środa, 10 października 2018

Ladda Land (aka The Lost Home); Tajlandia

Ladda Land to nie tylko horror, to przede wszystkim smutna opowieść o tym, jak bardzo brutalne jest życie. W jak szybki sposób może zniweczyć cały nasz wysiłek i poświęcenie włożone w chęć uszczęśliwienia nie tyle samych siebie, ale bliskich. W tym wypadku akurat duży wpływ na to mają czynniki nadnaturalne (a przynajmniej tak się wydaje), jednak nie zmienia to faktu, że prowadzi to do wyniszczenia rodziny, a w ostateczności do wielkiej tragedii.
Generalnie stereotyp idealnej rodziny jest taki, że to mąż powinien zapewnić byt i bezpieczeństwo swojej rodzinie. Początkowo wszystko idzie tu w dobrym kierunku i choć główny bohater nie zawsze robi wszystko po myśli zwłaszcza córki, to jednak widać, że się stara. Niestety, potem jest już coraz gorzej i zastanawiamy się, co właściwie się dzieje z tym facetem? Co jest z nim nie tak? Bo zaczyna się nam jawić, jako fajtłapa totalna.


Thee wraz z żoną i dwójką dzieci przeprowadzają się do nowego domu, na który Thee wziął kredyt. Ma to być ich nowy, lepszy początek, choć córka Nan zdaje się nie być zadowolona z przeprowadzki i sprawia rodzicom wieczne problemy. Mężczyzna zdaje się troszczyć o swoją rodzinę i zapewnić jej jak najlepszy byt. Jednak z czasem mężczyznę zaczynają nachodzić obawy, że nie będzie on w stanie spłacić kredytu, a co za tym idzie, także nowo zakupionego domu.
Wkrótce jego obawy urzeczywistniają się. Jego efekty w pracy są mizerne, a jakby tego było mało w ich kompleksie mieszkaniowym, dochodzi do makabrycznego i tajemniczego morderstwa pokojówki, która pracowała w jednym z domów. Od tego wydarzenia lawina nieszczęść na mieszkańców spada jedna za drugą. Nie oszczędza też rodziny Thee. Zaś ich wymarzone i piękne miejsce zamieszkania zamienia się w mieścinę pełną dziwnej atmosfery grozy.


Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z tym filmem, nie ominęła mnie dołączona do niego etykietka ''komedii romantycznej''. Pamiętam, że pomyślałam wówczas: ,,co u licha?'', bo albo mamy do czynienia z horrorem albo też z romantyczną komedią. Takie dziwaczne połączenie wydawało mi się niemal nierealne...Podczas oglądania filmu zrozumiałam, że moje obawy okazały się bezpodstawne, gdyż nie zauważyłam ani odrobiny jakiejś komedii romantycznej. Owszem, istnieje tam kilka drobnych epizodów, które można by było pod tą dziwaczną mieszankę podciągnąć, ale są to zaledwie dwie...może trzy sekwencje. Dlatego też nie bardzo rozumiem ani ''reklamowania'' filmu jako połączenia grozy z komedią romantyczną, ani tym bardziej zabiegu z plakatem, na którym widać uśmiechniętą i radosną rodzinę głównego bohatera.
Tak naprawdę bardzo mało aspektów w tym filmie jest radosnych. Jak wspomniałam, film obrazuje nam raczej tragiczne załamanie się w rodzinie spowodowane ciągiem całych wydarzeń doprowadzających do wyniszczenia rodziny. Nadnaturalne ingerencje ducha sprawiają, że dochodzi wpierw do niegroźnych konfliktów na płaszczyźnie rodzinnej (relacje Thee-Nan) czy w końcu również ma wpływ na relacje sąsiedzkie, które z czasem stają się koszmarnie napięte i nadzwyczajniej w świecie niezdrowe.
Ladda Land to ambitny projekt. Zresztą wystarczy spojrzeć na nazwisko reżysera - Sopon Sukdapisit to człowiek odpowiedzialny za takie hitowe produkcje grozy, jak Shutter (2004) czy Alone (2007). Wydaje się, że horror, który powstał spod ręki człowieka pracującego nad znakomitymi horrorami nie może być mizerny...i nie jest. Ladda Land to całkiem przyzwoity film grozy, z ciekawą grą aktorską i kilkoma ciekawymi scenami, które zmrożą nam krew w żyłach. Obraz ten docenili też rodzimi Tajowie, ponieważ już w pierwszym tygodniu po premierze film Sukdapisita zarobił 463,084,261 batów (tj. 1.531.337 dolarów amerykańskich). Muszę przyznać, że sukces w pełni zasłużony.
Reżyser powraca tu do kilka już znanych i wypróbowanych w innych horrorach tematów z tym jednak wyjątkiem, że teraz całą akcję przenosi do nawiedzonego domu, który jest tu głównym punktem i to on staje się poniekąd sprawcą nieszczęść jakie spadają nie tylko na rodzinę Thee, ale również na rodzinę, która mieszka obok bohaterów.
Sopon Sukdapisit podejmuje tu dwa różne wątki, które się wzajemnie uzupełniają. Dramat rodziny, jaki nam ukazuje, ma wszystkie cechy melodramatu. Oglądane wydarzenia wzbudzają w nas współczucie dla bohaterów, bo widząc początkowe starania Thee, aż serce boli widząc tak szybki upadek rodziny (czy może głowy rodziny?). Wątek tajemniczej śmierci pokojówki i element nawiedzonego domu oraz zamieszkującego w nim ducha, daje nam niezłej rozrywki horrorowej. Momenty, kiedy bohaterowie odwiedzają ten dom, w najróżniejszych okolicznościach, naprawdę potrafią nieźle przerazić, a dodatkowo fajnym elementem okazał się pomysł z kotem, który biega po okolicy z zawieszoną przy szyi małą kamerką, która robi zdjęcia. W momentach, kiedy Thee ogląda zdjęcia - nam włos się jeży na głowie.

Z pewnością Ladda Land nie jest najlepszym horrorem tajskim, bo chociażby do Shuttera mu daleko, ale bez wątpienia jest to horror porządny i solidnie zrobiony. Tym samym Tajowie po raz kolejny udowadniają, że w filmowej grozie czują się jak ''pączki w maśle''. Polecam.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Sophon Sakdapisit

Scenariusz:
Sophon Sakdapisit
Sopana Chaowwiwatkul

Rok produkcji:
2011

Obsada:
Atipit Chutiwatkajornchai
Piyathida Woramuksik
Saharat Sangkapreecha
Sutadta Udomsil


3 komentarze:

remus pisze...

Fajny, ale zdecydowanie nie jest to horror mimo że jest kilka scen które trzymają w napięciu raczej obyczajowy, pod koniec trochę smutny ;)

Anonimowy pisze...

Bardzo dobry film. Może nie jest to jakiś powalający horror, ale bez wątpienia charakteryzuje go mroczny klimat i to własnie sprawia, że seans jest czystą przyjemnością :)

Adam Mrożewicz pisze...

Sprawnie zrealizowany horror, jednak zupełnie niepotrzebnym wątkiem okazał się wątek dramatyczny pod koniec filmu. Traci się wówczas świadomość, że przed chwilą oglądało się całkiem niezły horror.
Muzyka też niestety szału nie robi.