sobota, 13 października 2018

Kaosu (aka Chaos/Hideo Nakata's Chaos); Japonia

Przyznaję, że długi, długi czas mój zakres wiedzy o japońskim kinie ograniczał się jedynie do horrorów. Od czasu do czasu tylko pojawiały się jakieś produkcje science fiction lub kino pełne totalnej ekstremy i surrealizmu.
Po prostu wszystko opierało się na pierwszym japońskim horrorze, jaki dane mi było obejrzeć i był to Ringu w reżyserii Hideo Nakaty (a jakże!). Od tego czasu pokochałam tego reżysera, a każda nowa produkcja, która trafiła w moje ręce, wywoływała niemal ich drżenie... ;)
Nie często jednak chwytałam za japońskie filmy noir (w dosłownym tłumaczeniu oznacza ''czarny film''). Gdy tylko udało mi się zdobyć Chaos, byłam niemal wniebowzięta, gdyż oto po pierwsze - pojawiła się kolejna produkcja Nakaty i po drugie - z gatunku, który stanowił dla mnie swoiste novum.



Historia mężczyzny, który dla okupu porywa żonę bogatego biznesmena. Wszystko przebiega zgodnie z planem do czasu kiedy bohater wraca do domu z okupem i znajduje swoją ofiarę martwą. Spanikowany ukrywa zwłoki w lesie i stara się jak najszybciej powrócić do normalnego życia starając się nie zwracać na siebie uwagi otoczenia. Pewnego dnia na ulicy dostrzega żonę biznesmena...

Dla osób nieobeznanych w gatunku, jakim jest film noir, wyjaśnię pokrótce, że jest to produkcja na wskroś przepełniona czernią. Poczynając od całego tonu, na oświetleniu kończąc. Jednym słowem - ponurak.
Tego typu kino było bardzo popularne w latach 40. i 50. zarówno wśród Europejczyków, jak i Amerykanów. I właśnie na tym gruncie powstało prawdziwe noir. Tak więc, jak wypadło to w wykonaniu Japończyka?
Istnieje kilka wyznaczników, jakie charakteryzują filmy z gatunku noir: fabuła wciąż musi się kręcić, bohaterką jest kobieta, która stanowi centrum wydarzeń. Zachęca to ludzi do dalszego zgłębiania historii, itd...
Trzeba przyznać, że Chaos posiada większość z tych cech.
Przede wszystkim bardzo trudno w jakikolwiek sposób streścić fabułę tego filmu, gdyż zawiera on wiele scen retrospekcyjnych, które gmatwają nam całość historii.
Zasadniczo chodzi o porwanie młodej kobiety, kochanki szalenie bogatego biznesmena. Porywacz żąda okupu i podczas gdy pieniądze są zbierane, policja gorączkowo próbuje się dowiedzieć kto jest odpowiedzialny za porwanie.

W większości film rozwija się wokół wątków, fałszywych tożsamości, wymuszeń, gwałtów i morderstw. Każdy jest podejrzany, a śledztwo dotyka coraz to więcej osób. Wszystko to zgrabnie okraszone pościgami, ucieczkami i oczywiście wątkiem miłosnym.
Ale czy warto się zachwycać? Powiem: i tak i nie. Chaos stara się utrzymać widza w ciągłym skupieniu i zainteresowaniu. Głównym plusem jest to, że całość nie jest liniowa. Wciąga, ale po drodze gdzieś gubi podstawowe zasady rozwoju fabuły. W międzyczasie nic nie jest nam wyjaśniane, a jeśli już zostanie, to nawet nie mamy szans się sami pogłowić. Szkoda, bo taki zabieg jest tu niepotrzebny. Lepiej by było, gdyby widz sam miał możliwość dociekania ''co gdzie i jak?''
Kolejnym problemem jest fakt, że ciężko przykleić mu etykietkę ''thrillera''. Niby jest mroczno i ponuro, ale jednak Nakata serwuje nam także wątki humorystyczne. Po co? Może to jakaś gra reżysera z widownią? Jednak dla mnie jest to bardziej irytujące niż zaskakujące.

Nie jest to film zły, jednak przez zabieg ''skakania'' fabuły w różne ramy czasowe, większość widzów może czuć się zdezorientowanych. Niektóre sceny są kluczami i niejednokrotnie trzeba będzie skupić na nich swoją uwagę.

Ciężko powiedzieć, że byłam po seansie zadowolona. Wprawdzie noir z niego dobry, ale jak dla mnie za mało w nim przemocy, nie ma seksu, nie ma nagości, a to także jedne z głównych atutów gatunku noir, które powinny się w nim bez wątpienia pojawić.
Może Chaos i jest filmem spektakularnym, ale nie ma zbyt wielkiego stylu i treści. To film o szlachetnych intencjach, ale jakoś stwierdzenie, że jest bardzo dobry trudno przechodzi przez gardło.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Hideo Nakata

Scenariusz:
Hisashi Saito

Rok produkcji:
1999

Obsada:
Jun Kunimura
Ken Mitsuishi
Masato Hagiwara
Miki Nakatani


Brak komentarzy: