czwartek, 18 października 2018

Higurashi no naku koro ni i Higurashi no naku koro ni kai; Japonia

Zastanawia mnie czasem czemu literackie i filmowe zło tak upodobało sobie małe miasteczka i wioski. Czy to ze względu na naturalną hermetyczność zamieszkujących je społeczności, sprawiającą, że najohydniejsze i najbardziej niesamowite sekrety mogą tam narastać latami nie odkryte przez nikogo z zewnątrz? Czy z powodu spokojnych i urokliwych „okoliczności przyrody”, z którymi tak efektownie kontrastuje podłość ludzkich uczynków? A może chodzi właśnie o pozorność tego kontrastu, o to, że ciemna strona istoty ludzkiej odpowiada na zew tej strony natury, której Jean Jacques Rousseau nigdy nie brał pod uwagę, o powiązanie tych dwu ciemnych przestrzeni i ich lgnięcie do siebie? O obojętność z jaką świat przyrody wydaje się przyglądać ludzkim tragediom i koszmarom, obojętność, która w takim otoczeniu ujawnia się najsilniej? Jakakolwiek nie byłaby odpowiedź, formuła grozy opartej na zderzaniu swojskości i szarej zwyczajności z potwornością ma potencjał budzenia szczególnego niepokoju i przerażenia. Czasem potencjał ten jest marnowany, czasem udaje się wykorzystać go w pełni, powstają wtedy horrory pokazujące, że formuła „małomiasteczkowego zła” wciąż daleka jest od wyczerpania.

Jedną z takich pozycji jest „Higurashi no naku koro ni” (znane także jako „When cicadas cry” i „When they cry – Higurashi”) i jego drugi sezon „Higurashi na naku koro ni kai” („When cicadas cry - solutions”). Dzieła Chiakiego Kona, oparte na grze komputerowej z prawie nieznanego poza Japonią gatunku visual novel (o której to grze więcej za chwilę) są jednymi z najpopularniejszych seriali anime ostatnich lat i, zdaniem wielu widzów jednymi z najstraszniejszych i najbardziej emocjonujących jakie kiedykolwiek powstały. Części fanów anime granie wieczornych cykad kojarzy się w tej chwili jednoznacznie złowrogo, a kiedy spytać ich o najbardziej upiorne horrorowe mieściny, obok Twin Peaks, Innsmouth, Blackstone czy Derry wymieniają Hinamizawę.

Do wioski o takiej nazwie przeprowadza się z rodzicami Keiichi Maebara, bardzo inteligentny i wrażliwy (choć nie zawsze dający to po sobie poznać) nastolatek. Dotąd nie miał wielu przyjaciół, jest więc zdziwiony bardzo ciepłym przyjęciem jakie spotyka go ze strony miejscowych dziewcząt. Jego rówieśniczka Rena, nieco starsza Mion i młodsze o parę lat Rika i Satoko wydają się być nim wręcz zauroczone. W połączeniu z niezwykle urokliwą okolicą sprawia to, że Keiichi czuje się w nowym miejscu wspaniale, być może lepiej niż gdziekolwiek, kiedykolwiek wcześniej. Ta sielanka zostaje zburzona kiedy chłopak poznaje enigmatycznego Jiro Tomitake, fotografa, który bywa w Hinamizawie co parę miesięcy i dowiaduje się od niego o popełnionym tu pięć lat wcześniej makabrycznym morderstwie.

Pytane o to wydarzenie przyjaciółki chłopca reagują dziwnie nerwowo i twierdzą, że nie słyszały żeby coś takiego miało miejsce. Podczas najważniejszej uroczystości miasteczka – corocznego festiwalu Watanagashi poświęconego miejscowemu bóstwu zwanemu Oyashiro-sama, Keiichi ponownie spotyka Tomitake. Towarzysząca mu kobieta opowiada nastolatkowi o ponurym sekrecie Hinamizawy: ciągu wydarzeń nazywanym przez miejscowych „klątwą Oyashiro-samy”. Od czasu wspomnianego przez fotografa mordu, którego dopuszczono się w noc festiwalu, co roku w tę samą noc jedna osoba zostaje zamordowana lub umiera w niejasnych okolicznościach, a inna znika bez śladu. Następnego dnia do Keiichiego zwraca się Oishi, policjant z pobliskiego miasteczka Okinomiya i informuje go, że parę godzin po zakończeniu festiwalowych obrzędów Tomitake popełnił samobójstwo rozdrapując sobie gardło, a jego towarzyszka zaginęła.

