środa, 31 października 2018

Genderuwo; Indonezja

Indonezja to kraj, gdzie kinematografia nie jest przemysłem aż tak rozwiniętym, jak w innych rejonach Azji. Z pewnością tego rodzaju sztuka nie jest im obca i mają jakiś wkład w światek filmowy, to jednak trudno doszukać się tytułów filmowych, które wypłynęłyby na szerokie wody chociażby na Zachodzie. Jak każdy szanujący się azjatycki kraj, nie mogło i tu zabraknąć filmów grozy, choć przyznam szczerze, że horrory z Indonezji nie są mi dobrze znane. Dlatego też z ogromną przyjemnością i przede wszystkim ciekawością zasiadłam do seansu Genderuwo, który jest filmem stosunkowo nowym, bo swoją premierę miał 6 września 2007 roku.
Przechodząc jednak do sedna - mam nadzieję, że kino grozy z tego kraju rozwinie się stosunkowo szybko, bo nie chciałabym go skreślać po jednym, niemrawym filmie. I chyba wszystko już w tym temacie jasne...

Film ten nawiązuje do lokalnych indonezyjskich legend o nadprzyrodzonych zjawiskach i upiorach. Genderuwo znany jest jako duży, czarny i włochaty duch, który ma zwyczaj ukazywać się wybranym osobom. Twórcy postanowili przenieść tu legendę na taśmę filmową, lecz niestety...nie wyszło za dobrze...
Rai jest młodym pisarzem, który ze swoją pasją pokłada wielkie marzenia i nadzieje. Podejmuje się napisania powieści grozy na temat tytułowego Genderuwo. Wkrótce książka ta staje się jego obsesją, co powoduje, że mężczyzna zaniedbuje swoją rodzinę. W wyniku kłótni, morduje swoją żonę, lecz pojmany przez policję trafia do szpitala psychiatrycznego. Z czasem okazuje się, że w życiu Rai'a ma miejsce wiele dziwnych i niewyjaśnionych wydarzeń.


No dobra, nie ma co lać wody, tylko od razu przyznać, że film jest kiepski. Kiepski i to w każdym calu: fabuła, aktorstwo, dźwięk, obraz...nie wiem doprawdy gdzie szukać tu ewentualnych plusów, choć nie chciałabym tak bardzo przyznawać, że ich tu po prostu brak. Chyba jednak muszę.
Wydawać by się mogło, że skoro film podejmuje tematykę lokalnego folkloru i to tym bardziej tak egzotycznego kraju, to produkcja będzie godna uwagi. Nic bardziej mylnego. W Genderuwo tak naprawdę nic nie jest godne uwagi i nie wiem...naprawdę nie wiem, komu film ten mogę polecić.

Jak na horror jest baaaaardzo mizernie, gdyż nie ma tu ani krzty grozy. Jedynie można by zaliczyć do niej sceny, kiedy bohater co jakiś czas widuje pojawiające się postaci Genderuwo, ale niestety i te nie robią wrażenia, tak więc i efekty są tu na beznadziejnym poziomie. Potwór przypomina raczej jakiegoś wielkiego wilkołaka, ale obraz jest tak sztuczny, że aż głowa boli na myśl, że takie ''cuda'' tworzą jeszcze do filmów...toż bardziej realne stworzenia można było oglądać w horrorach z lat 80-tych, niż te, które serwuje nam Genderuwo.
Zresztą cała fabuła także daje wiele do życzenia, gdyż nie ma najmniejszego sensu. Jedynie się domyślamy, że stwór nawiedza naszego bohatera poprzez jego intensywną pracę nad książką, która doprowadziła mężczyznę do obłędu. Być może obrazy potwora wytwarza jego własny umysł, ale i tego jedynie się możemy domyślać, bo nie dane nam będzie odkryć tę tajemnicę.

Muzyka - może lepiej nie komentować, bo to jakieś smętne dźwięki, które prędzej nas uśpią, niż w jakikolwiek inny sposób urozmaicą seans. Aktorzy także jacyś tacy nijacy, postacie nie zapadają w pamięć i żadna kreacja nie wzbudza ani sympatii, ani jakiś innych odczuć...ot...zupełnie nijako.

Prawdą jest, że przez te 90 minut trwania filmu NIE DZIEJE SIĘ KOMPLETNIE NIC! Dlatego też nie jestem w stanie zrozumieć, jakie było zamierzenie reżysera, ale jakiekolwiek by nie było, to po prostu nie wyszło mu z tym filmem i tyle... Nudy, nudy i jeszcze raz nudy...
Nie wiem, czy komukolwiek będzie się chciało przez to przebrnąć...

MOJA OCENA:
👹👹👹 3/10

Reżyseria:
K.K. Dheeraj

Scenariusz:
K.K. Dheeraj

Rok produkcji:
2007

Obsada:
Davina Veronica
Robby Shine
Indah Kirana


Brak komentarzy: