piątek, 2 listopada 2018

Batoru rowaiaru (aka Battle Royale); Japonia

Kiedy w roku 1999 na rynku ukazała się niesamowita książka japońskiego pisarza Kōshuna Takamiego, zatytułowana Batoru rowaiaru (バトル・ロワイアル), nikt chyba nie przypuszczał, że oto rok później dane nam będzie oglądać na dużym ekranie znakomitą adaptację powieści, a zarazem jeden z najlepszych japońskich filmów akcji ostatnich dziesięciu lat. Tematykę, jaką podjęła książka i co za tym idzie także i film, jest nawet i dziś jak najbardziej na czasie, choć mam nadzieję, że dosłownie nie doświadczymy tak skrajnej anarchii wśród młodzieży i zwyrodnienia, jakie mamy okazję oglądać w filmie Fukasaku.


UWAGA! PONIŻSZY OPIS FABUŁY ZAWIERA WĄTKI SPOILEROWE!

Akcja Battle Royale rozgrywa się w przyszłości. Jedyną wskazówką odnośnie czasu jest informacja, że wydarzenia dzieją się na początku nowego tysiąclecia. Piętnaście procent ludności Japonii jest bez pracy, wśród młodzieży szerzy się anarchia i ogólny brak poszanowania dla starszych. Rząd, obawiając się całkowitego osłabienia swoich wpływów, postanawia wdrożyć w życie projekt BR (Battle Royale). Raz do roku drogą losowania wybrani zostają uczniowie jednego z liceów, którzy trafianą na bezludną wyspę aby rozegrać makabryczną grę. Jej zasady są proste: przez trzy dni uczestnicy gry będą przemierzać wyspę w celu wyeliminowania pozostałych zawodników – swoich szkolnych kolegów. Jeżeli po trzech dniach przy życiu pozostanie więcej niż jeden zawodnik, wszyscy ocaleli zginą. Każdy uczestnik wyposażony zostaje w skromny ekwipunek: rację żywnościową, mapę, kompas i jakiś rodzaj broni – ktoś może dostać karabin maszynowy, ktoś inny zaś lornetkę.
Młodzież, nie dowierzając temu, co się dzieje, rozpierzcha się po wyspie z mętlikiem w głowie, starając się znaleźć odpowiednie dla siebie wyjście z sytuacji. *

Początkowo, zaraz po sukcesie książki, Battle Royale doczekał się także piętnastotomowej mangi, która równie szybko zdobyła uznanie wśród fanów. Film jednak okazał się ogromnym sukcesem. Szokująca fabuła, w której młodzi ludzie muszą się eliminować nawzajem przyciągnęła rzesze widzów na całym świecie. I chyba właśnie w fabule tkwi klucz do sukcesu tej produkcji. Całość sprawia niesamowite wrażenie i akcja, jaką dane nam będzie oglądać wciąga widza w wir wydarzeń niczym tornado. Nie ma tu chwili wytchnienia i czasu na nudę. Co chwilę ktoś ginie, co chwilę słyszymy strzały, krzyki konających młodych ludzi, którzy właśnie stracili życie z rąk swoich przyjaciół.
No właśnie. Slogan reklamowy filmu brzmi: Czy jesteś w stanie zabić swojego najlepszego przyjaciela? Film dogłębnie porusza problem prawdziwej przyjaźni, zaufania pomiędzy uczniami, którzy do tej pory potrafili się wspólnie bawić, śmiać się, kochać. Teraz przyszło im się zmierzyć z okrutną grą, jaką tak naprawdę jest życie...dorosłe życie.
Nie można tej produkcji zarzucić braku brutalności i dużego rozlewu krwi. Wszystko dzięki najróżniejszym ''środkom eliminacji'', które trafiają do rąk naszych bohaterów. Mają oni do dyspozycji uzi, kusze, noże, pistolety, granaty, siekiery, paralizatory czy też zwykłe domowe naczynia. Trzeba przyznać, że jatka jest naprawdę niezła i oczywiście nie ogląda się przyjemnie takich obrazów, zdając sobie sprawę, że za broń chwytają młodzi ludzie. Jednak pomijając ten wątek - w filmie wypada to naprawdę znakomicie.

