wtorek, 30 października 2018

Shutter (aka Shutter - Widmo); Tajlandia

Aż dziw bierze, że film ten powstał dzięki pracy dwóch młodych i nikomu dotychczas nieznanych filmowców (obaj nie mieli ukończonych 25 lat). Dzieło to jest tak niesamowite i tak niemal profesjonalnie zrobione, że już krótko po swojej światowej premierze, która odbyła się we wrześniu 2004 roku, stał się on ikoną tajskiego kina grozy, a w niedługi czas potem okazało się, że jest to także najbardziej dochodowa rodzima produkcja grozy. Mimo, że film ten nie wnosi nic nowego do azjatyckiego gatunku horroru i znów będziemy śledzić poczynania młodych ludzi, których celem będzie udobruchanie mściwego ducha kobiety i po raz ''enty'' kluczem do rozwiązania zagadki będzie przeszłość, to jednak uważam, że tytuł ten nadaje się idealnie na wspólne wieczory ze znajomymi, a i przestraszyć będzie się można niejeden raz.

Młody fotograf Tun wraca ze swoją dziewczyną samochodem po wspólnym wieczorze spędzonym z przyjaciółmi. W pewnej chwili samochód uderza w dziewczynę, która nagle pojawiła się na drodze. Jane, dziewczyna Tun'a chce zgłosić incydent policji, jednak jako że oboje pili alkohol postanawiają uciec z miejsca wypadku.
Mija kilka dni. Tun podczas wywoływania zdjęć zauważa na nich jakiś cień, którego początkowo nie może zidentyfikować. Po wnikliwej analizie oboje z Jane dochodzą do wniosku, że jest to twarz dziewczyny, którą potrącili owej feralnej nocy.
Jakiś czas potem przyjaciele Tun'a zaczynają ginąć w dziwnych okolicznościach.


Po powyższym opisie można przypuszczać, że oto powstał kolejny Ringo-podobny twór. Po raz kolejny pojawia się motyw długowłosej dziewczyny, która nawiedza swoich oprawców, po raz kolejny udział ''biorą'' sprzęty elektroniczne (w tym wypadku jest to aparat fotograficzny). Wcześniej były to już telewizory, telefony komórkowe czy kasety wideo.
Ok, ale teraz można zadać pytanie, czy oglądając po raz setny długowłosą zjawę jest ona w stanie wywołać w nas jeszcze strach czy już może ziewanie?
Zapewniam, że Shutter jest dziełem, gdzie ziewać nie powinniśmy. Co jest tego powodem? Przede wszystkim sprawnie rozwijająca się akcja oraz tempo. Całościowo film wypada energicznie, aczkolwiek nie doświadczymy tu akcji pełnej strzelania czy mordobicia. Jednak sceny, gdzie nasza zjawa atakuje bohaterów naprawdę spodobają się każdemu miłośnikowi azjatyckich straszaków i zapewniam, że są niemniej efektowne od tych, jakie dane nam było oglądać w Ju-On (a przynajmniej co niektóre).
Należy zwrócić uwagę na niektóre sceny, które zostały zrobione niesamowicie, jak np. ta, kiedy to Tun zostaje w pustej sali po skończonej sesji zdjęciowej i wtedy flesz od aparatu sam zaczyna błyskać. W każdej kolejnej chwili mamy wrażenie, że do mężczyzny coś się zbliża. Kolejną niesamowitą sceną jest ucieczka bohatera po opustoszałym korytarzu hotelowym oraz po schodach, gdzie non-stop mija to samo piętro. Efekt jest niesamowity...

Ciekawym motywem, jaki został w filmie pokazany, to praca redaktorów, którzy zajmują się publikowaniem zdjęć o tematyce paranormalnej (tu chodzi głównie o zdjęcia duchów). Widzimy, jak łatwo spreparować takie zdjęcie i większość takich fotomontaży zamieszcza się na łamach takich magazynów. Pewnie w rzeczywistości co niektóre magazyny i serwisy internetowe robią to samo, sprzedając zdjęcia i filmy jako najczystsza prawda. ;)
Sama tematyka filmu i aspekt ''uchwycenia'' ducha na kliszy filmowej nie jest niczym nowym, gdyż nie od dziś wiadomo, że tego typu eksperymenty były przeprowadzane już w XIX wieku i niektóre z uzyskanych wówczas efektów były zadowalające.

Kolejną problematyką, na jaką natrafiamy podczas oglądania Shutter, to podłość ludzka. Tun - wydawać by się mogło miły, spokojny i przyjazny młody mężczyzna, okazuje się tak naprawdę bezdusznym i zadufanym współmordercą, który przez wiele lat skrywał w sobie potworną zbrodnię, której był świadkiem i po części przyczynił się do śmierci dziewczyny, którą w gruncie rzeczy wykorzystał.

Natrafiłam na opinię, że film jest nudny i nie wszystkim przypadł do gustu. Wiadomo, film jest filmem i różnym ludziom podoba się co innego, ale dla mnie dowodem, który przemawia za ''wielkością'' tej produkcji to fakt, że spodobał się on moim znajomym - zagorzałym przeciwnikom azjatyckich horrorów. To była miła niespodzianka.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10


Reżyseria:
Banjong Pisanthanakun
Parkpoom Wongpoom

Scenariusz:
Banjong Pisanthanakun
Sopon Sukdapisit
Parkpoom Wongpoom

Rok produkcji:
2004

Obsada:
Natthaweeranuch Thongmee
Ananda Everingham
Krai Kanchit
Abhijati 'Meuk' Jusakul
Sawai Poomring
Panu Puntoomsinchai
Jitrada Korsangvichai
Titikarn Tongprasearth
Watthanapom Wannacome
Thamonwan Srinatsomsuk
Chachchaya Chalemphol
Teranet Jongaramrumgrueng
Sivagorn Muttamara
Binn Kitchachonpong
Duangpom Sontikhan
Panitan Mavichak Nuch
Samruay Jaratjaroonpong
Natraya Rotthirawanit
Twich Chombuatong
Saifon Nanthawanchal
Tanapon Chansming
Suthiphong Bhibalkul
Vasana Chalakom
Kachomsak Naruepatr
Unnop Chanpaibool
Manop Boonwipas
Achita Wuthinounsurasit
Panu Puntoomsinchal


3 komentarze:

Kokkuri San pisze...

Uwielbiam ten horror! Obejrzałam raz i koszmarnie się bałam.

Karolina Bogucka pisze...

Film świetny. Temat w sumie nieco oklepany, jednak całokształt przedstawia się naprawdę fajnie. W szczególności, że nie było żadnej zabawy w litość, tylko "winny" poniósł karę. Bez zbędnych sentymentów.

Adrian Manilski pisze...

Jak dla mnie to jeden z lepszych azjatyckich horrorów. Naprawdę rzadko który horror zdoła mnie przestraszyć. Jednak filmowi "Shutter – Widmo" się to udało. Jeden z lepszych w swoim gatunku. Do tego końcówka filmu jest bardzo zaskakująca.