piątek, 2 listopada 2018

Debiru mei kurai (aka Devil May Cry); Japonia

Życie potrafi czasami nieźle rozczarować, zwłaszcza gdy oczekujemy czegoś naprawdę niecierpliwie. Niestety dotyczy to także filmów. Ileż to  razy czekaliśmy na jakiś nowy obraz z wielkimi nadziejami na znakomite kino, a dodatkowo trailer zaostrzał nasz apetyt. Gdy jednak dane nam było obejrzeć ów film w kinie, to rozczarowania nie było końca, bo przecież miało być tak pięknie...
Coś takiego przeżyłam oglądając właśnie anime Devil May Cry. Wiem, że jako zapalona fanka gier i tym bardziej kinomaniak, nie powinnam mieszać jednego z drugim, ale liczyłam, że anime choć troszkę odzwierciedli jakże znakomitą grę. Jakże się myliłam okrutnie...


Dante jest człowiekiem, który zarabia na życie imając się najróżniejszych prac dorywczych. Jednak największe zyski przynosi mu zabijanie...demonów. Jednak nie jest to zadanie łatwe z kilku powodów:
po pierwsze - bohater sam jest pół człowiekiem-pół demonem,
po drugie: demony są silne i sprytne, dodatkowo potrafią się znakomicie maskować przez co odnalezienie i rozpoznanie ich wcale nie należy do najłatwiejszych
Jednak Dante za cel stawia sobie, aby wszystkie demony grasujące na ziemi, wysłać z powrotem do piekła, nawet jeżeli miałby przypłacić to życiem.


Czy naprawdę stworzenie tego anime było koniecznością? Otóż nie bardzo. Animowany Devil May Cry opiera się przez 12 odcinków jedynie na walce Dantego z demonami, bo to chyba robi najlepiej i na tym zabawa dla widza się kończy. Trzy gry wideo, na których anime się opiera raczej nie odgrywają tu wielkiej roli, gdyż jako takich nawiązań jest niewiele.
Zamiast dobrej i ciekawej akcji rodem z gier, dostajemy jedynie przeciętną ''nawalankę'', w której główny bohater tropi i kopie tyłki nieszczęsnym demonom, które ośmieliły się zstąpić na naszą planetę.
Fani wirtualnego DMC powinni go obejrzeć z uwagi na postaci Trish i Lady, które będzie można podziwiać w akcji, ale innych powodów raczej nie widzę.
Mam wrażenie, że anime powstało tylko i wyłącznie dla fanów gry, gdyż totalny laik nie bardzo będzie wiedział ''o co kaman'', gdyż fabuła nam niczego nie przekazuje, a jedynie ciągnie wątek ukazany w grach wideo.
Teraz nieco o stronie wizualnej. Ogólnie wszystko wygląda ładnie. Kreska jest czysta i postaci wyglądają interesująco. Jednak już z demonami wygląda to nieco gorzej. Mam wrażenie, że bardziej przerażały w grach, niż w tym anime.
Skłamałabym, gdybym napisała, że sceny walk powalają. Wręcz przeciwnie - ograniczają się one jedynie do cięcia i siekania mieczem, tudzież strzelania z najróżniejszej broni.
Ktoś, kto nie miał do czynienia z grami być może będzie zachwycony, ale przeciętny fan DMC raczej niczego nowego nie ujrzy. Jednak sam Dante w scenach walk wygląda całkiem dobrze.

Największym plusem anime jak dla mnie jest muzyka. Znakomite, drapieżne, rockowe brzmienie, które fantastycznie pasuje do oglądanych na ekranie wydarzeń. Totalnym fenomenem jest ''I’ll Be Your Home'' w wykonaniu Rin Oikawa. Naprawdę rewelacyjny utwór!
No i plus za polskiego lektora.

Komu polecam? No myślę, że fani DMC raczej powinni obejrzeć, jeśli jeszcze tego nie zrobili. Jednak, jak wspomniałam, obawiam się, że osoby niezaznajomione z grą będą miały problemy ze zrozumieniem całości.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10


Reżyseria:
Shin Itagaki

Scenariusz:
Toshiki Inoue

Rok produkcji:
2007

Obsada:
Toshiyuki Morikawa
Akio Ôtsuka
Fumiko Orikasa
Misato Fukuen
Koji Watanabe


2 komentarze:

Deicide666 pisze...

Według mnie muzyka w serialu była genialna! W każdej scenie idealnie pasowała. Ogólnie serial również wyśmienity, troszkę mało walk jak to na DMC przystało, ale można przymknąć na to oko. Jest naprawdę nieźle.

AnimeFan pisze...

Uważam, że mogło być lepiej. Obejrzałem cały serial głównie z powodu gry. Moim zdaniem DMC anime jest przeciętny. Zabrakło przede wszystkim efektownych pojedynków z demonicznymi przeciwnikami. Dla mnie totalny średniak.