czwartek, 11 października 2018

Kowai onna (aka Unholy Woman); Japonia

Jednym z powodów, dla których za film chwyciłam był fakt, że bardzo lubię antologie. Dotyczy to zarówno filmów, jak i książek. O Unholy Woman usłyszałam zupełnym przypadkiem i takim też zupełnym przypadkiem trafił w moje ręce ten film.
Z początku byłam zachwycona, gdyż okładka zapowiadała kilka ciekawych opowiadań ghost, ale jak brzmi przysłowie - "Nie oceniaj książki po okładce", tak równie dobrze można je dopasować do tego filmu i wówczas możemy powiedzieć - ''Nie oceniaj filmu po okładce''. No właśnie, tej zasady chyba powinien się trzymać każdy kinoman. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo suma summa summarum film ten to kawał solidnej japońskiej grozy. I tyle słowem wstępu, więcej poniżej...


Faktycznie, Unholy Woman jest zbiorem trzech niedługich historyjek, które w sumie dają nam około 90 minut filmu.
Pierwsza z nich, zatytułowana Rattle Rattle (co oznacza nic innego, jak ''szczękanie zębami'' - ze strachu oczywiście), przedstawia nam historię młodej kobiety, która spotyka się z żonatym mężczyzną. W sumie zdawać by się mogło, że parze nie stoi nic na przeszkodzie do szczęścia, gdyż kochanek kobiety postanawia się rozwieść. Niestety sielankę burzy pojawienie się bliżej niezidentyfikowanej kobiety-upiora (czy też potwora, jak sama siebie określiła), która zaczyna prześladować młodą kobietę. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że epizod ten jest totalnie niezrozumiały. Przeplata się w nim kilka wątków, które w rezultacie nie oznaczają niczego. Mamy ducha dziewczynki, która spadła z balkonu, mamy ducha jej matki, która z rozpaczy za zmarłą córką popełniła samobójstwo, no i mamy upiora. I teraz po kolei: duch dziewczynki nie jest duchem złym i pomaga uciec kobiecie przed kobietą-upiorem. Początkowo podejrzewamy, że jest to zmarła matka dziewczynki, która poprzez samobójstwo oraz gniew na obojętność ludzi, przeistoczyła się w demona. Jednak w późniejszym czasie mamy okazję się przekonać, że myliliśmy się i matka - podobnie jak jej córka - krzywdy kobiecie nie robi. Co więcej obie zostają ''zniszczone'' przez tajemniczą upiorzycę.
Czyli nic się nie wyjaśnia. Wprawdzie początkowo pojawia się wątek, że może jest to żona mężczyzny, z którym kobieta się spotyka, jednak gdy mamy okazję oglądać dziwne ''wygibasy'' ów demonicznej niewiasty, od razu zdajemy sobie sprawę, że coś jest nie tak i nie jest ona zwyczajną, zazdrosną kobietą.
Summa summarum, nie dowiadujemy się niczego. Film mija sobie w najlepsze, a my zadajemy wciąż coraz to nowe pytania. Nie wiemy dlaczego bohaterka jest prześladowana przez upiora, nie wiemy przede wszystkim kim jest ten duch i dlaczego morduje w rezultacie kobietę, zrzucając ją z tego samego balkonu, z którego wyskoczyła dziewczynka. Rattle Rattle pozostaje dla nas otwartą kwestią i możemy dociekać, dlaczego działo się tak, a nie inaczej.
Jeśli chodzi o klimat...no cóż - biegają, krzyczą, uciekają i...na tym się kończy horror. Pewnie, jak ktoś się uprze, to podskoczy na widok powykręcanej postaci kobiety-upiora, ale dla mnie to zdecydowanie za mało, choć z drugiej strony w dziwny sposób historia elektryzuje widza.
Druga historia - Steel jest bardzo zabawna w gruncie rzeczy i nijak grozy się nie dopatrzyłam, ale ok.
Młody chłopak zostaje poproszony przez swojego szefa, aby ten spotkał się z jego siostrą. Pokazując mu zdjęcie swojej siostry, wzbudza w chłopaku zainteresowanie i ten godzi się na spotkanie.
Wszystko przebiega pięknie do czasu, kiedy to dziewczyna zostaje przedstawiona. Okazuje się, że nosi ona worek od pasa w górę, tak więc nasze dociekania czy rzekoma siostra faktycznie wygląda tak, jak na zdjęciu, spełzają na niczym.
Wkrótce dziewczyna zaczyna coś czuć do młodego chłopaka, ale ten ją odrzuca. Gdy jednak próbuje się zbliżyć do niej, a tym bardziej ściągnąć z niej ten kawał szmaty, reaguje ona bardzo gwałtownie.
Zresztą sami możemy się tylko domyślać kim (lub czym) jest TA ISTOTA. Wydaje dziwne dźwięki, które po trochu przypominają jakąś maszynę (robota), po trochu owada...Nie jest wiadomo.
Jednak pod koniec części zdecydowanie utwierdzamy się w przekonaniu, że mamy do czynienia z dziwadłem, gdyż nasz młody bohater zostaje skonsumowany podczas...odbywania stosunku ze swoją tajemniczą nieznajomą.
Podobnie, jak to miało miejsce z pierwszą opowiastką, tak i tu niewiele się dowiadujemy. Nie wiemy dlaczego dziewczyna jest taka, a nie inna, czy faktycznie była kiedyś taka, jak na pokazywanym zdjęciu (czy był to tylko celowy zamysł szefa) i przede wszystkim kim jest to coś: owadem, robotem...nie wiemy nic.
Steel próbuje być straszny, ale nie bardzo chyba wie, z której strony się za to straszenie zabrać.
Jak wspomniałam, film jest bardziej zabawny niż straszny. Nie znalazłam tu ani jednego momentu, który sprawiłby, że ciarki mi po plecach przeszły.
Nadzieję jeszcze pokładałam w ostatniej historii - Sleep My Child i owszem, nie zawiodłam się, bo jeśli chodzi o klimat i grozę, to trzyma poziom, jak to w wielu japońskich horrorach bywa. Sama także historia jest jak najbardziej ciekawa i mroczna, do czasu...kiedy przestaje być zrozumiała. Wiemy, że babka zamordowała swojego syna, jednak zdaje się o tym (bądź nie chce) pamiętać. W rodzinie każdy opowiada o tym, że syn ten zaginął. Traf chciał, że w rodzinne strony powraca córka starszej kobiety wraz z 7-letnim synem. Jego babcia prosi, aby malec został stamtąd zabrany, bo ''...to stanie się po raz kolejny''. I znów zaczyna się coś gmatwać. Matka chłopca zmienia się nie do poznania: pali, wychodzi na noc, ignoruje syna, co do tej pory było rzeczą niemożliwą. Jakby tego było mało, zaczyna go maltretować, do czego chłopiec nie chce się przyznać przed innymi.
Widzimy, że matka chłopca przygotowuje się do jakiegoś (no właśnie: jakiego?) rytuału, który nakazuje zabicie chłopca, przed czym ostrzega babka, która zresztą sama kilkanaście lat wcześniej zrobiła coś podobnego.
W gruncie rzeczy chłopcu nikt nie przychodzi z pomocą i malec ginie w objęciach własnej matki. Wiemy jedynie, że było to następstwo jakiegoś rytuału, a przynajmniej tak się domyślamy. Nie wiemy, jaki to był rytuał, czemu miał służyć...a może kobiety po prostu popadły w obłęd, który doprowadził do morderstwa. Domysły, domysły, domysły...