Bez wątpienia film uderza tu także w problematykę brutalności wśród młodzieży. Przecież co chwilę słyszymy w telewizji, że oto w Ameryce (przykładowo) kolejny nastolatek wparował do szkoły uzbrojony po zęby i powystrzelał połowę ludzi. Czyli w sumie to nic nowego, ale jednak temat drażliwy dla wielu.

Wprawdzie na wyspie mamy ponad 40 uczniów, to tak naprawdę cała akcja skupia się w obrębie 5-6 osób, których losy śledzimy od początku do końca. Oglądamy ich walkę o przetrwanie, co sprawia, że po jakimś czasie zaczynamy czuć do nich sympatię i najchętniej chcielibyśmy, aby każdy z nich się uratował. Niestety, nie jest to jednak możliwe. Każdy z nich jest wręcz zmuszony do zabicia swoich znajomych, przyjaciół, aby przeżyć.

Mamy okazję na ekranie podziwiać także znakomitego reżysera Takeshi Kitano, który wyreżyserował między innymi wspaniałe Lalki (Dooruzu) w 2002 roku. Tu jego występ jest niezapomniany. Zresztą w ogóle obsada filmu jest powalająca, bo obok znakomitego Kitano zobaczymy tu także m.in. Chiaki Kuriyame (EkusuteYôkai daisensôShikoku, etc...) czy też Tatsuya Fujiware (SabuDeath NoteKamen gakuen, etc...)

Prawdą jest, że przemoc odgrywa w filmie dużą rolę i niekiedy wszystko wygląda wstrząsająco, choć z drugiej strony nie mamy tu żadnego extreme, a szokujące jest jedynie to, że masakry tej dokonują nastolatkowie i to jest tak naprawdę niepokojące.

W filmie dostrzeżemy także pewne refleksje społeczeństwa oraz te, dotyczące ludzkiej natury. Uderza on w sedno prawdziwego życia: czym jest strach, nieśmiałość, oszustwo, miłość, zazdrość, upokorzenie i bezsilność.

Podsumowując: Battle Royale ma znacznie więcej do zaoferowania niż orgia krwi i bezsensownej przemocy, jak niektórzy twierdzą. Są jego przeciwnicy, jak i zwolennicy, ale jedno jest pewne - seansu produkcji Fukasaku po prostu nie da się zapomnieć.
Film ten jest z pewnością dla widzów, którzy po pierwsze: lubią kino japońskie; po drugie: lubią kino, które nie boi się pokazywać prawdziwej przemocy i emocji.
Mimo szokującej tematyki, jestem pewna, że warto dać Battle Royale szansę.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10

Reżyseria:
Kinji Fukasaku

Scenariusz:
Kenta Fukasaku

Rok produkcji:
2000

Obsada:
Takeshi Kitano
Masanobu Ando
Chiaki Kuriyama
Kou Shibasaki
Taro Yamamoto
Aki Maeda
Tatsuya Fujiwara
Sousuke Takaoka
Takashi Tsukamoto
Yukihiro Kotani
Yuko Miyamura
Yasuomi Sano
Osamu Ohnishi
Haruka Nomiyama
Ryou Nitta

* http://pl.wikipedia.org/wiki/Battle_Royale


3 komentarze:

Mateusz Pasierbik pisze...

Jeden z lepszych japońskich filmów, jakie oglądałem. To przede wszystkim szokujący i niezmiernie brutalny obraz. Szkoda tylko, że temat takich ,,młodzieżowych igrzysk'' wykorzystywany jest w kinie niezmiernie często, czego przykładem są nie tak całkiem dawne ,,Igrzyska śmierci''.

schizer pisze...

Gdyby patrzeć z perspektywy lat, to film ten jest już kultowy, ale jednoczesnie bardzo przeciętny.

Anonimowy pisze...

Manga była bardziej realna niż film. W filmie, uczestnicy dostawali 10-sekundowy ostrzał z karabinu i nadal żyli i zdążyli powiedzieć swoje ostatnie słowa, wstać, usiąść się po czym opadała im głowa jak w jakichś kreskówkach. Ten gościu co sam się zgłosił miał niekończącą się amunicję i wszystko wydawało się takie sztuczne, czekam z niecierpliwością na nową wersję ...