Trauma rodzinna zawsze była w pewnym stopniu częścią gatunku horroru. Pomysł dysfunkcyjnej rodziny wrzuconej w nakręcający się koszmar zaowocował jednymi z najlepszych dzieł tego gatunku, od Heditary (2018), Babadook (2014) po Opowieść o dwóch siostrach (2003) i innych podobnych filmów grozy. Umma to kolejny horror opowiadający o zmaganiach z wewnętrznymi demonami, związanymi z konfliktami rodzinnymi i strachem przed samotnością. Bardzo lubię koreańską kulturę grozy i folklor, a co za tym idzie - bardzo cenię sobie również horrory z tego zakątka Azji. Ok, tu może nie do końca jest to typowy koreański horror, bo film został nakręcony w USA, ale to co zwraca moją uwagę na ten film, to właśnie nawiązanie do koreańskich ludowych tradycji, gdzie od czasu do czasu natrafimy na jakiś tam drobny element grozy...a bynajmniej w założeniu miał się on gdzieś tam pojawić. Coś poszło jednak nie do końca tak, jak miało iść i tak naprawdę wyszło z tego bardziej dramatyczne widowisko, niż klasyczny horror.
Amanda prowadzi samotne życie ze swoją córką Chris na ich farmie zupełnie pozbawionej sieci. Amanda pracuje jako pszczelarka i zajmuje się hodowlą kurczaków. Obie kobiety żyją bez jakiejkolwiek technologii, gdyż może to być niebezpieczne dla „choroby” Amandy. Pewnego dnia przybywa wujek Amandy, który przywiózł szczątki jej niedawno zmarłej Ummy (matki po koreańsku). Amanda nie utrzymywała kontaktu z matką przez wiele lat. Między kobietami wydarzyło się coś strasznego i wkrótce Amanda widzi zjawy swojej matki, gdy stopniowo konfrontuje się ze swoją traumą z przeszłości.
Chociaż film nie działa tu na poziomie typowego horroru, bardzo szybko wkracza na terytorium jump-scare'u, co początkowo podobało mi się. Zaciekawiło mnie to, że historię osadzono w tradycjach koreańskiego horroru. Na początku filmu są sekwencje, w których omawiana jest „Umma”, w których jej zły duch objawia się w tle. Zjawa nadal czai się w cieniu, aż w pełni wyłania się z przerażającym planem. Reżyserka Iris Shim rozumie subtelność pojawiania się duchów wkradających się do kadru, aby drwić i straszyć. Szkoda, że film zdecydował się porzucić te bardziej niepokojące czynniki na rzecz bardziej typowych jump-scare'ów.
Oczywiście w dużej mierze w grę wchodzą tu elementy nadprzyrodzone, duch Ummy z pewnością sprawia, że jej niespokojny duch i gniew stają się widoczne, ale tropy gatunkowe są używane bardziej jako metafora napiętych relacji rodzinnych, tożsamości kulturowej, rozwiązywania pokoleniowych trudności, poczucia winy i odkrywania niepokojącej dynamiki matki i córki. To wcale nie jest takie złe, myślę, że zostało całkiem dobrze wykorzystane, a film ma świetną atmosferę i bardzo napięte, a nawet zaskakujące jump-scare, które są dobrze wykonane, ale nie jest to tradycyjny horror i przestrzegam każdego, kto się tego spodziewa. Raczej podobały mi się elementy koreańskiej historii o duchach, której akcja rozgrywa się gdzieś na południowym zachodzie Ameryki, wygląda świetnie i dobrze się ogląda, ale najlepszą rzeczą w filmie jest fenomenalna gra Sandry Oh, która głęboko oddaje udrękę, poczucie winy i strach, których doświadczają bohaterowie. Sandra Oh, która jest już bardzo szanowaną i uznaną gwiazdą, wniosła do swojej roli Amandy głębię i emocje. Naprawdę wierzyłam w jej strach i traumę. Jej portret kogoś, kto jest złamany przez swoją przeszłość i ucieka od teraźniejszości, jest czymś, z czym wielu widzów może się utożsamiać. Stewart jest także świetna w roli zbuntowanej nastolatki występującej przeciwko swojej coraz bardziej nieobliczalnej matce. Jej podróż od bycia osobą samotną/zagubioną jak jej matka do bycia osobą bardziej odważną i zdeterminowaną została fantastycznie zagrana. Było kilka fajnych ról Dermota Mulroneya i Tony'ego Yi w rolach przyjaciela Sandry, Danny'ego i jej wujka.
