yong Kye
Ji-Yeon Myeong
Kan-hie Lee
So-yeon Lee



2 komentarze:

Gollob pisze...

Wykupiłem serwer. Film pobrałem i już w połowie zasypiałem. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy.

Norbert Bajor pisze...

Co do samego filmu, to faktycznie muszę przyznać, że jak na horror, to jest strasznie słaby. Wątek z duchem kobiety zbyt mało rozwinięty, przez co nie wzbudza naszej większej uwagi. Jedyne, co przyciągnąć może do tego obrazu, to wspomniany przez Ciebie mroczny klimat i niepokojący nastrój - to jednak wszystko, a jak na horror - to jednak za mało.