Soetsu Minagawa, zajmował się lichwiarstwem. Pewnego dnia został zabity przez samuraja Shinazemona Fukai, podczas próby odzyskania długu. Umierając rzucił klątwę na swojego zabójcę i jego potomstwo. Wkrótce Fukai oszalał, zabił swoją żonę i siebie. Po dwudziestu latach syn Fukaia, Shinkichi zakochuje się w córce Minagawy, Oshigi - nauczycielce muzyki. Jednak wkrótce zostaje zauroczony przez uczennicę swojej ukochanej, Ohise. Podczas kłótni, mężczyzna rani nauczycielkę obok lewego oka, a jej rana staje się znamieniem ludzi, którzy zginą tragiczną śmiercią. Oshiga umiera samotnie i przysięga zabić każdą kobietę, którą kiedykolwiek pokocha Fukai.
Nakata w swoim dziele opowiada klasyczną historię o duchach, która w kulturze japońskiej jest bardzo silnie zakorzeniona. Mieszając tematykę samurajską z demonami, nawiązuje do dzieł grozy, powstałych w latach 60tych - podczas wielkiej międzynarodowej koniunktury grozy i oddaje hołd w stronę innego dzieła filmowego - Kaidan (aka ''Kwaidan, czyli opowieści niesamowite''; 1964 r.) w reżyserii Masaki Kobayashi.
Kaidan, czyli tradycyjne opowieści o duchach, po raz pierwszy pojawiły się w ustnych przekazach. Historie te zdobyły tak dużą popularność wśród Japończyków, że wkrótce zostały ,,wciągnięte'' do teatru kabuki, gdzie cieszyły się nie mniejszym powodzeniem. W roku 1888, kaidan pojawiły się w formie książki. Właśnie ona stała się podstawą dla późniejszych adaptacji filmowych, z których największą popularność zdobyła ta stworzona przez Nobuo Nakagawę w 1957 roku - Kaidan Kasane-ga-fuchi. Nakata swoją adaptacją składa swoisty hołd ,,ojcowi japońskiego horroru'' i muszę przyznać, że jest to hołd złożony z godnością.
Tyle jednak słowem historii. Czas przejść do sedna i tematu właściwego, czyli samego filmu. Przyznam, że początkowo chciałam poznać inne opinie widzów, którzy z horrorem Nakaty mieli już do czynienia, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie będę nic na temat filmu czytać i podejdę do obrazu z ,,czystym umysłem'', choć znam historię ukazaną w Kaidan - jest ona mi właściwie doskonale znana, gdyż nawiązuje do japońskiej legendy o Oiwie i jej mężu Iemonie. Kiedy zaczęłam oglądać film, od razu zrozumiałam, że będę miała styczność z dziełem niezwykłym. Jak wspomniałam - Nakata składa ukłon swoim horrorem Nakagawie, ale od razu można wyłapać, że jest to również hołd złożony w kierunku kaidan-eiga, czyli klasycznego horroru japońskiego z lat 50-tych i 60-tych.
Całość rozpoczyna się czarno-białą sceną, w której widzimy gawędziarza opowiadającego swoją historię. Kolejne sceny, które widzimy na ekranie są już ukazane z perspektywy opowiadającego. Widzimy to, co nam przekazuje. Jak się okazuje film to cała jedna historia, choć początkowo sądziłam, że - podobnie jak w horrorze z 1964 roku - będzie to zlepek różnych opowieści. Przyznam, że początek zapowiadał się bardzo dobrze: klątwa rzucona na rodzinę Fukai przez umierającego lichwiarza sprawia wrażenie piorunujące i przepełniona jest grozą, że aż miło. Z czasem jednak tempo zwalnia wręcz do ślimaczego, ale spokojnie - taki, a nie inny stan nie utrzymuje się zbyt długo, więc nie ma się co zniechęcać na zaś.
W obrazie Nakaty, poszczególne sceny oraz bohaterowie nawiązują do znanych i wcześniejszych filmów grozy w tym do horroru z roku 1959 - The Ghosts of Yotsuya (motyw oszpeconej twarzy Oshigi). Oczywiście, jakby nie było jest to horror powstały spod ręki Nobuo Nakagawy, więc o przypadku raczej nie może być mowy.
Jeżeli chodzi o sceny grozy, to w dużej mierze przeważają w momentach, kiedy Shinkich'emu ukazuje się zmarła Oshigi. Wszystko, na co spojrzy kojarzy mu się ze zmarłą żoną: zabija Ohise - widząc w niej chwilę szybciej Oshigi, nawet jego córka, która rodzi mu się po wielu latach od śmierci żony, ma dziwne znamię w okolicy lewego oka (tak, jak umiejscowiona była rana Oshigi). Zmarła małżonka nie daje naszemu bohaterowi o sobie zapomnieć i prześladuje go na każdym kroku. Jest to w pewnym sensie taka nostalgiczna groza: żadnych krwawych scen czy makabrycznej przemocy. Fanom tego pokroju horroru Kaidan z pewnością do gustu nie przypadnie. Za to miłośnikom japońskich opowieści grozy owszem.
Film pokazuje też prawo karmy, którego ofiarami stają się Oshigi i Shinkichi. Klątwa rzucona na rodzinę Fukai wiele lat temu przez ojca Oshigi ma destrukcyjną moc i nawet przeznaczenie nie ma z nią szans. Bohaterowie nie są w stanie uciec przed klątwą, a mężczyzna musi ponieść karę za grzechy swojego ojca.
Ogromne wrażenie robi strona wizualna filmu. To prawdziwy majstersztyk! Niektóre sceny naprawdę cieszą nasze oczy i ujmują swoim pięknem, jak na przykład scena, kiedy spadające krople deszczu przemieniają się w płatki śniegu (scena pierwszej rozmowy Oshigi z Shinkichim). Również widok mgieł rozciągających się nad bagnami jest widokiem piorunującym. To tylko nieliczne z tymi, które w filmie dane nam będzie podziwiać, bo jest ich tu więcej. Scen niesamowitych, o których nie sposób zapomnieć, i które sprawią, że po Kaidan w reżyserii Hideo Nakaty będziemy wracać raz po raz.
Sukces Ringu i Dark Water przysporzył Nakacie międzynarodową sławę, ale Kaidan to doskonały przykład na to, że to nie koniec jego ,,perełek'' filmowych. Zapewne - jak wspomniałam nieco szybciej - nie wszystkim obraz ten się spodoba i dla wielu pewnie film okaże się horrorem nudnym i zbyt poetyckim. Jednak jestem pewna, że widzowie potrafiący ujrzeć w filmie prawdziwą sztukę i doceniając jego piękno, będą - podobnie jak i ja - zachwyceni.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹 10/10
3 komentarze:
Jakiś czas temu leciał chyba na Pulsie jeśli mnie pamięć nie myli. Ten film mnie zauroczył. Faktycznie - sceneria jest przepiękna i wizualnie obraz Nakaty pieści oko. Historia - jak to w kaidan - znana, ale i tak ogląda się z wielkim zaciekawieniem, ponieważ jest bardzo przejmująca. Daję mocne 9/10.
Rewelacyjny film. Może bardziej baśń niż horror, choć kilka scen (woda na suficie) zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Fabuła OK, chociaż dość pokręcona i za dużo postaci jak dla mnie. Od strony technicznej film bardzo dobry, ale za to straszny niezbyt. Trochę szkoda.
Prześlij komentarz