Gdy usłyszałam o nim po raz pierwszy zbierając materiały do pracy magisterskiej, której główną tematyką był właśnie film Ring, nie ukrywałam swojego zaskoczenia. Nie często bowiem zdarza się, aby Koreańczycy kopiowali dzieła filmowe swoich wyspiarskich sąsiadów, choć podobna sytuacja zdarzyła się także w roku 2007, kiedy powstał koreański Geomeun jip (''Black House''), którego fabuła powstała na podstawie japońskiego filmu Kuroi ie (''The Black House'') z 1999 roku. Mogę jedynie przypuszczać tylko, że pierwotne dzieło, czyli książkowy pierwowzór Suzuki zrobił tak oszałamiające wrażenie, że wszyscy filmowcy porwali się, aby ów niesamowitą historię przenieść na taśmę filmową. W tym wypadku i Koreańczycy dorzucili swoje ''pięć groszy''.
Seon-Joo jest reporterką, która angażuje się w śledztwo dotyczące śmierci grupy nastolatków. Jedną z ofiar była jej siostrzenica. Ostatecznie dochodzi do wniosku, że przyczyną wszystkich tajemniczych zgonów jest kaseta wideo, na której zostały zarejestrowane dziwne obrazy. Wydaje się ona być przekleństwem, gdyż wszyscy, którzy ją obejrzeli, umierali w przeciągu tygodnia.
Reporterce postanawia pomóc doktor Choi, który uważa, że za wszystkim stoją zjawiska nadprzyrodzone. Oboje postanawiają odkryć prawdę.
Jak widać po powyższym opisie fabuły Ring Virus nie odbiega zbytnio od swojego japońskiego odpowiednika..
Trzeba przyznać, że cała historia Ringu jest znakomita i bardzo łatwa w odbiorze, aczkolwiek zapewne każdy inaczej zinterpretuje poszczególne motywy ukazane w filmie. Jednak koreańska wersja o przeklętej kasecie jest o wiele prostsza niż dzieło Japończyka.
Być może sęk w tym, że zostały tu pomieszane wątki występujące zarówno w powieści Koji Suzuki, jak i w filmie Nakaty. Niestety z drugiej strony poprzez taki miszmasz, film stracił na logice poszczególnych scen. Jednym z takich właśnie nieudanych ''zabiegów'' połączenia różnych motywów jest sam ''przeklęty film'', gdzie pomieszano obrazy z książki i filmu.
Dalej, nie rozumiem dlaczego reżyser Dong-bin Kim zadecydował, aby naszą ''złą bohaterkę'', czyli Eun Suh (odpowiednik Sadako) umieścić w nocnym klubie?! Być może podpowiedzią będą tu różnice kulturowe, na co zwróciłam uwagę w swojej pracy magisterskiej, ale nie będę się tu nad tym rozwodzić.
Film traci poprzez brak klimatu, tajemniczości, grozy i mistycyzmu, jakim charakteryzował się japoński Ring. Owszem, niektóre sceny są ciekawe, ale jednak to nie to, co potrafi przerazić. Pod tym względem Ring Virus jest słaby od swojego japońskiego odpowiednika.
Do minusów zaliczam także brak głosu w słuchawce telefonu, który oznajmia, że zostało nam tylko siedem dni. Zamiast tego mamy melodię z pozytywki.
Jednak aby nie było zbyt wielu minusów, napiszę o plusach, których się dopatrzyłam.
Przede wszystkim koreańska wersja Ringu jako jedyna ze wszystkich adaptacji filmowych uwzględniła wątek hermafrodytyzmu Eun Suh, co najbardziej zbliża ją do powieści.
Kolejnym plusem jest aktorstwo, do którego przyczepić się nie mogę. Eun-Kyung Shin, która wcieliła się w rolę reporterki Seon-Joo, zagrała naprawdę przekonująco, podobnie zresztą jak Jin-young Jeong, czyli filmowy doktor Choi.
Ubolewam nieco nad tym, że niewiele widać w całym filmie Eun Suh, no ale żadne sequele i prequele koreańskie nie powstały, tak więc rozumiem, że w sumie w pierwszej odsłonie nie bardzo mamy jak poznać jej całą i jakże złożoną historię. Dlatego też zapewne wyszło tak, a nie inaczej.
Ogólnie mówiąc, film bardzo miły i przyjemny. Jeżeli ktoś wcześniej zapoznał się z dziełem Nakaty, a podejrzewam, że większość osób obejrzała japoński Ring, to z pewnością zauważy pewne braki i różnice. Warto jednak filmu poszukać i obejrzeć właśnie chociażby ze względu na występujące różnice w obu wersjach.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10
1 komentarz:
Można film obejrzeć online z napisami pl?
Prześlij komentarz