O samej fabule nie ma się co zbytnio rozpisywać, bo nawiązuje ona bezpośrednio do wydarzeń znanych z Ringu 0 w reżyserii Norio Tsuruty. Zresztą pewnie i niejeden czytelnik zada pytanie: ,,Co takiego można przedstawić na stronach ledwie 13-stronicowej mangi?'' Ano zaskoczę wielu, bo można przedstawić całkiem ciekawą historię grozy. Widz, który nie oglądał filmu Tsuruty będzie mangą Nori zachwycony, ponieważ tak naprawdę teraz dopiero będzie miał okazję poznać młodą Sadako i narodziny całej mrożącej krew w żyłach klątwy. Mamy tu okazję poznać tragiczną historię jej rodziny: badania naukowe zdolności mediumistycznych matki Sadako, jej upokorzenie przez miejscowych oraz tragiczną śmierć, jak również stajemy się świadkami kiełkujących takich samych zdolności u młodej Sadako. Mówi się, że historia lubi się powtarzać, więc podobnie, jak to ma miejsce w filmie zdolności Sadako z góry skazane są na zagładę. Aby uniknąć ponownego ośmieszenia, dziewczyna zostaje zamordowana (taki był bynajmniej zamiar profesora Ikumy), coś jednak poszło nie tak i dziewczyna żyła w studni jeszcze jakiś czas. W chwili jej śmierci, narodziła się potężna klątwa...
Historia od samego początku jest nieco...że tak to ujmę - pokręcona...zniekształcona, zupełnie tak, jakby autor chciał nam ukazać dziwaczne i bardzo niepokojące wspomnienia Sadako Yamamury, które w tym wypadku przybierają postać naprawdę złowrogich wspomnień, jakie rozegrały się w życiu głównej bohaterki.
Manga Nori idzie jednak nieco dalej, gdyż pokazuje nam, jak postać głównej bohaterki dzieli się jakby na dwie części: tą dobrą i tą złą. Jest to kluczowy element, którego brakuje w filmie Norio Tsuruty. Myślę, że gdyby ten wątek pojawił się w filmie, to historia byłaby znacznie bardziej przejmująca, a być może nawet bardziej straszniejsza...Z drugiej jednak strony, może i dobrze, że ten wątek został pominięty przez japońskiego reżysera, bo dzięki temu zarówno film, jak i manga się uzupełniają w pewnym stopniu. Jednak niestety wielu czytelników znających wcześniej film będzie uważało to za mało istotny wątek, no bo przecież skoro nie pojawił się w filmie, to jest wymyślony. I tu zwolennicy mangi oraz filmu dochodzą do muru, zadając sobie pytanie: co było pierwsze - manga czy film? Ten spór ciężko rozstrzygnąć, ponieważ Yamamura Sadako no Noroi oraz Ringu 0: Basudei ujrzały światło dzienne...22 stycznia 2000 roku. Jakkolwiek by jednak nie było, ważną sprawą jest, że manga Nori jest ciekawym rarytasem dla fanów serii Ring.
Pod względem technicznym nie ma się czego czepiać. Oprócz upiornej historii, nacieszymy oko ładną i ostrą kreską. Z racji swojej małej objętości, dialogi nie są zbyt rozbudowane i ograniczają się jedynie do krótkich zdań wypowiadanych przez postaci w danej sytuacji. Wszystko wygląda naprawdę całkiem przyzwoicie, a co najważniejsze - od bohaterów biją autentyczne emocje za sprawą świetnie pociągniętych kresek, oddających mimikę twarzy.
Muszę przyznać w ogólnym rozrachunku, że manga Ochazuke Nori ma w sobie naprawdę złowrogą aurę i z pewnością nie jest dla wszystkich, jednak na pewno jest nabytkiem obowiązkowym dla miłośników Sadako i jej historii.
Niestety dziś trudno jest mangę znaleźć nawet w Internecie. Kilka lat temu była dostępna w języku angielskim w przekładzie J. Lopeza na stronie nensha. net. (na szczęście zdążyłam ją kiedyś pobrać i wydrukować). Obecnie znajdziecie ją na wietnamskiej stronie (w tymże języku) - TUTAJ.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10
9 komentarzy:
Po wietnamsku? Raczej nie dam rady tego ogarnąć. Widzę, że strona, którą podałaś nawet już nie istnieje :( Jakbyś mogła wstawić jakieś screeny z wersji anglojęzycznej, to byłbym wdzięczny, bo mógłbym wtedy jakoś przeczytać i małe co nieco zrozumieć, bo inaczej to nie ma szans. Jedynie obrazkami mogę oko nacieszyć.
Skoro fabuła luźno nawiązuje do ,,Ringu 0'' Tsuruty, to jaki seans był w ogóle powstania tej mangi i to w tym samym czasie co powstał film?
Zapewne taki sam, jak powstanie innych mang opartych na ,,Ringu'', które wszystkie opisują właściwie wydarzenia, jakie znamy z filmów Nakaty.
Dajcie anglojęzyczną wersję! Plissss....
Przyłączam się do powyższej prośby.
Miałbym ochotę ją przeczytać. Może jest jeszcze szansa, że pojawi się gdzieś w sieci po polsku?
Aga, da radę wrzucić skany po angielsku?
Jeżeli uda mi się znaleźć, to oczywiście wrzucę. Jakiś czas temu szukałam, ale bez rezultatów. Może gdzieś na jakiejś płycie mam. Muszę poszukać.
Dzięki. Byłbym bardzo wdzięczny. :)
Prześlij komentarz