czwartek, 1 listopada 2018

Peiseu (aka Face/Lost Face/Twarz); Korea Południowa

Już od kilkunastu lat azjatyckie horrory straszą nas niestrudzenie zjawami w długich czarnych włosach. Dziś jest to praktycznie nieodłączny element azjatyckiego kina grozy.
Trend zapoczątkowany przez Nakatę i jego Ring stale z powodzeniem funkcjonuje w kinie.
Dostając każdą kolejną azjatycką produkcję grozy, zazwyczaj nie spodziewam się czegoś nowego. Oczywiście pod warunkiem, że jest to produkcja spod znaku ''ghost story''.
No, ale tyle tematem wstępu...



Film opowiada historię Lee Hyeon-min, samotnego wdowca współpracującego z policją przy rekonstrukcjach twarzy. W swoim fachu jest tak dobry, że nawet kiedy jego córka ma poważne problemy ze zdrowiem, kierownictwo nie przyjmuje rezygnacji Hyeon-mina.
Pewnego dnia do jego drzwi dzwoni młoda kobieta Jeong Seon-yeong. Przynosi ona do rekonstrukcji czaszkę i prosi o zgodę na asystowanie przy rekonstrukcji.
Gdy mężczyzna odmawia podjęcia się nowego zadania, zaczyna doświadczać niewyjaśnionych i niekiedy przerażających zjawisk.


Samego filmu do typowego horroru zaliczyć nie można. Gdyby sklasyfikować go do jakiegoś gatunku filmowego, stawiałabym raczej na mroczny thriller z elementami kryminału. Jednak muzyka, która w niektórych momentach nam towarzyszy potęguje wrażenie grozy.
Do tego oczywiście nie może zabraknąć długowłosej zjawy w białej szacie, którą niekiedy kątem oka dostrzegamy.
O ile w azjatyckich produkcjach zazwyczaj jest tak, że przez pierwszą połowę filmu nic się nie dzieje i dopiero pod koniec dostajemy potężnego kopa emocji, to w tym wypadku jest nieco inaczej, gdyż w Face dzieje się coś od samego początku. Sam film rozpoczyna scena brutalnego morderstwa młodej kobiety. Potem obraz się nieco stabilizuje i skupiamy się na obserwowaniu zmagań Lee Hyeon-mina z chorą córką, której to stan się pogarsza, pomimo iż operacja przeszczepu serca się powiodła.
W tym czasie, o czym wspomniałam nieco wcześniej, mężczyzna nawiązuje znajomość z kobietą, która asystuje mu podczas pracy w rekonstruowaniu twarzy ofiar makabrycznych morderstw, których policja nie może rozwikłać.
Pomimo, że długowłosa zjawa pojawia się w filmie kilka razy, wcale mu to nie ujmuje (osoby, które nie przepadają za azjatyckim kinem, powiedzą coś zupełnie innego, no bo ileż razy można ciągle oglądać to samo).
Jednak wracając do filmu, końcówka jest - tak jak przystało - zaskakująca i raczej nieprzewidywalna. Pod koniec dopiero sobie uświadamiamy z czym tak naprawdę mieliśmy do czynienia i co się rozgrywało podczas prawie całego filmu.
Widzowie nieprzyzwyczajeni do azjatyckiego horroru, mogą się jednak trochę w tym pogubić i nie każdemu się to spodoba, ale właśnie taki jest urok koreańskich filmów grozy - niedomówienia. Dla mnie osobiście jest to na plus, gdyż nie lubię kiedy w filmie wszystko jest pięknie podane na tacy.
Myślę, że azjatyckie produkcje potrafią się obronić same i przyjmą każdą krytykę ze strony widzów. Postać na wzór Sadako z Ringu nieprzerwanie wiedzie prym wśród azjatyckich straszaków. Jestem pewna, że jest to motyw, który jeszcze długo, długo będzie gościł w ''skośnookich'' filmach grozy.
Mam tylko nadzieję, że Face ustrzeże się przed łapskami Amerykanów.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Sang-Gon Yoo

Scenariusz:
Hie-jae Kim
Cheol-hie Park

Rok produkcji:
2004

Obsada:
Suk-Won Chang
Cheong-jo Son
Ju-ran Lee
Ye-rin Han
Jae-ho Song
Won-hui Jo
Seok-Hwan An
Seung-wook Kim
Hyeon-jun Shin
Yun-ah Song


2 komentarze:

Adrian Manilski pisze...

Taki bardziej to thriller z kryminałem, niż horror, ale obejrzeć można. Jakiś koszmarnie zły to ten film nie jest.

Martyna Kazimierczak pisze...

Nic nowego w sumie. To kolejny azjatycki horror, w którym pomalowane na biało duchy są widziane, jak wychylają się z kątów z opuszczonymi głowami. Nie ma tu żadnych przerażających scen, tylko powtórki z wcześniejszych (i lepszych) filmów. Sama historia jest w porządku, ale niestety minusem jest ciągłe powielanie utartych schematów.