Oishi, od lat badający zajścia w Hinamizawie podejrzewa, że w morderstwa może być zamieszana cała społeczność wioski i chce żeby chłopiec został jego informatorem. Przyjęcie tej oferty staje się dla chłopaka początkiem prawdziwego koszmaru. Jego koleżanki zaczynają zachowywać się psychopatycznie, śledzić go i kontrolować, w dodatku dowiaduje się od Oishiego, że każda z nich skrywa jakąś przykrą lub mroczną tajemnicę. Rodzice zarówno Riki, jak i Satoko byli jednymi z pierwszych ofiar klątwy, rodzina Mion jest budzącym strach klanem mafijnym, a Rena kiedyś pobiła bardzo ciężko kilku swoich rówieśników. Keichi zaczyna coraz bardziej bać się o swoje życie, atmosfera zagęszcza się coraz bardziej aż – zaskakująco szybko, bo już w czwartym odcinku serialu – dochodzi do tragedii.

W następnym odcinku czeka zaś widza solidne zaskoczenie, bo oto widzimy zmarłych w krwawych okolicznościach bohaterów w pełni zdrowia, na dodatek znowu w punkcie wyjścia. Keiichi jeszcze nie spotkał jeszcze Tomitake i nic nie słyszał o klątwie, Hinamizawa nie zaczęła jeszcze ujawniać swojego ciemnego oblicza. Szybko zauważamy, że wydarzenia toczą się inaczej niż za pierwszym razem, dowiadujemy się rzeczy o których wcześniej nie wiedzieliśmy. Jednak Tomitake i jego przyjaciółka znów giną w noc Watanagashi. Znów zaczynają dziać się przerażające rzeczy (choć poszczególni bohaterowie odgrywają w nich zupełnie inne role niż poprzednio) i znów wszystko kończy się bardzo, bardzo źle, tylko po to by zacząć się na nowo - inaczej. Orientujemy się, że mamy przed sobą błyskotliwe mystery opowiadane za pomocą kolejnych wariantów jednej, bardzo skomplikowanej historii, że każdy wariant odsłania przed nami nowe fakty jednocześnie odsłaniając kolejne zagadki. I wciągając coraz bardziej.

Czym jest klątwa Oyashiro-samy, czy sam Oyashiro istnieje, a jeśli tak, to kim, lub czym jest naprawdę? Dlaczego osoby przyjazne w jednej chwili, w następnej potrafią zamienić się w sadystycznych morderców? Jak ludzie mogą być widziani w miejscu gdzie ich na pewno nie było i jak mogą chodzić i zabijać 24 godziny po swoim zgonie? Czyje kroki słyszą bohaterowie za swoimi plecami w pustych pomieszczeniach lub na pustej drodze? I o co chodzi z tą strzykawką? To tylko niektóre z pytań jakie będziecie zadawać podczas oglądania tego serialu.

Cały pierwszy sezon opiera się na naprowadzeniu nas na właściwe pytania, na odróżnienie tych elementów układanki, które kryją klucz do rozwiązania od tych, które mają nas tylko zmylić. Sezon drugi to natomiast stopniowe udzielanie odpowiedzi na wszystkie pytania. Dokładnie odpowiada to konstrukcji oryginalnej gry, która w istocie ma więcej wspólnego z klasyczną powieścią niż z potocznym rozumieniem gry komputerowej. Zbudowana jest bowiem z dialogów i opisów, tyle, że obficie opatrzonych ilustracjami i ścieżką dźwiękową. Aktywność gracza-czytelnika jest analogiczna do intelektualnej aktywności odbiorcy kryminału i polega na próbie odgadnięcia kto lub co odpowiada za wszystkie dziwne zdarzenia. Gra podzielona była na cztery rozdziały-pytania i cztery rozdziały-odpowiedzi (każdy rozdział sprzedawany był jako oddzielna gra ze względu na sporą objętość tekstową), w telewizyjnej adaptacji zostało to nieco skomplikowane, bo w sezonie pierwszym umieszczono dwa pierwsze rozdziały-odpowiedzi („Meakashi-hen” czyli „Eye-opening chapter” i „Tsumihoroboshi-hen” – „Attonement chapter”), w sezonie drugim znalazł się zaś zupełnie nowy rozdział („Yaksuamashi-hen” czyli „Disaster awakening chapter”) napisany specjalnie na potrzeby anime. W porównaniu z visual novel część materiału została też okrojona, część wycięta i, mimo że nie wpłynęło to na sens historii ani jej spójność, widz będzie musiał snuć teorie na temat pewnych szczegółów, podczas gdy w oryginale były one dopowiedziane (chodzi przede wszystkim o pewien epizod z przeszłości Reny i o motyw igieł ukrytych w jedzeniu). Jednak jak napisałem są to raczej szczegóły, wyjaśnienie najważniejszych kwestii jest odpowiednio wyczerpujące i, podobnie jak w grze, naprawdę satysfakcjonujące. W przypadku horrorów i thrillerów opartych na tajemnicy jej wyjaśnienie zbyt często rozczarowuje, bo w widoczny sposób przegrywa z tymi które podsuwała nam nasza własna wyobraźnia. Często też okazuje się nielogiczne albo zbyt wydumane. Tutaj na szczęście jest inaczej, rozwiązanie jest wręcz chwilami równie ciekawe, co zagadka. Odsłonięcie prawdy w niczym też nie umniejsza emocji widza, pociąga bowiem za sobą lawinę trzymających w napięciu wydarzeń.

