wtorek, 16 października 2018

Hung Chak (aka The House); Hongkong

Tym razem skusiłam się na film grozy z Hong Kongu. Jakie wrażenia? Nie powiem - najgorzej nie było, a przynajmniej lepiej niż w horrorach z lat 80-tych w tym kraju, ale jednak filmowi brakowało ''tego czegoś'', co definitywnie świadczyłoby o tym, że jest to horror stuprocentowy, a ja mogłabym z czystym sumieniem napisać, że groza z Hong Kongu ma się obecnie całkiem nieźle.

Jane jest młodą kobietą, samotnie wychowującą córkę po tym, jak jej mąż - z zawodu policjant - został postrzelony przez kolegę uzależnionego od narkotyków (sam także był uzależniony). Aby utrzymać się z jednej pensji, kobieta wraz z córką przeprowadza się do zniszczonego mieszkania, którego cena była zadziwiająco niska.
Wkrótce jednak córka kobiety - Ling zaczyna dostrzegać w mieszkaniu małego chłopca, całego przemoczonego, którego nie dostrzega jednak Jane. Wkrótce wszystko ulegnie zmianie, a obie odkryją mroczne sekrety pewnej rodziny i ich tragiczną historię.


Od razu przejdę do sedna sprawy, co by się tu za dużo niepotrzebnie nie rozwodzić. Z początku sądziłam, że będę miała do czynienia z typowym i przede wszystkim efektownym ghost story. Film zapowiadał się mrocznie i ponuro. Owszem, całość jest właśnie w takich klimatach utrzymana, ale...no właśnie, już pod względem fabularnym nie jest aż tak mroczno i ponuro.
To, co najbardziej uderza w całości, to zdecydowany brak grozy. Co z tego, że pojawiają się dwie sceny, kiedy to nocą mała Ling widzi duchy sunące po mieszkaniu, jakie zamieszkuje, jak nie są to sceny przerażające. Także i wygląd duchów nie zrobił na mnie większego wrażenia.
Jest kilka scen w filmie, które można by było ''uatrakcyjnić'' odrobiną makabry, ale niestety albo nikt na ten pomysł nie wpadł, albo reżyser miał naprawdę mało funduszy na zrealizowanie tego projektu, bo w rezultacie produkcja ta wypada nieco niemrawo.

Skłamię, jeśli przyznam, że nudziłam się podczas seansu. Nie, bo sama historia ukazana w The House  jest ciekawa i ciągnie nas do poznania i rozwiązania zagadki, ale przez ten cały czas oglądamy mając nadzieję, że wydarzy się może jeszcze coś przerażającego. Nie bez powodu nadzieja płonną jest, ponieważ nie dzieje się niestety nic.
Na niekorzyść filmu wypada także jego przewidywalność, gdyż zapewne niejeden widz domyśli się kim są widywane duchy, kto zamordował chłopca i co się przyczyniło do tego, iż stało się właśnie tak, a nie inaczej.
Także końcówkę możemy przewidzieć, dlatego też nie byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam finałową scenę.

Nie twierdzę, że film jest zły i nie godny obejrzenia. Wręcz przeciwnie, ma on kilka plusów, na które należy zwrócić uwagę. Przede wszystkim aktorstwo, które wypadło nadzwyczaj dobrze, plusem są także dwie sceny z duchami (pierwsza, którą widzi Ling i druga, której świadkiem jest Jane). Straszne one nie są, to jednak mają w sobie coś, co przyciąga i spodoba się fanowi kina grozy.
Na uwagę zasługuje także muzyka, której dźwięki momentami koją nasze nerwy i przynoszą ukojenie...mogłabym jej słuchać w nieskończoność...nastrojowa, melancholijna i nadzwyczaj smutna...piękna...

The House to żaden tam super hit, ale myślę, że pasjonat azjatyckiej kinematografii film ten powinien mieć w swojej domowej wideotece.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Man-Ching Ng

Scenariusz:
Tak-Sam Leong
Mei-Si Yi

Rok produkcji:
2005

Obsada:
Siu-Fai Cheung
Yin-Wah Ho
Wai-Han Lai
Yiu-Cheung Lai
Maggie Siu


Brak komentarzy: