środa, 31 października 2018

Gin gwai (aka The Eye/Oko/Jian gui/Seeing Ghosts/Ging gwai/Wzrok); Hongkong

Kiedy na ekrany w 2008 roku weszła amerykańska wersja Oka, wszyscy piali z zachwytu. Mało kto pamiętał o genialnym pierwowzorze powstałym z rąk jednych z najwybitniejszych reżyserów azjatyckich – braci Pang. Oczywiście co niektórzy (w tym i ja) potrafili docenić kunszt właśnie oryginału, który nieporównywalnie był filmem znacznie bardziej mrożącym krew w żyłach.
Nie trzeba nawet wspominać, że wersja azjatycka ma lepszy klimat i jest bardziej intrygująca. Duchy są mniej natarczywe, ale za to bardziej przerażające. No i dramatyczny, niezwykle widowiskowy finał ma większą siłę rażenia i jest w o wiele lepszym stylu niż jego zachodni naśladowca. Obyło się w nim bowiem bez obowiązkowego w amerykańskich dreszczowcach happyendowskiego finiszu.


Młodziutkiej Mun, od dzieciństwa niewidomej, lekarze przeszczepiają nową rogówkę. Mun zaczyna widzieć, ale jednocześnie nękają ja koszmarne wizje na jawie. Dziewczyna widzi ludzi, którzy nie istnieją i miejsca, których nie ma. Nie wie, czy to skutki uboczne operacji, czy może traci rozum, czy też potrafi dostrzegać duchy i demony.

Dla mnie ten film to prawdziwe arcydzieło azjatyckiego horroru. Zaraz obok Ringu (1998), Klątwy (2003) czy Puls (2001), The Eye jest filmem na wskroś przerażającym i zaskakującym. I po raz kolejny można stwierdzić, że nic dziwnego iż zaraz po jego premierze, Amerykanie postanowili wykupić prawa na swoją wersję obrazu braci Pang.
Azjatyckie ”ghost story”, to chyba najbardziej zaskakujące i straszące widzów filmy grozy ze ”skośnookiego” kontynentu. Kiedy na zachodnie ekrany wszedł Ring Nakaty, ludzie byli przerażeni wizją azjatyckiego ducha. I mimo, że dziś można niekiedy odczuć przesyt długowłosą zjawą o powykręcanych kształtach, to chyba każdy przyzna, że tak czy siak robi ona wrażenie… Film jest nafaszerowany makabrycznymi wizjami, jakie prześladują Mun. Sceny ”widzenia” czy też ”czucia” duchów (sekwencja w windzie, gdy Mun czuje, że za jej plecami pojawia się widmo) faktycznie przyprawiają o ciarki. Podobnie ma się rzecz w scenie, kiedy dziewczyna uczy się kaligrafii i niespodziewanie widzi zjawę kobiety…te sceny za każdym razem kiedy je oglądam, sprawiają, że podskakuję na fotelu lub mocniej ściskam jego poręcz.
Sama fabuła też wciąga niczym tornado wszystko na swojej drodze. Kiedy Mun skarży się na dziwaczne przeżycia, wraz ze swoim lekarzem postanawiają zbadać życie poprzedniej ”właścicielki” rogówki. Okazuje się, że była nią kobieta mieszkająca w Tajlandii. Kiedy oboje przybywają na miejsce, doznają szoku – dowiadują się bowiem się, że dawczyni była czarownicą, która potrafiła przewidzieć przyszłość, jak również miała kontakty z duchami. Za życia kobieta została odtrącona przez lokalnych mieszkańców, którzy oskarżali ją o spowodowanie pożaru, w którym zginęło wielu mieszkańców wioski. Kobieta w rozpaczy powiesiła się. Teraz właśnie Mun uświadamia sobie, że zdolności, które za życia posiadała kobieta, wraz z przeszczepem rogówki ”przeszły” na nią. Może ona bez problemu wyczuć i zobaczyć wielkie nieszczęście, zanim ono nadejdzie. Jednak bardzo często zdarza się, że wizja pojawia się zbyt późno…

