wtorek, 2 października 2018

Sadako vs Kayako (aka Sadako kontra Kayako); Japonia

Ponad dwumiesięczna intensywna jazda bez trzymanki w pracy spowodowała, że zaniedbałam swój ukochany gatunek filmowy, jakim jest horror. Z oglądaniem, to jeszcze nie było tak źle, bo czasem jakimś wieczorem wrzuciłam coś do swojego DVD, ale zazwyczaj kończyło się to zaśnięciem nawet nie wiem kiedy...
Postanowiłam jednak powiedzieć - dość! Jeżeli nie w tygodniu (bo nie zawsze mam na to siłę), to chociaż w weekend nadrobić zaległości filmowe, a co za tym idzie - na blogu rzecz jasna.
Tak też uczyniłam ostatnio, gdzie zabrałam się ochoczo na długo przeze mnie wyczekiwany horror Sadako vs Kayako w reżyserii Kôji Shiraishi, którego fanom j-horroru raczej przedstawiać nie trzeba.
Nie trzeba też nim być, aby wiedzieć, że ów horror połączył oto w sobie dwie kluczowe i kultowe już postacie japońskiej grozy filmowej. Po nieudanych crossoverach Freddy vs Jason (2003) czy Obcy vs Predator (2004), oczywistym było, że i do tego horroru będę nastawiona sceptycznie. W gronie znajomych omawialiśmy przyczyny, dla których takie połączenie miało powstać. Oczywiście zapewne chodziło o fakt, ażeby tchnąć odrobinę świeżości w te utarte już i nieco wyeksploatowane postacie japońskiego horroru. Prawdą jest jednak, że w tym wypadku udało się to w niewielkim stopniu.

Yuri, młoda studentka zakupuje pewnego dnia magnetowid, aby spełnić prośbę przyjaciółki Natsumi i przegrać jej kasetę VHS z zapisem ślubu jej rodziców na płytę DVD, którą dziewczyna chce podarować im w prezencie. Yuri odkrywa, że w magnetowidzie znajduje się kaseta wideo. Dziewczyny postanawiają ją obejrzeć, mając w pamięci niedawny wykład na temat miejskich legend, na którym była mowa między innymi o ,,przeklętej kasecie VHS''... Mniej więcej w tym samym czasie do nowego domu wprowadza się wraz z rodzicami Suzuka. Dziewczyna już na samym początku skupia swoją uwagę na tajemniczej posesji, sąsiadującej z ich nowym domem. Suzuka od szkolnych koleżanek dowiaduje się, że dom jest nawiedzony: przed laty doszło tam do brutalnej zbrodni i od tego czasu ciąży na nim klątwa, która dosięga każdego, kto przekroczy próg tej ponurej posesji.

