wtorek, 30 października 2018

Sigaw (The Echo); Filipiny

Gdyby wierzyć opisom na okładkach wydań, mielibyśmy w tym wypadku do czynienia z filmem, który ''zabierze nas w przerażającą podróż, do najmroczniejszej odchłani horroru''. No...wszystko brzmi pięknie, gdyby nie fakt, że horroru w filmie jak na lekarstwo. Dreszczowiec - owszem, ale w tym wypadku Yam Laranas nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Owszem, Amerykanie podchwycili pomysł i nakręcili swoje Echo i najgorsze w tym wszystkim jest to, że remake spodobał mi się znacznie bardziej - co zdarza się niezwykle rzadko. Baa...do tej pory nie zdarzyło się w ogóle. Tylko ciekawe teraz, jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy?

Były przestępca wprowadza się do starego budynku i zajmuje jedno z mieszkań. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma on za swoich sąsiadów awanturującą się rodzinę: brutalny policjant notorycznie bije swoją żonę i córkę. W całym budynku słychać ich przerażające krzyki, gdy mężczyzna postanawia ingerować, zostaje rzucona na niego klątwa.

Wiem, że zaczynam się czepiać filmu od samego początku, ale wszystko dlatego, że popełniłam jeden z największych błędów, jakie mogę popełnić ja: jako pierwszy obejrzałam remake Yama Laranas'a. Dopiero nie tak dawno wpadł mi w ręce filipiński oryginał i z czystej ciekawości zasiadłam do seansu.
Przyznam szczerze, że film ''Made in USA'' zrobił na mnie duże wrażenie. Niestety jego azjatycki oryginał już nieco mniejsze. Być może spowodowane jest to tym, że właśnie amerykański film był pierwszy, a potem nie ujrzałam już niczego nowego. Ale nie to jest tu najbardziej istotne, gdyż moim zamiarem jest się skupić bardziej na charakterystyce filmów, z dużym naciskiem na produkcję...Laranas'a (tak, tak, to ten sam reżyser od remaku).

Wersja z 2004 roku (oryginał) posiada nieco więcej scen (i to całkiem niezłych), których próżno szukać w wersji amerykańskiej. Oczywiście bardzo się cieszę, że nie zostało wszystko żywcem ''zerżnięte'', bo przynajmniej azjatycki film mógł mnie jeszcze tym i owym zaskoczyć. Jednak nie da się ukryć, że remake jest niemal wiernym odzwierciedleniem Sigaw, co popsuło mi zabawę, bo naprawdę niewiele rzeczy uległo zmianie.

Na początku wspomniałam, że horroru tu zbyt dużo nie ma i wcale nie mam tu na myśli krwawych scen, ale ogólnie grozy w filmie nie doświadczyłam, co mnie troszkę zasmuciło, ale grunt to się dobrze bawić, jednak i z tym różnie tu bywa...
Głównym problemem, na który zwróciłam uwagę jeszcze w trakcie trwania filmu, to fakt, że seans mi się strasznie dłużył i doszło nawet do tego, że w pewnym momencie ukradkiem zerkałam na licznik od swojego odtwarzacza DVD. Co było tego przyczyną? NUDA...nuda przejmująco wiejąca z niektórych sekwencji. Nic nowego, tylko powtarzający się non-stop schemat: uciekającej przed brutalnym mężem kobiety, która prosi o pomoc innych lokatorów, a potem potworne odgłosy tego, co dziś nazywamy ''przemocą domową''...no i tak przez ponad godzinę. W końcu przecież może się to znudzić.

Nie powiem, bo dużym plusem jest aktorstwo. Wszyscy wcielili się w swoje role znakomicie, przez co stworzyli postacie autentyczne i przekonujące. Raz odczuwamy współczucie dla maltretowanej kobiety i jej córki, innym razem złość i gniew, gdy na ekranie pojawia się brutalny policjant.
Kolejnym plusem filmu jest dźwięk i obraz, dzięki którym film niemal ożył.
Niestety ubolewam nad brakiem polskich napisów do wersji filipińskiej, dodatkowo trafiłam na wersję z mikroskopijnymi napisami angielskimi, co spowodowało, że niemal z nosem w ekranie siedziałam przez całość filmu.
No cóż, taki to już urok azjatyckich produkcji w Polsce...jeśli coś się ciekawego pojawi, możemy się tylko modlić i liczyć na to, że ktoś się zlituje i w miarę szybko przetłumaczy filmowe dialogi, co nam-fanom umożliwi w 100% zrozumiały seans.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Yam Laranas

Scenariusz:
Roy C. Iglesias
Yam Laranas

Rok produkcji:
2004

Obsada:
Jomari Yllana
Richard Gutierrez
Iza Calzado
Angel Locsin
James Blanco
Ella Guevara
Lui Manansala
Tessie Villarama
Pocholo Montes
Geric Albero
Ronnie Lazar


Brak komentarzy: