środa, 3 października 2018

ThNa Ye Ling Chen (aka The Midnight After/Noc po); Hongkong/Chiny

Kino z Hongkongu przez bardzo długi okres czasu kojarzone było jedynie z kinem kung fu (fantastycznym zresztą), gdzie ikonami stali się Bruce Lee oraz Jackie Chan.  Z kinem grozy jednak było już znacznie gorzej, gdyż zarówno w Chinach jak i Hongkongu, horrory nie cieszyły się wielką popularnością. Oczywiście byli odważni twórcy, którzy tworzyli filmy o tematyce grozy (główna tematyka dotyczyła lokalnych podań i legend), jednak rodzima publiczność niezbyt przychylnie się do tych filmów odnosiła. 
Osobiście w sumie chyba mnie to nie dziwiło, gdyż przez wiele lat, zarówno chińskie i hongkondzkie horrory nie niosły ze sobą jakiegoś wielkiego ładunku emocjonalnego...że już nie wspomnę o grozie, która typowego zjadacza filmowych horrorów przerazić nijak nie mogła. Oczywiście wszystko uległo znacznej poprawie od rewelacyjnego Oka (aka Gin gwai; 2004 r.) braci Pang, ale jednak jeden film nie jest w stanie wynieść ,,na wyżyny'' całej kinematografii grozy. 
Niestety interesujący mnie dziś The Midnight After Fruit Chana także jest przykładem filmu nieprzemyślanego...bynajmniej nie do końca przemyślanego. 


Grupa nieznajomych sobie ludzi wsiada do minibusa. Każdy z nich jedzie w inne miejsce w określonym celu. Spokojnie mijają różne dzielnice Hongkongu. Kiedy jednak wyjeżdżają spod tunelu, okazuje się, że całe miasto stało się opustoszałe.


Sam opis mnie już zaintrygował, gdyż nie ukrywam, że pobieżnie przeczytana fabuła nasuwała mi na myśl obrazy chociażby z takich seriali, jak Zagubieni czy nawet przywiodła mi na myśl słynną legendę o zaginięciu całej wioski Anjikuni około roku 1930. Nie trudno więc się domyślić, że bardzo ochoczo zasiadłam do tego filmu.

Oczekiwania miałam bardzo wielkie i przyznam Wam, że początkowo cała historia faktycznie mi się bardzo podobała. To, co mnie od samego początku zaintrygowało (jak pewnie całą masę innych widzów), to oczywiście fakt, że w przeciągu sekundy znika wszystko: znikają ludzie, samochody, zwierzęta... Wszystkie miasta i ich dzielnice wyglądają tak, jakby były po wybuchu jakiejś nieznanej epidemii, której konsekwencją było wymarcie rodzaju ludzkiego, a właściwie wszystkiego, co żyje...tyle, że tu znikają także samochody. Mniejsza - to jest pierwsza tajemnica, na którą natrafiamy w filmie Fruita Chana. Pierwsza i nie ostatnia. Co jakiś czas, reżyser dokłada nam kolejny tajemniczy wątek, nad którym zaczynamy się głowić i próbujemy rozwikłać w taki sposób, aby wszystko układało się w logiczną całość. Niestety, bardzo szybko okazuje się, że kolejne dokładane tajemnice w żaden sposób nie łączą się z wcześniejszymi, czego efektem jest przesyt tymi niewyjaśnionymi zdarzeniami, które przytrafiają się bohaterom feralnego minibusa. Po jakimś czasie, widz czuje się tym wszystkim zmęczony, bo oczekuje jakiegoś wyjaśnienia chociażby poszczególnych wątków. Nic z tego. Reżyser ani myśli odciążyć widza z główkowania i dociekania, a jeżeli już stara się coś wyjaśnić, to wkrótce okazuje się, że to wyjaśnienie szlag trafia i wcale nie jest tak, jak Chan to prezentuje. Z czasem zaczyna to naprawdę irytować, a nie już intrygować. 
Mam wrażenie, że twórca The Midnight After nie do końca przemyślał całą fabułę filmu. Pomysł był, jak najbardziej udany, ale cała masa niedopracowanych wątków, rozpoczętych, ale niezakończonych przyprawia o niemały zawrót głowy. Co gorsza, przez cały czas trwania filmu nie pojawiają się jakieś konkretne wskazówki, które sugerowałyby jakieś wyjaśnienie. 
Nie powiem, bo lubię filmy, w których nie wszystko jest wyjaśnione, ale tu jest tych niewyjaśnionych zdarzeń zbyt dużo i to, co denerwuje najbardziej to fakt, że pod koniec filmu również nic, a nic się nie wyjaśnia. Nic do siebie nie pasuje. Fakty, o których dowiadujemy się pod koniec filmu, nie pasują do wydarzeń, które dane nam było oglądać wcześniej. Rozpoczęte wątki nie są w żaden sposób zakończone. Wygląda to tak, że grupa ludzi wjeżdża do tunelu, jedzie przez puste miasto, kręcą się po tym mieście, szukają nie wiadomo czego, gdybają nie wiadomo o czym, po czym...wyjeżdżają z pustego miasta i na tym koniec. 
Nie da się zinterpretować tego, że jadąc minibusem przez tunel, wszystko po drodze znika. Drugim tajemniczym zjawiskiem są postacie w maskach przeciwgazowych - to sugeruje jakąś epidemię...może jakiś wybuch, który spowodował, że powietrze jest skażone. Trzecim niewyjaśnionym wątkiem w filmie są dziwne przyczyny śmierci niektórych pasażerów (chodzi głównie o tajemniczą wysypkę na ciele oraz samozapłon). Mogłoby to wskazywać po raz kolejny na jakieś skażenie powietrza, ale to oczywiście tylko domysły. Iskierka nadziei pojawia się, kiedy jeden z pasażerów, młody chłopak imieniem Zhi-chi You rozmawia przez telefon ze swoją dziewczyną, którą usilnie poszukiwał (dziewczyna zadzwoniła do niego!). Z jej słów wynika, że nastąpił jakiś wybuch, a jego samego nie ma już...sześć lat! Niestety, nie dowiadujemy się jaki wybuch miał miejsce i co najważniejsze - w jaki sposób dziewczynie udało się zadzwonić do zaginionego chłopaka (dziwne by było, aby było wyjaśnione). Potem jeszcze pojawia się czerwony deszcz (krew?), który jednak jakoś specjalnie nikogo nie dziwi. 
Pojawiające się wątki z jednej strony są ciekawe, co powoduje, że film nas zainteresuje, ale z drugiej drażni. Co jest tego przyczyną? Ano to, że nic praktycznie nie ma tu żadnego sensu. Tak jest na przykład z mężczyzną w masce, którego bohaterowie łapią. Okazuje się, że mężczyzna jest tam po to, aby ich ocalić, ale teraz znów zapytamy: ocalić przed czym? Nie wiemy. Nijak się to ocalenie ma pod koniec filmu, kiedy widzimy wiele osób w maskach, które atakują naszych bohaterów i z pewnością ich intencją nie jest jakiekolwiek ich ocalenie. Kolejnym bezsensownym aspektem tej produkcji jest jakaś dziwaczna teoria z pobliską górą, z której jakoby miały dochodzić jakieś tajemnicze sygnały. Skąd te sygnały? Z kosmosu. Być może. Oczywiście pojawia się kolejny wątek zaginionego w latach 60-tych astronauty. Być może gdzieś żyje i teraz próbuje się skontaktować. Dziwne to, nie do końca zrozumiałe. Zresztą w tym filmie nic nie jest zrozumiałe i zrozumiałe już nie będzie...chyba, że powstanie część druga filmu, która wyjaśni podjęte wątki, wtedy ocena filmu uległaby zmianie. Niestety, na chwilę obecną nie jest mi nic wiadomo o jakiejkolwiek kontynuacji historii z filmu Chana. 

