piątek, 2 listopada 2018

Blood: The Last Vampire; Japonia

Rok 1966, kilka miesięcy przed wojną w Wietnamie. W pobliżu Yokota Air Base, amerykańskiej placówki wojskowej na terenie Japonii, dochodzi do serii tajemniczych zgonów. Wkrótce do prowadzonej w bazie szkoły przybywa nowa uczennica, Saya. Nikt nie przypuszcza, że ponura i opryskliwa dziewczyna nie jest zwyczajną nastolatką i, że jest tu by wykonać misję – zabić chiroptera, potwory żywiące się krwią odpowiedzialne za niewyjaśnione zabójstwa, ukrywające się w bazie pod ludzką postacią. W nadchodzącą noc Halloween placówka stanie się areną krwawych i przerażających wydarzeń kiedy Sayi przyjdzie stoczyć wyjątkowo ciężką walkę...

„Blood: The Last Vampire” to dla części fanów anime pozycja wręcz kultowa, majstersztyk akcji i horroru. Są jednak i tacy dla których to tylko wydmuszka, odpowiednik niezbyt inteligentnego amerykańskiego blockbustera wizualną efektownością przesłaniającego brak rozwiniętej fabuły, o jakiejkolwiek głębi nie wspominając. Ja sytuowałbym się gdzieś pomiędzy tymi stanowiskami. To, co oczywiste, to, że wizualnie film jest arcydziełem, które mimo upływu dziesięciu lat i postępów w animacji komputerowej nie postarzało się ani trochę. Pod względem połączenia elementów 2D i 3D i oddania światłocienia mogą się z nim chyba równać tylko „Ghost in the Shell: Innocence” (późniejsze dzieło tego samego studia, Production I.G.) oraz trwający projekt „Rebuild of Evangelion”. Oczywiste jest też, że świetne, intensywne sceny walk muszą robić wrażenie. Niestety oczywiste jest także, że to wszystko niekoniecznie rekompensuje zbyt krótki czas seansu (ok 45 minut!), a przede wszystkim banalną, pozbawioną w istocie zaskoczeń opowieść i ledwie naszkicowane postacie na czele z główną bohaterką, która może i ma pewną charyzmę, ale poznajemy ją tak słabo, że ciężko ją polubić, nie mówiąc o utożsamieniu się z nią. Na szczęście jednak, wcale nie jest oczywiste, że te ułomności całkowicie przekreślają „Blood: The Last Vampire”, poza warstwą wizualną produkcja Hiroyukiego Kitakubo ma bowiem do zaoferowania coś jeszcze.

Tym czymś jest klimat, mroczny, gęsty, prawdziwie horrorowy. Zbudowany przez niezwykle ciemne, brudne barwy w jakich utrzymany jest film, przez drobne sugestie demonicznego pochodzenia chiroptera, przez zimne i nieprzeniknione zachowanie Sayi, które w paru scenach okazuje się jednak być atutem. Potęgowany przez fakt, że większość wydarzeń oglądamy oczami nieszczęsnej pielęgniarki Caroline (jedynej sympatycznej postaci w tym filmie) nagle wciągniętej w pozbawioną litości, brutalną rzeczywistość walki z wampirami. To ten klimat sprawia, że mimo całego niedosytu jaki to anime pozostawia, rzucającego się w oczy zwłaszcza w zestawieniu z inspirowanym nim znakomitym serialem „Blood +”, chce mi się do niego wracać i robię to z przyjemnością.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10


Reżyseria:
Hiroyuki Kitakubo

Scenariusz:
Kenji Kamiyama

Rok produkcji:
2000

Obsada:
Youki Kudo
Joe Romersa
Saemi Nakamura
Rebecca Forstadt
Stuart Robinson

Autor: Łukasz Grela


2 komentarze:

Matias pisze...

Uwielbiam! To anime miażdży i mogę oglądać je naprawdę wiele wiele razy :)

AnimeFan pisze...

Anime takie sobie, trochę akcji i właściwie zero fabuły. Może gdyby trwało trochę dłużej, to wypadłoby zdecydowanie lepiej.