Doskonale pamiętam, kiedy to po raz pierwszy zetknęłam się z filmowym Ringiem Nakaty. Zrobił na mnie tak piorunujące wrażenie, że nie mogłam się otrząsnąć po seansie, bo oto przede mną ukazała się groza w najczystszej postaci. Groza, która do tej pory Europejczykom nie była zbyt obszernie dostępna i przez nich niepoznana. 
Nie inaczej się miało w przypadku Klątwy Shimizu. Tak naprawdę od tego filmu rozpoczęła się moja fascynacja horrorem japońskim, a w późniejszym czasie azjatyckim w ogóle. Postać Kayako potrafiła mnie na tyle autentycznie przerazić, że podczas seansu miałam dosłownie gęsią skórkę, a włosy dęba stawały. Dla mnie do dziś jest to najdoskonalsza zjawa filmowa w historii kina grozy i za nic w świecie nie dam się przekonać, że jest inaczej.
Kiedy już spory kawał czasu temu usłyszałam, że ma powstać tego typu projekt, w którym pojawią się zarówno Sadako, jak i Kayako, nie ukrywam, że z jednej strony byłam niezmiernie ciekawa, ale z drugiej miałam jednocześnie obawy, bo już każde kolejne prequele i sequele obu serii, nie przynosiły nic dobrego. Tego też się obawiałam i tym razem, o czym miałam nawet okazję porozmawiać ze ś.p. Krzysztofem Gonerskim. Razem stwierdziliśmy, że sam horror ten może być ciekawy z uwagi na fakt, że ,,albo będzie strasznie albo śmiesznie''. No cóż...nie ma co ukrywać, że po części jest tu trochę i tego i tego. Są sceny, które mogą nawet przestraszyć kogoś, kto nie obcuje na co dzień z filmami grozy, jednak w filmie Shiraishiego przeważają zdecydowanie momenty zabawne. 
Ok, ale zacznijmy po kolei tą przygodę. Początkowo reżyser dość sprawnie buduje napięcie i początkowe sceny ogląda się naprawdę przyjemnie. Niestety wszystko szybko się psuje na skutek zastosowania w bardzo krótkim czasie efektów komputerowych, które dodają naszej Sadako mega przyspieszenia. Wygląda to bardzo nienaturalnie i wtedy już też wiedziałam, że Sadako vs Kayako będzie horrorem pełnym grzechów, których nie da się wybaczyć. 
Jak wszyscy zapewne pamiętamy, film Nakaty był obrazem przepełnionym tajemnicą, mrokiem, nieustannym budowaniem napięcia. Tam baliśmy się tego, czego właściwie widać nie było. Tu Sadako pojawia się w pełnej krasie i szlag trafił tak naprawdę całe napięcie i strach wywołany czymś nieznanym. Jednak nie powiem - skłamałabym, gdybym napisała, że nie jest przerażająca. Owszem, w dalszym ciągu wywołuje gęsią skórkę u widza - pojawia się gdzieś na drugim planie lub jako majacząca w dali postać odziana w biel. W niektórym scenach robi dość przerażające wrażenie. Niestety będę szczera, bo może i się przestraszymy od czasu do czasu, ale tak naprawdę będzie to strach, który bardzo szybko uleci gdzieś w przestrzeń i naszą niepamięć. 
Drugim grzechem, którego pominąć nie mogę, to efekty CGI, których w tym filmie cała masa. Widać to w wielu scenach, ale najbardziej rzuca się w oczy w momentach, kiedy na plan pierwszy wysuwają się nasze dwie urocze główne bohaterki, czyli Sadako i Kayako. W pierwszych swoich filmowych odsłonach ich powykręcane nienaturalnie ciała nadawały im nie tylko większego realizmu, ale wywoływały strach i przerażenie. W horrorze Shiraishiego niestety wszystko to (czyt. sposób poruszania się duchów) został dosłownie przesadzony - to już nie straszy, a raczej śmieszy. Efekty CGI wypełniają dużą część tego filmu, jak chociażby też w scenie finałowej, kiedy to Sadako i Kayako stają do walki. Nie bardzo wiem, co to miało znaczyć, ale chyba nawet wnikać nie zamierzam. 
Pozwólcie, że przejdę do głównych postaci w filmie. Jest tu czwórka bohaterów dość charakterystycznych. Pierwszymi z nich są wspomniane już Yuri oraz jej przyjaciółka Natsumi, które padają ofiara klątwy Sadako. Są to typowe japońskie nastolatki, którym niespecjalnie w głowie nauka. O ile Natsumi jest typem ,,panikary'' i od razu skazuje się na zagładę po obejrzeniu ,,przeklętej kasety VHS'', o tyle Yuri nie jest mięsem armatnim dla Sadako i podejmuje z nią walkę, a przynajmniej stara się jakoś zapobiec temu, co nieuchronne. Dziewczyny są sympatyczne i nie wzbudzają w nas jakiś negatywnych wrażeń. Nieco inną postacią jest profesor Morishige, który bada miejskie legendy. Tej postaci nie da się polubić, gdyż jest to przemądrzały samotny mężczyzna w średnim wieku, którego działania nie mają najmniejszego sensu. Ostatnią postacią jest współczesny szaman Keizo, który za odpowiednią sumę pieniędzy podejmie się egzorcyzmów, aby wypędzić Sadako. Ta postać mnie raczej irytowała, więc i ona nie wzbudziła większej sympatii. 

