poniedziałek, 22 października 2018

Nagai yume (aka Long Dream/Długi sen); Japonia

Po dużym sukcesie filmu Uzumaki w roku 2000 wydawało się nieuniknione, że reżyser - Higuchinsky po raz kolejny postanowi stworzyć dzieło w oparciu o mangę Junji Ito. I tak też się stało. Jeszcze w tym samym roku powstał krótki, bo zaledwie godzinny film wyprodukowany dla telewizji. Mowa oczywiście o Nagai yume.
Sam obraz jest bardzo ubogi w efekty specjalne i skromny budżet przy tworzeniu tej produkcji daje się tu we znaki, ale czy w jakiś sposób mu to ujmuje? Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie. Obraz nadrabia bardzo ciekawą fabułą, mrocznymi lokacjami - co tyczy się głównie szpitala, w którym rozgrywa się cała akcja. Charakteryzacja głównego bohatera na kolana nie powala, ale i nie musi.Charakteryzuje się groteskowością  i raczej wywoła uśmiech na twarzy, ale sam reżyser przyznał, że jest to zabieg celowy i dokładnie o taki efekt mu chodziło, więc czepiać się nie zamierzam.

Do pewnej placówki psychiatrycznej trafia pacjent cierpiący na… długi sen. Choroba ta objawia się tym, że człowiekowi śni się, że śpi nawet po kilka lat. W momencie, gdy chory przybywa do kliniki jego sny trwają już po kilka miesięcy. Na początku lekarze myśleli, że pacjent cierpi tylko na urojenia, lub tak zwaną paranoję senną, jednak z czasem jego ciało zaczęło się zmieniać, zupełnie jakby próbowało dostosować się do życia w innym wymiarze. Powiększona głowa, wydłużone palce u rąk i nóg, wybałuszone oczy. Medycy robili wszystko, aby pomóc cierpiącemu, ale niestety ten zapadł w sen wieczny i zwyczajnie się zdematerializował – dosłownie rozpuścił w powietrzu. Przypadek ten niestety nie był odosobniony. Był to dopiero początek rozpoczynającej się fali długiego snu.

Long Dream podobnie jak Uzumaki zbudowany jest na luźnej konwencji. Mamy tu połączenie dziwnej grozy, odrobinę surrealizmu, w którą wplątana jest nutka humoru.
Pomimo tego, że reżyser dysponował skromnym budżetem, przyznaję bez ogródek, że dokonał rzeczy nadzwyczajnej. Film jest bardzo prosty, wręcz skromny: muzyki tu niewiele (prawie w ogóle), efekty specjalne bardziej śmieszą niż cokolwiek innego, a już z całą pewnością nie straszą. No i ogólnie cała długość filmu - 58 minut. Cóż można przedstawić w tak krótkim czasie.
Jak się okazuje można pokazać dużo i bardzo efektownie.

Film emanuje dziwną, stylową atmosferą, która towarzyszyła nam także podczas oglądania wcześniejszego Uzumaki.
Dużym plusem jest jak dla mnie cały make-up, który jak wspomniałam śmieszy. I dobrze. Można stwierdzić krótko - jest tanio i wesoło.

Z drugiej strony okazuje się, że nie jest ważny tak naprawdę wygląd bohaterów czy efekty specjalne, ale przesłanie i interpretacja dzieła, jakie stworzył niezawodny Junji Ito.
Świat tu przedstawiony jest dziki i dziwny. Trudno niekiedy się połapać o co chodzi. Także bohaterowie wydają się ludźmi nieco odmiennymi od tych, jakich mamy okazję spotykać na co dzień.

Jeśli chodzi o aktorstwo, to przyznaję, że wypada dobrze. Chociaż tak naprawdę krótkość filmu nie jest w stanie pokazać umiejętności wszystkich, to jednak są postaci, które od razu zwracają na siebie uwagę, jak na przykład młoda dziewczyna Takeshima Mami.

Long Dream jest filmem na swój sposób fascynującym. Stawia nam szereg pytań, na które zdaje się nie jesteśmy w stanie sobie odpowiedzieć: czym jest sen i jaki ma właściwie wpływ na życie człowieka? Co by się stało i czy jest możliwe, aby po obudzeniu się by się okazało, że minęły ''wieki'', a w rzeczywistości taki sen trwał zaledwie pół godziny...etc...

Long Dream jest wspaniały. Krótki, bardzo zabawny, dobry pod względem tempa. Higuchinsky po raz kolejny udowodnił, że nie mając zbyt wiele w kieszeni, można zrobić naprawdę interesujący film. Za to cześć mu i chwała.
POLECAM!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Higuchinsky

Scenariusz:
Higuchinsky

Rok produkcji:
2000

Obsada:
Tsugumi
Eriko Hatsune
Kenjiro Tsuda
Shuuji Kashiwabara
Masami Horiuchi


1 komentarz:

Martin Gringo pisze...

Uwielbiam ten horror za oniryczną atmosferę i za groteskę, którą widać tu w każdej minucie filmu.