czwartek, 4 października 2018

Shinya Tsukamoto - ''Nie oglądam filmów pornograficznych''

Tsukamoto, sięgając do popularnych japońskich gatunków, takich jak "monster movie" czy "pinku eigu", tworzy dzieła przesiąknięte oryginalną estetyką wynikającą ze szczególnego podejścia do obrazu. W ubiegłym roku Japończyk otrzymał za "Rokugatsu no hebi" dwie nagrody w Wenecji, dzięki czemu jego filmy wpadły pod lupę światowej krytyki filmowej. Dla wielu widzów Tsukamoto jest przede wszystkim twórcą kultowego debiutu "Tetsuo", przełomowego dzieła o narodzinach nowego człowieka. Oto krótka rozmowa z tym twórcą.

Przemek Lewandowski: Czy jest Pan twórcą "odosobnionym", czy też wpisuje się Pan w jeden z bieżących nurtów kina japońskiego?

Shinya Tsukamoto: Z całą pewnością moja twórczość nie mieści się w głównym nurcie japońskiej kinematografii. Od czasu, kiedy czternaście lat zrobiłem "Tetsuo", moje filmy są oglądane przez pewną grupę widzów, przy czym nie jest to grupa zbyt liczna. Moja widownia powiększyła się dopiero po zeszłorocznej nagrodzie dla "Rokugatsu no hebi" w Wenecji.

PL: A w tym drugim nurcie... jest Pan jego częścią, czy też sytuuje się na jego peryferiach?

ST: Cechą współczesnej kinematografii jest to, iż każdy tworzy jakby oddzielnie. Nie można wydzielić kilku podstawowych nurtów, w których poszczególni twórcy się mieszczą. Każdy tworzy jakby sam. Wszyscy razem wzięci, patrząc na to z góry, tworzą japońską kinematografię. Odnoszę wrażenie, że tak należy rozumieć obecny stan kina w Japonii.

PL: Kino japońskie słynie z tematyki historycznej. Młodzi twórcy pomijają ją. Czyżby ich to zupełnie nie interesowało?

ST: Nie można powiedzieć, że młodzi japońscy twórcy nie interesują się kinem historycznym. Takeshi Kitano kończy właśnie pracę nad takim filmem. Sam chciałbym coś takiego zrobić. W ostatnich latach zauważa się wielką i stale rosnącą popularność filmów historycznych. Ja sam wychowałem się na filmach starych mistrzów. Brak tych tematów w mojej twórczości wynika z tego, że obecnie koncentruję się na pokazywaniu współczesnej Japonii. Interesuje mnie życie współczesnych Japończyków we współczesnych miastach.


PL: "Tetsuo" to film szalenie intensywny i brutalny. Jak był on odbierany w Japonii w momencie swojej kinowej premiery?


ST: Widzowie w Japonii wyraźnie się podzielili. Ci, którzy go nie zaakceptowali, odrzucili go kompletnie, z drugiej strony wielu maniaków widziało ten film po pięćdziesiąt razy. Sam zostałem wychowany na japońskich animacjach i komiksach, w których okrucieństwo odgrywało ważną rolę. To, co określa pan jako brutalne, nie jest w "Tetsuo" okrucieństwem realnym. To jest brutalność komiksowa, tę inaczej się odbiera. To brutalność nierealna.

PL: Skąd czerpie Pan inspirację do swoich filmów?

ST: Źródła mojej inspiracji są różne. Na pewno filmy innych twórców, zawsze ich dużo oglądałem. Dużo inspiracji czerpałem zawsze z fotografii, ze zbiorów zdjęć. W mojej twórczości niezwykle ważne były obrazy. Ostatnio coraz bardziej odchodzę od nich, coraz większe znaczenia ma dla mnie opowieść.

PL: Czy korzysta Pan z obrazów pornograficznych albo policyjnych kronik z morderstw i wypadków (wielu artystów np. John Zorn wykorzystuje je w swojej sztuce)?

ST: O pornografię często jestem pytany, zwłaszcza przy okazji mojego ostatniego filmu. Ale nie. Nie oglądam filmów pornograficznych. Erotyzm, który zawarty jest w moich filmach, wypływa ze mnie.

PL: Czy pamięta Pan swój pierwszy film, który widział Pan jeszcze jako dziecko?

ST: Tak, ale że nie należy tutaj mówić o filmie kinowym. Jestem już z pokolenia dzieci telewizji. Autor znanych na całym świecie filmów o "Godzilli" (nie chodzi tu jednak o głównego reżysera Ishiro Hondę, ale o jego asystenta Koji Kaitę) zrealizował kiedyś na potrzeby telewizji "Ultra Q". Ten film pamiętam jako pierwszy.

PL: Którego z młodych twórców tworzących w Japonii mógłby Pan wyróżnić?

ST: Jeśli chodzi o młodych twórców, to trudno mi kogokolwiek wskazać. Natomiast jeśli chodzi o pokolenie ludzi, którzy zaczynali razem ze mną, to bez wątpienia Takeshi Kitano.


PL: Jakie ma Pan plany na przyszłość? Jakieś niezrealizowane marzenia?


ST:  Film, który będę realizował w najbliższej przyszłości, będzie pogłębieniem tematu, który mnie najbardziej interesuje, a więc związków człowieka z miastem. Będzie on opowiadał o studencie medycyny, który rozpoczyna ćwiczenia z anatomii i wykonuje sekcje zwłok. Kolejny mój obraz to przyczynek do pokazania wzajemnych powiązań ludzkiego ciała z materią miasta. Jeśli chodzi o marzenie, to chciałbym zrealizować film, którego bohaterem będzie latający Tetsuo.


Wywiad przeprowadzony podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty w 2003 roku.

4 komentarze:

Deicide666 pisze...

Bardzo ciekawy i oryginalny reżyser z nieprzeciętnymi pomysłami. Bardzo lubię filmy tego pana :)

Martyna Kazimierczak pisze...

Świetny gościu i rewelacyjny reżyser! Jego kultowy ,,Tsetsuo'' to klasyka!

Mariola pisze...

Uwielbiam tego reżysera! Tworzy naprawdę niesamowite filmy, które zapadają w pamięć. Dzięki za publikację.

Anonimowy pisze...

,,Tetsuo'' rządzi!