Tak oto mamy okazję przez 90 minut wytężyć ma maximum nasze szare, zmęczone komórki i przy każdej oglądanej części dociekać co i jak. W gruncie rzeczy i tak do niczego nie dojdziemy. Film stawia tylko pytania, na które jednak próżno szukać odpowiedzi.
Zarówno jako horror jest tu całkiem konkretnie i momentami można się przestraszyć. Niestety - drażni właśnie fakt, że nie wiemy kompletnie nic. Mało co się wyjaśnia i oglądamy, ale tak naprawdę nie mamy pojęcia ''co i z czym''. Szkoda, bo w gruncie rzeczy oglądało się całkiem, całkiem.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Takuji Suzuki
Keita Amemiya
Keisuke Toyoshima

Scenariusz:
Takuji Suzuki
Keita Amemiya
Keisuke Toyoshima

Rok produkcji:
2006

Obsada:
Tasuku Emoto
Tokie Hidari
Teruyuki Kagawa
Yuko Kobayashi
Shunsuke Matsuoka
Maki Meguro
Nahana Nahana
Noriko Nakagoshi
Kenta Suga
Kosuke Toyohara


2 komentarze:

Sighma pisze...

Co tu dużo pisać - solidny japoński straszak :)

Mateusz pisze...

Bardzo dziwny film i momentami naprawdę można się przerazić.