Aktorstwo stoi na dobrym poziomie, choć jakoś nikt specjalnie się tu nie wyróżniał. Postacie średniawe, w sumie to nawet nijakie. Nikt z bohaterów jakoś specjalnej sympatii nie wzbudza, ale też jakoś specjalnie nie odrzuca. Wszyscy tu są, bo są i tyle. 


Prawda jest taka, że film ten miał naprawdę wiele aspektów, które mogły spowodować, że będzie fascynujący i szalenie ciekawy. Niestety cała masa tajemnic, które hordami zalewają widza i ich niewyjaśnienie lub bezsensowne próby wyjaśnienia sprawiają, że obraz Chana bardzo szybko zaczyna irytować. W końcu dochodzi do tego, że snujemy domysły o innych wymiarach, w których może znaleźli się ludzie z minibusa lub nawet ich śmierci, ale nic do siebie nie pasuje. Kompletnie nic. Próżno szukać założeń tego filmu. Niedopracowany w każdym calu...Średniak i to przez wielkie ,,Ś''.

Szkoda, wielka szkoda.

PS. Czy polecam? Ciężko powiedzieć. Mogę to zrobić, jeżeli nie macie nic innego do oglądania, choć za irytację i pogmatwanie z poplątaniem w Waszych umysłach już nie odpowiadam...

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹 5/10


Reżyseria:

Fruit Chan

Scenariusz:

Fai-Hung Chan
Fruit Chan

Rok produkcji:

2014

Obsada:

You-Nam Wong
Janice Man
Simon Yam
Kara Hui
Tien You Chui
Suet Lam
Goo-Bi GC
Sam Lee
Sheung-ching Lee
Curious Jan
Ronny Yuen
Melodee Mak
Kin-Long Chan
Chi Zhang
Russell Zhou




4 komentarze:

Martyna Kazimierczak pisze...

Oglądałam film już dosyć dawno i zrobił na mnie dobrego wrażenia. Zbyt wiele tajemnic, zbyt wiele nierozwiązanych kwestii. Zupełnie tak, jak napisałaś Aga. Totalnym nieporozumieniem jak dla mnie jest ten wątek z zaginionym astronautą. Bezsensowny i tylko gmatwający jeszcze bardziej. Napisałaś Aga, że film jest niezły. To zdecydowanie jak na niego za dużo.

Matijas pisze...

A może to było tak, że jadąc autobusem w tunelu przez tą górę , nastąpił wybuch nuklearny , oni zginęli ale ich hm, no powiedzmy dusze nadal kontynuowały podróż. Czasami realia przejawiały się właśnie poprzez zamianę w proch ciał bohaterów i inne anomalia.
Nie wiem, taka moja teoria. Przyznacie, że odrzucić jej całkiem nie można. :)

Agnieszka Kijewska pisze...

Być może jest i tak, jak napisałeś Matijas. Tu każdy widz ma pole do popisu i może wysnuć swoją teorię na temat wydarzeń w filmie.

Deicide666 pisze...

Beznadziejny film. Po prostu bezsensowny. Fabuła nie trzyma się całości, pojawiają się dziwne i niezrozumiałe wątki, które wcale nie są wyjaśniane (reżyser nawet nie stara się ich wyjaśnić), a do tego kompletny brak jakiegokolwiek zakończenia.
No cóż, to jeden z gorszych azjatyckich filmów, jakie w ostatnim czasie oglądałem. Nie fajny. Nie polecam.