Mówi się, że każda opowieść i kolejne jej części powinny iść z duchem czasu. Owszem. Tak się dzieje w tym wypadku. Kiedyś - jak wiadomo - królowały taśmy VHS, które masowo były odtwarzane na magnetowidach - było to rzecz jasna w dobie Ringu Nakaty. Dziś mało kto posiada już odtwarzacze VHS, ale kręcąc Sadako vs Kayako, Shiraishi całkiem sprawnie wybrnął z tego problemu. Jak wspomniałam w opisie: dziewczyny kupują magnetowid, aby przegrać nagranie z taśmy na DVD, w ten sposób i nasze ,,przeklęte nagranie'' trafia na nośnik cyfrowy. Szkoda, że ten wątek nie został bardziej podciągnięty pod dalszą fabułę, a skupił się na średnio ciekawych egzorcyzmach, ale cóż...trudno. 

Wspomnę także, że w filmie tym zastanawiają mnie dwie kwestie (jedną z nich udało mi się rozwiązać): po pierwsze chodzi o czas trwania klątwy. Jak wiemy, wcześniej Sadako zabijała po siedmiu dniach, tu - zabija po dwóch. Rozumiem, że taka zmiana została dokonana na rzecz tempa akcji, które miało przebiegać szybciej. Nie rozumiem niestety zmiany samego ,,przeklętego filmu''. Obraz na taśmie jest zupełnie inny od tego, jaki znamy z wcześniejszych filmów. Wcześniejszy ,,przeklęty film'' dało się zinterpretować, ten już niestety nie. Nic nie przychodzi mi do głowy.

Ś.p. Krzysztof Gonerski stwierdził kiedyś, iż ma nadzieję, że Sadako vs Kayako, jak nie będzie straszny, to niech przynajmniej będzie zabawny. Dziś, po seansie mogę powiedzieć, że i owszem, nie byłbyś Krzysztofie zawiedziony, gdyż momentami jest naprawdę zabawnie. Przejawia się to głównie w dialogach, które niekiedy naprawdę zwalają z nóg. - Kiedyś byłaś taka słodka. - stwierdza Yuri. - Za to teraz wyglądam, jak siedem nieszczęść. - odpowiada jej Natsumi.

Jeśli ktoś szuka autentycznego horroru z pierwowzorów, to nie tędy droga. Plusem jest prosty scenariusz, który trzyma się w miarę spójnie i nie znajduję w nim jakiś większych dziur niczym w serze szwajcarskim, ale jednak całość zawodzi. Być może to przez nadużywanie CGI, a być może przez to, że dla starego wyjadacza grozy (nie tylko skośnookiej), postacie obu przerażających onryō zostały już wyeksploatowane do granic możliwości i to, co dziś oglądamy na ekranie już tak nie bawi, a na pewno nie straszy w takim stopniu, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Mimo wszystko obejrzyjcie. Jakby nie było, jest to całkiem solidne kino grozy klasy B.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Kôji Shiraishi

Scenariusz:
Takashi Shimizu
Kôji Suzuki

Rok produkcji:
2016

Obsada:
Mizuki Yamamoto
Tina Tamashiro
Aimi Satsukawa
Misato Tanaka
Masahiro Kômoto 
Masanobu Andô
Runa Endo
Elly Nanami
Ichiruko Dômen
Maiko Kikuchi
Masayoshi Matsushima
Rintaro Shibamoto


10 komentarzy:

Piotr pisze...