Tematyka filmu tak naprawdę wcale taka oryginalna nie jest, gdyż już długo, długo przed The Eye w kinematografii został wykorzystany motyw widzenia przez niektórych ludzi duchów zmarłych osób. Jednym z ciekawszych filmów o tej tematyce jest bez wątpienia dzieło M. Night’a Shyamalan’a zatytułowane The Sixth Sense (”Szósty zmysł”), gdzie to – jak pamiętamy – mały chłopiec imieniem Cole ma dar widzenia duchów, z tym że tam one z reguły proszą go o pomoc i ”wyjawiają” swoje sekrety zabrane do grobu.
W przypadku naszej bohaterki jest nieco inaczej.
Bracia Pang od samego początku nie naciskali na to, aby nazbyt nastraszyć widzów, ale podczas seansu The Eye okazuje się, że właściwie to zrobili bezbłędnie. Film przeraża w każdej swojej kolejnej minucie. Klimat – to jest coś, co od razu da się wyczuć podczas oglądania tego obrazu.
Całość jest zrobiona bardzo sprawnie i akcja dzieje się w dość równym tempie przez co cały czas trzymamy się ukazywanej historii, ani na moment nie tracąc wątku.
Niektórzy – porównując film do wspomnianego już Szóstego zmysłu – zarzucają mu właściwie zbyt szybkie tempo, ale ja nie jestem zwolenniczką porównywania wszelkich produkcji, a zwłaszcza zachodnich z azjatyckimi. Wiadomo – różnica w postrzeganiu ”dobrego” filmu jest duża i nie należy się dopatrywać jakichkolwiek powiązań. Zresztą nie można się spodziewać powolnej akcji po reżyserach, którzy stworzyli znakomity i drapieżny Bangkok Dangerous.
The Eye to dzieło efektowne pod każdym względem. Typowy ghost story, który niejednokrotnie sprawi, że ciarki nam po plecach przejdą. Niektóre sceny, nawet teraz jak je sobie przypomnę, to wywołują dziwne uczucie…niepokoju. Same duchy są zrobione bardzo dobrze, przez co sceny z ich udziałem zasługują na szczególną uwagę. To, co przeraża to fakt, że nigdy nie wiemy, kiedy się coś pojawi, a duchy pojawiają się tu dosłownie nie wiadomo skąd…pojawiają się znienacka i w najmniej oczekiwanym momencie. Polecam wspomnianą już scenę z windą, która dosłownie mnie zmiotła. W kulminacyjnym momencie sami mamy ochotę uciec przed zbliżającym się do bohaterki duchem.
To bez wątpienia bardzo dobry i skuteczny horror. Mamy tu tajemnicę, grozę, elementy dramatu…nie mówić o zaskoczeniu. Aktorstwo też jest dużym plusem tej produkcji. Świetnie wypadła występująca w roli Mun Angelica Lee, dla której bohaterki widzenie okazuje się przekleństwem.
Przyglądając się filmowi pod kątem techniki wykonania, to widać tak naprawdę, że nie jest on ”pierwszej świeżości”. Kolory w sekwencjach z Mun są naturalne i utrzymane w surowych tonacjach. Sceny wizji są za to bardzo mocno prześwietlone. Dźwięk jest ostry i daje nam dużo wrażeń, zwłaszcza w sekwencjach, w których pojawiają się duchy. Wówczas to niepokojące dźwięki wydobywają się gdzieś zza naszych pleców.
Wersja DVD ma dodatkowo kilka smaczków. Oprócz zwiastunów, mamy też wywiady z członkami ekipy oraz ludźmi, którzy mieli do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi. Rarytasem jest historia o tym, że jedną z inspiracji dla filmu był news prasowy o dziewczynie, która tydzień po odzyskaniu wzroku popełniła samobójstwo…
Polecam oglądać w ciemną noc ze znakomitymi efektami dźwiękowymi (lub też dobrymi słuchawkami na uszach). Zawał serca murowany!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹 10/10

Reżyseria:
Oxide Pang Chun
Danny Pang

Scenariusz:
Jo Jo Yuet-chun Hui
Danny Pang
Oxide Pang Chun

Rok produkcji:
2002

Obsada:
Angelica Lee
Lawrence Chou
Chutcha Rujinanon
Yut Lai So
Candy Lo
Yin Ping Ko
Pierre Png
Edmund Chen
Wai-Ho Yung
Wilson Yip
Kanta Aeamsamang
Wisarup Annuar
Cub Chin
Wing-Wai Chin
Ousinthorn Chotphan
Sungwen Cummee
Damrongwiseeatpanich
Jinda Duangtoy
Sopol Duriensuk
Pornchai Hongrattanaporn
Si Won Ho
Panpimol Jeamsakol
Pui Ho Jim


2 komentarze:

Christ Crusher pisze...

Miazga!!!! Jak dla mnie to jeden z najlepszych azjatyckich horrorów (zaraz obok ,,Klątwy''). Podczas seansu czuć autentyczny strach i ciary na plecach. Jak dla mnie rewelacja!

Adam Mielewczyk pisze...

Bracia Pang stworzyli niesamowity horror psychologiczny z mnóstwem autentycznych przerażających scen. Angelica Lee jest doskonała jako młoda dziewczyna o imieniu Mun. Jej liczne i wyjątkowo przerażające spotkania z duchami, które widzi są wypełnione doskonałymi efektami dźwiękowymi. Wniosek jest niesamowity i zupełnie nieoczekiwany. Film jest bardzo przerażający i niesamowity - przypomina mi trochę japoński horror „Ringu” (1998). Jak dla mnie mistrzostwo!!!