Według mnie pierwsza połowa filmu była najstraszniejsza i najciekawsza. Paleta kolorów filmu wydała mi się bardzo intrygująca. Na początku film ma niesamowicie jasne kolory. Kiedy zaczyna się horror, oświetlenie zmienia się z jasnych kolorów na ciemnoniebieskie, szare i czarne. Zdjęcia Matta Flannery'ego naprawdę pomogły zachować właściwą równowagę emocji i horroru. Dla mnie ten wynik też był najważniejszym wydarzeniem.
Najciekawszym aspektem Ummy jest tragiczna historia zerwanej relacji córki z matką. Widzieliśmy już tę dynamikę między matką a córką/synem, a jedną z najmocniejszych cech filmu jest temat samotności. Ciągły strach Amandy przed zostaniem matką uczynił ją skorupą człowieka. W jej relacjach z własną córką zaczynają pojawiać się pęknięcia. Tutaj jest prawdziwy horror. Lęk przed samotnością w życiu.
Cykl filmu wydaje się być niemal dziedziczny. Zerwanie relacji Amandy z matką z powodu jej obsesji na punkcie zatrzymania Amandy tylko dla siebie głęboko pogłębia konflikt między Amandą i Chris, nawet jeśli Amanda nie jest świadoma jej niezamierzonych działań. Mam wrażenie, że Umma odniosłaby ogromne korzyści, gdyby Iris Shim zdecydowała się na znacznie bardziej ponury psychologiczny horror/dramat w stylu A Tale of Two Sisters (2003) Ji-woon Kima. Uważam, że wykorzystanie przez Shima koreańskich tradycji i ideologii, takich jak rytuały, pomogło nadać filmowi prawdziwe poczucie tożsamości, jednak mam ogromne poczucie niedosytu. Mimo, iż film zagrany został bardzo sprawnie i z uwagi na moje zamiłowanie do k-horroru myślałam, że ten obraz będzie sprawiał prawdziwą radość i rozkosz, ale szczerze nazywanie tego filmu horrorem jest niemal obraźliwe.
Pomimo początkowego zachwytu i ciekawości, bardzo szybko okazało się jednak, że Umma jest filmem przewidywalnym, nudnym częściej niż rzadziej, a poza tym jest po prostu kiepską próbą stworzenia czegoś, co mogłoby być niesamowite.
Reżyseria:
Iris K. Shim
Scenariusz:
Iris K. Shim
Rok produkcji:
2022
Obsada:
Sandra Oh
Fivel Steward
Dermot Mulroney
Odeya Rush
MeeWha Alana Lee
Tom Yi
Hana Marie Kim
Danielle K. Golden
2 komentarze:
Film na mnie wielkiego wrażenia nie zrobił, ale z drugiej strony oglądałem też większe szmiry. Myślę, że największym błędem jest jego przypisanie do gatunku horroru. Chyba byłby inaczej odbierany, gdyby był oglądany jako dramat z elementami grozy, a nie rasowy horror. Obejrzenie zwiastuna wystarczyło, żebym wiedział, że to wcale nie będzie straszne, a przeczytanie recenzji w pewnym sensie to usprawiedliwiło. Obejrzałem go z tą wiedzą i się nie zawiodłem. Obejrzyj go, jeśli lubisz Sandrę Oh lub jakiś dramat matka-córka, ale pomiń go, jeśli głównym powodem oglądania jest strach, ponieważ tak naprawdę wcale nie jest straszny.
Bardzo średniawy film. Liczyłam zdecydowanie na więcej, a dostałam tak naprawdę nudny dramat rodzinny z nutką grozy.
Prześlij komentarz