Uważam, że to całkiem przyzwoity horror.Nie można też Aga wykluczyć, że opisane przez Ciebie zabawne dialogi czy wygibasy Sadako i Kayako, to celowe zagranie reżysera, aby wywołać uśmiech na twarzach widzów.
Mi tam oglądało się całkiem przyjemnie. :)

Adrian Manilski pisze...

Aż dziw bierze, że początkowo primaaprillisowy żart przybrał formę realnego filmu grozy. Można by się przyczepić tu chyba do wszystkiego, ale i po co, skoro w zamiarze miał to być jedynie żart :)Mimo tego, zabawa konwencją wyszła tu całkiem ciekawie, przez co ogląda się całkiem znośnie.
Zajebiście, że pojawiła się nowa recka, oby teraz były systematycznie :)

Deicide666 pisze...

Sam film - no cóż, zły nie jest, ale zbyt dużo różnic z oryginalnymi filmami go psuje: wspomniany przez Ciebie ,,przeklęty film'', czas, w którym trwa klątwa Sadako, dom Kayako też jest inny niż w filmach Shimizu. Niby nic, ale jednak odczuwa się tą różnicę.

Agnieszka Kijewska pisze...

Co do samego filmu - jak napisał powyżej Adrian Manilski - Shiraishi bardzo sprawnie bawi się tu konwencją. Z jednej strony powraca do źródeł, ale z drugiej też czerpie z zupełnie nowych inspiracji. Z jednej strony można to uznać za plus, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu odbiorcy się to spodoba.

Kobayashi pisze...

Brak słów! Ten film to totalna porażka na całej linii. Efekty specjalne do bani, fabuła banalna, aktorstwo średnie, a bohaterowie tandetni. Jedynie Sadako i Kayako trzymają poziom. Naprawdę jak dla mnie, to nie ma się czym zachwycać. Niepotrzebnie wydana kasa i nakręcanie zgłodniałych fanów skośnookiej grozy.

RiverStar pisze...

Kiedyś te długie czarne włosy, powykręcane ruchy i skrzeczenie robiły wrażenie, ale po tylu latach oglądając ten film uświadomiłem sobie, że jest to typowy odgrzewany kotlet, jakich wiele dziś w kinie. Na dodatek dość marnie odgrzane. Jak dla mnie takie naciągane 5/10.

Citizen pisze...

Mam mieszane uczucia: z jednej strony nie było tak źle, bo klasyk został zachowany i trochę strasznych scen też było, ale z drugiej strony nie mogę oprzeć się wrażeniu, że reżyser specjalnie wcisnął w fabułe zabawne sceny czy dialogi, ażeby rutyny nie było.

Piotr Grotkowski pisze...

Jak dla mnie to horrory z "vs" są jak parodie... I ten przypadek to znowu potwierdza :)
Tak naprawdę to można obejrzeć, ale jak to się mówi - dupy nie urywa. 4/10

Martyna Kazimierczak pisze...

Jak dla mnie porządna ,,Klątwa'' skończyła się na Takako Fuji. Ten film wywołuje u mnie skrajne uczucia: na przemian bawi albo też nudzi. Strachu tu raczej jak na lekarstwo. Jest dosyć sporo scen, które potrafią naprawdę rozbawić. Zastanawiam się tylko czy taki był zamysł twórców czy tak po prostu wyszło, bo fabuła ogólnie aż tak banalna nie jest.

Chudi X pisze...

Zupełnie niepotrzebny film. Koszmarny dodatek do całej historii i Kayako i Sadako, który właściwie nic nie wnosi. Zastanawiam się po jakiego grzyba w ogóle ten film stworzono? Wszystko tu zostało przeinaczone, co jeszcze bardziej dodaje oliwy do ognia. Niezgodność z oryginalnymi filmami, brak logiki, sztuczność i zabawne sceny/dialogi - to wszystko sprawia, że jestem absolutnie na NIE!