piątek, 2 listopada 2018

Cha-woo (aka Chaw); Korea Południowa

Koreańskie monster movies z powodzeniem się lokuje na górnych półkach w ogólnoświatowej klasyfikacji filmowej tego gatunku. Kiedy w 2006 roku światło dzienne ujrzał The Host w reżyserii Joon-ho Bong, oczy całego świata zwróciły się ku Korei Południowej i oczekiwały kolejnego dzieła, gdzie głównym bohaterem będzie jakieś zmutowane zwierzę. Długo czekać nie trzeba było, gdyż oto trzy lata później do rąk naszych trafił właśnie Chaw, a w internecie pojawiły się już informacje o kolejnym filmie Koreańczyków osadzonym w klimatach Obcego, gdzie straszyć nas będzie jakieś przerośnięte straszydło.
Sam Chaw jest dość nietypowym monster movie, gdyż oto potwór powstał jakby z zemsty matki natury. Ludzie sami doprowadzili do tego, że środowisko naturalne uległo drastycznym zmianom, co odwróciło się przeciwko nim.


W pobliżu malutkiej, rolniczej wioski coś zaczyna zabijać i zjadać jej mieszkańców. Ci wynajmują grupę łowców do schwytania drapieżnika. Już następnej nocy myśliwym udaje się zabić dużego dzika. Niestety w trakcie świętowania zwycięstwa, ludzi atakuje znacznie większy osobnik. Wiedząc, że zwierzę powróci, z wioski wyrusza mała grupka miejscowych chcąca go zabić.

Film ten to nie tylko horror, ale głównie przestroga dla nas - ludzi. Przestroga przed tym, co może nas spotkać, jeżeli wyniszczymy doszczętnie środowisko naturalne. Zwierzęta zrobią wszystko, aby ocalić swój gatunek i skoro ich środowisko zniszczyliśmy, znajdą inną drogę przetrwania, drogę zaznaczoną krwią i tragedią wielu niewinnych ludzi.
Trzeba przyznać, że efekty stoją na przyzwoitym poziomie, co odbija się w ukazaniu naszego głównego bohatera, czyli dzika-mutanta. Jest naprawdę olbrzymi i robi groźne wrażenie...no ba...nawet nie wrażenie, on po prostu jest zabójczo groźny. Tak groźny, że doświadczony i butny myśliwy sika ze strachu w portki po spotkaniu oko w oko ze zwierzęciem. Efektom nie ma co się dziwić, wszak pracowali nad całością ludzie odpowiedzialni za Star Wars: Episode One aliens.

Wielu zarzuca, że film wydaje się oklepany. Będę go bronić, bo może i faktycznie nic nowego nie wnosi, ale ma przede wszystkim kilka głównych i ważnych wątków, na których każe nam zwrócić naszą uwagę. Po pierwsze jest to ciekawe połączenie bardzo dobrego aktorstwa, scenariusza oraz horroru z czarną komedią. Dodatkowo otrzymujemy całą masę wiadomości o środowisku i tragicznych skutkach jego degradacji. Wszystko to sprawia, że film jest godny uwagi i ogląda się go bardzo przyjemnie.
Powinni go obejrzeć głównie Amerykanie, bo ci także zmagają się z problemami, jakie wywołuje trzoda chlewna, a i niszczenie naturalnego środowiska nie jest im obce. Tak więc...

Chaw to solidny horror z odrobiną czarnego humoru, co doskonale ze sobą współgra. Film nawet nie na jeden raz, ale pewnie i niejeden z widzów sięgnie po niego kilkukrotnie. I dobrze, bo naprawdę warto.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Jeong-won Shin

Scenariusz:
Yong-cheol Kim

Rok produkcji:
2009

Obsada:
Tae-woong Eom
Yu-mi Jeong
Yun-min Jeong
Josiah D. Lee
Earl Wayne Ording
Je-mun Yun


3 komentarze:

Piotr Grotkowski pisze...

To jeden z ciekawszych koreańskich monster movie. Ciekawszy tym bardziej, że powstał na kanwie klasyków, czyli horrorów klasy B. Reżyser zafascynowany własnie takimi filmami chciał stworzyć film może nie tyle straszny, co po części zabawny i na swój sposób wyjątkowy. Dodatkowo w jednym z wywiadów przeczytałem, że stwierdził iż Korea nigdy nie miała filmu zajmującego się prawdziwymi zabójcami, takimi jak aligator czy anakonda, i był zaintrygowany pomysłem, że znajome zwierzę atakuje i zabija ludzi.
Bardzo dobry film, któremu warto poświęcić uwagę.

Piotr pisze...

Dobry film. Na pewno jest to godny przedstawiciel z nurtu ,,animal attack'', zapewniający ponad dwie godziny naprawdę godziwej rozrywki.
Fabularnie może szału nie ma, ale z pewnością film ma potencjał.

Deicide666 pisze...

Całkiem przyzwoity można by rzec "ekologiczny horror" doprawiony typowym azjatyckim humorem tworzą całkiem przyjemną mieszankę :) Dzika jednak było mi żal.