Przy przejściu z pierwszego sezonu do drugiego zmienia się charakter tych wydarzeń i sposób budowania napięcia. Część widzów może być rozczarowana zmianą nastroju, czy wręcz gatunku filmowego – pierwsze „Higurashi” to rasowy horror, „Kai” to raczej thriller lub mroczna sensacja (choć z nadprzyrodzoną domieszką), a także swoistym „rozjaśnieniem się” świata, który z miejsca wypełnionego rozpaczą i szaleństwem staje się przestrzenią w której da się znaleźć nadzieję. To przejście jest jednak tak naprawdę kluczowe dla sensu całej historii. Kolejne rozdziały, czymkolwiek nie byłyby w istocie (równoległymi światami?, wizjami umierającego umysłu?, różnymi wariantami snutej przez kogoś fikcji? - tego też dowiadujemy się w swoim czasie) nasuwają skojarzenie z buddyjską samsarą – kołowrotem wcieleń, kręgiem cierpienia własnego i zadawanego innym Tak, jak przyczyną tej karmicznej udręki są nasze własne czyny, zamiary i pragnienia, tak samo bohaterowie „Higurashi” często okazują się być źródłem swojego koszmaru, ofiarami własnego strachu, obsesyjnej miłości czy żądzy zemsty. Tak jak w buddyzmie, głównym źródłem zła okazuje się tu niewiedza i brak woli wyswobodzenia się z niej, ale, także jak w naukach Gautamy, nawet ci najbardziej nieświadomi okazują się niepozbawieni możliwości oświecenia. Krąg horroru okazuje się prowadzić do zrozumienia.

W tym świetle nabierają sensu przemoc i makabra, z których słynie „Higurashi”. Mimo że krwawych scen jest nieskończenie mniej niż choćby w „Elfen Lied” ich intensywność i powiązanie z męczarniami psychicznymi potrafią naprawdę zaszokować (jak nigdy nie zdarza mi się by jakieś horrorowe obrazy wróciły do mnie w koszmarach, tak sceny z rozdziału „Meakashi-hen” autentycznie mi się przyśniły!). Stopniowo okazuje się jednak, że oglądamy ogrom zła po to zrozumieć jego przyczyny, a potem przekonać się, że nie jest ono niezwyciężone, by zrozumieć, że można mu się przeciwstawić poprzez przyjaźń, zaufanie i poświecenie. Podobnie jak autorzy wspomnianego „Elfen Lied” twórcy „Higurashi” osiągają efekt absolutnie niezwykły: sprawiają, że pozytywne wartości i proste prawdy, które normalnie wydawałyby się banalne i sentymentalne nagle nabierają wyjątkowej siły. Razem z bohaterami przechodzimy przez piekło na nowo docenić pewne rzeczy. Nieprzypadkowo po najkrwawszym i najmroczniejszym, całkowicie pozbawionym nadziei "Meakashi" następuje "Tsumihoroboshi", które zamyka pierwszy sezon wpuszczając w końcu odrobinę światła do tej przytłaczającej rzeczywistości i ukierunkowując nas na znacznie bardziej pozytywny sezon drugi.

„Higurashi” i „Higurashi kai” należy więc rozumieć jako pewną całość, zarazem paranoiczny horror i ekscytujący thriller, jako studium obłędu i osaczenia i jako poruszającą opowieść o przyjaźni i walce z nieuniknionym. Przede wszystkim jednak jako kapitalne mystery sprawiające, że tak,jak być może kiedyś zadawaliście sobie pytanie „kto zabił Laurę Palmer?”, teraz będziecie pytać „kto zabija Jiro Tomitake?”.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Chiaki Kon

Scenariusz:
Rika Nakase
Tosfifumi Kawase


Rok produkcji:
2006 (sezon pierwszy), 2007 ("Kai")

Obsada:

Higurashi no naku koro ni

Mai Nakahara
Mika Kanai
Satsuki Yukino
Souichiro Hoshi
Yukari Tamura
Fûrin Cha
Fumiko Orikasa
Miki Itô
Toshihiko Seki
Akane Tomonaga
Akio Kaneda
Atsushi Kakehashi
Daisuke Ono
Eiji Miyashita
Eriko Matsushima

Higurashi no naku koro ni kai

Mika Kanai
Satsuki Yukino
Souichiro Hoshi
Yukari Tamura
Mai Nakahara
Yui Horie
Chafurin
Fumiko Orikasa
Miki Itô
Toru Ohkawa
Toshihiko Seki
Yu Kobayashi
Yasunori Matsumoto
Shouto Kashii
Shizuka Okohira

Autor: Łukasz Grela


1 komentarz:

AnimeFan pisze...

Rewelacyjne anime! Podobało mi się nie mniej niż Death Note.