poniedziałek, 15 października 2018

Ju-On: Shiroi rôjo (aka Grudge: The Old Lady in White); Japonia

Już osiemnaście lat minęło, odkąd pojawiły się pierwsze telewizyjne wersje Ju-On i wciąż skutecznie nas straszą klątwą, pochłaniającą coraz to nowe ofiary. Trzeba przyznać, że Shimizu zna się na rzeczy i każda kolejna część przyciągała do siebie jak magnes zapalonych i wiernych fanów kina japońskiego.
Do przewidzenia było, że twórcy nie poprzestaną jedynie na dwóch wersjach kinowych i prędzej czy później pokuszą się o kolejne części morderczej klątwy. Tak też się stało i światło dzienne ujrzały dwie, zupełnie nowe odsłony Ju-On - Ju-on: Kuroi shôjo i właśnie Ju-on: Shiroi rôjo. Gdy ten drugi wpadł w moje ręce, nie mogłam się doczekać seansu. Jednak zaraz pojawiła się obawa, czy to dzieło - bądź co bądź - zupełnie innego reżysera, dorówna kultowym już filmom Shimizu?


Film opowiada tak naprawdę dramat pewnej rodziny, która została brutalnie pozbawiona życia przez jednego z jej członków. Sprawcą tej okrutnej zbrodni jest młody chłopak, który po niezdanym egzaminie zostaje oczerniony przez najbliższych. W Wigilię z zimną krwią i okrutnym wyrachowaniem morduje zarówno rodziców, jak i siostry oraz babkę. Następnie udaje się do parku, gdzie popełnia samobójstwo wieszając się na drzewie. Wszystko to nagrywa na taśmę magnetofonową, która - jak się później okaże - będzie miała destrukcyjny wpływ na każdego, kto ją przesłucha.

Tyle fabuła. Pytanie tylko, na ile jest ona wierna Klątwom Takashi Shimizu? Otóż problem w tym, że ma się nijak do swoich poprzedników. Tak naprawdę jedynym wspólnym motywem, który łączy wszystkie te filmy, to motyw tytułowej klątwy oraz ogólna budowa filmu. Mamy okazję poznać historię ośmiu osób, których dotknęła klątwa...starej kobiety w bieli. No i właśnie, pojawia się tu pierwsze niezrozumienie. Nie rozumiem dlaczego jako źródło klątwy jest tu obsadzona stara kobieta, która okazuje się babcią w nieszczęsnej rodzinie. Nie była ona postacią aż tak nazbyt charakterystyczną i nie zginęła też w aż tak okrutny sposób (w porównaniu do innych domowników), aby pałać żądzą zemsty i krzywdzić każdego. Już bardziej pasowałaby mi do tego mała Mirai, która miała powody aby pałać nienawiścią. Jednak jest jak jest, ale motywu tego zupełnie nie jestem w stanie pojąć.
Dalej - nie mamy już nawiedzonego domu, co może skutecznie popsuć zabawę, no i przede wszystkim nie ma ani Toshio ani Kayako. Wprawdzie jest krótki epizod, w którym widzimy małego chłopca przypatrującego się przez szybę pluszowemu pieskowi, jednak nie bardzo mogę tę scenę do czegokolwiek ''przyczepić'' i nie widzę nawet sensu w tym, że została tam umieszczona. Równie dobrze mogło by tego wątku nie być i też nic by się nie stało...

No dobrze...to tyle porównań z dziełami Shimizu. Jednak przechodząc do samego filmu powiem, że...jest ok. Nie można mu zarzucić braku klimatyczności, krwawych i mrożących krew w żyłach scen oraz odrobiny brutalności.
W niektórych momentach faktycznie można się przestraszyć i podskoczyć na fotelu, jednak tak bardzo boli mnie brak Kayako Saeki, która przecież ''napędzała'' wcześniejsze produkcje, że bawiłabym się całkiem przyzwoicie, gdybym nie miała świadomości, że film nosi tytuł Ju-On.

Jako horror, to Ju-on: Shiroi rôjo wypada porządnie i naprawdę można film sobie po zmroku obejrzeć. Wrażenia będą. Jednak jako kontynuacja Klątwy zapoczątkowanej przez Takashi Shimizu, na tle swoich poprzedników wypada mizernie. Niestety, ale oczekiwania były, jednak tak naprawdę nic tu na kolana nie powala. Trudno...

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Ryûta Miyake

Scenariusz:
Ryûta Miyake
Takashi Shimizu

Rok produkcji:
2009

Obsada:
Hiroki Suzuki
Ichirôta Miyakawa
Natsuki Kasa
Akina Minami
Marika Fukunaga
Chie Amemiya
Aimi Nakamura
Akiko Hoshino
Eiichi Ôkubo
Sumire Arai
Yasuo Gotô
Mihiro
Chinami Iwamoto
Shûsei Uto
Takuji Suzuki


2 komentarze:

Nelonen pisze...

Taki sobie ten film. Szkoda, że praktycznie nie nawiązuje do kultowego horroru Shimizu. To już zupełnie inna bajka... Jako horror może i jest ok, ale w nawiązaniu do ,,Klątwy'' Takashiego Shimizu, to już zupełnie inna historia nie mająca związku z pierwowzorem.

Generation pisze...

Film taki sobie. Jako horror może i się sprawdza, ale jako kontynuacja dzieła Shimizu to już nie szczególnie.
Film praktycznie nie ma związku z pierwowzorem, jedyne co go łączy z horrorem Takashiego, to tytuł...NIESTETY.