Yoon Jae Yeon, który znany jest też trzeciej odsłony Schodów życzeń (Yeogo goedam 3: Yeowoo gyedan; 2003), po raz kolejny sumiennie wziął się do pracy nad swoim dziełem filmowym, czego efektem jest bardzo widowiskowy i klimatyczny horror.
Hyo-jung - pewna siebie i przebojowa kobieta, zapisuje się na zajęcia jogi w tajemniczym instytucie, prowadzonym przez byłą aktorkę. Młoda mistrzyni jogi wyjaśnia Hyo-jung i czterem pozostałym uczestniczkom zajęć, że tylko ta z nich, która najlepiej ukończy kurs będzie mogła poznać sekret najwyższego i nieśmiertelnego piękna. Podczas trwania kursu należy przestrzegać pięciu zasad: nie jeść, nie brać prysznica w ciągu godziny po zakończeniu zajęć, nie patrzeć w lustro, nie wychodzić z budynku i nie wykonywać żadnych telefonów. W miarę trwania kursu uczestniczki zaczynają łamać zasady a Hyo-jung wyczuwa, że jest coś dziwnego w samym instytucie i w aktorce, która w ogóle się nie starzeje...
Z pewnością dużym atutem filmu jest jego obsada. Reżyser umieścił bowiem w rolach głównych bohaterek imponującą ''kolekcję'' kobiecych gwiazd. Będziemy mieli okazję podziwiać m.in. Yoo Jin znaną chociażby z Romantic Island (2008), Cha Soo Yeon, którą mogliśmy podziwiać np. w For Eternal Hearts (2007), Park Han Byul znaną z Wishing Stairs (2003), Cho Eun Ji, która zagrała w Forever the Moment (2008), Kim Hye-Na, którą poznaliśmy w Red Eye (2005), Hwang Seung Eon, która wystąpiła w najnowszej odsłonie Schodów życzeń - A Blood Pledge (2009), a także Lee Young Jin podziwianą na ekranach w drugiej części Schodów życzeń (1999). Jak widać obsada jest naprawdę piorunująca i nie dziwota, że skupia na sobie naszą uwagę już na samym początku filmu.
Teoretycznie można by przypuszczać, że w filmie tym nie ma nic dziwnego. Joga nie jawi się nam tu jako seria morderczych i wyczerpujących ćwiczeń fizycznych, jednak podejmuje tematykę próżności młodych kobiet, które są w stanie zrobić niemal wszystko, aby osiągnąć piękno doskonałe.
Nie ukrywam, że film ogląda się niesamowicie przyjemnie. Jest nakręcony sprawnie i niekiedy przypominał mi obraz włoskiego mistrza Dario Argento (tu mam głównie na myśli jego Suspirie z 1977 roku), z tym jednak wyjątkiem, że tu dziewczyny nie giną w szkole baletowej, ale w akademii jogi. Klimat jest naprawdę bardzo podobny i identycznie jak w przypadku obrazu Argento, tak i tu główna bohaterka zauważa, że te zajęcia nie są li tylko zwykłymi ćwiczeniami, mającymi na celu oczyszczenie ich umysłu, a w szkole dzieją się dziwne rzeczy: słychać dziwne dźwięki, płacze, śmiech, kobiece zawodzenia, dziewczyny zaczynają ginąć w dziwnych okolicznościach, a instruktorka zajęć zdaje się nie dostrzegać niebezpieczeństwa...
Reżyser Yoon Jae Yeon kładzie tu nacisk na efekty straszenia widza, niż wyjaśnienia czegokolwiek. Próbuje nas zanurzyć w sytuacjach surrealistycznych i niesamowitych, ale próżno niekiedy w nich szukać sensu czy logiki, biorąc też pod uwagę złowrogą i mroczną atmosferę filmu, nawet nie bardzo doszukujemy się tej logiki, skupiając na strasznych scenach, których nie brakuje.
Od samego początku - kiedy tylko kobiety przekraczają próg akademii jogi - da się zauważyć, że całe pomieszczenie, a raczej kompleks pomieszczeń bardziej przypomina nawiedzony dom, a nie szkołę do codziennych treningów. Oczywiście można by wywnioskować, że taka sceneria ma na celu pełne skupienie uczestniczek treningu, nie ma tam nic, co choć po części by je rozpraszało, ale ogólny wygląd pomieszczeń jest tak mroczny i ponury, iż ma się wrażenie, że kobiety weszły niemal do innego świata: czerwone ściany, starodawne meble, pajęczyny zalegająca niemal na wszystkim, no i jeszcze...te dziwne głosy słyszane nocą przez kobiety...
Dodatkowo pojawia się motyw legendy, że tylko jedna kobieta będzie w stanie ukończyć kurs, a ostatniego dnia osiągnie Energię Kundalini i spotka się z Mistrzynią, która dzięki uczestniczce odzyska młodość, a ów ''zwyciężczyni'' kursu - wieczne piękno. Kobiety wydają się totalnie naiwne, a zwłaszcza pojawiają się pytania: ''Po co one tam w ogóle są?'' Nieustannie mamy wątpliwości, co do ich pobytu zwłaszcza w momentach, kiedy kobiety zaczynają ginąć.
Film wydaje się rozgrywać gdzieś w świecie marzeń. Kobiety - o czym już wspomniałam - zdają się być oderwane od rzeczywistości i w sumie też tak jest, ponieważ ich kontakt ze światem zewnętrznym jest surowo zabroniony podczas treningu. Dziwne rygory i ponura sceneria doprowadza bohaterki niekiedy na skraj załamania, dodatkowo zdają sobie sprawę, że zdane są również na łaskę przerażających halucynacji, od których nie mogą się uwolnić. Czy jest to efektem ciągłej głodówki czy autentycznym obrazem nawiedzenia - możemy się tylko domyślać. Ciekawymi scenami w filmie i dodającymi nowego wątku są retrospekcje z planu filmowego z roku 1970. Wplecione są one sprawnie i co ważne - nie rozpraszają i nie odrywają od ciągłości wydarzeń.
Podstawowym założeniem Yogi jest dostarczyć maksimum przerażenia odbiorcy. Tak też się dzieje zwłaszcza w późniejszych partiach filmu. Ćwiczenia jogi - choć niemal znane każdemu - tu przybierają moc złowieszczą: dziwne pozy, skręcone ciała, a do tego niepokojąca muzyka...wszystko to sprawia, że nam włos się jeży na głowie.
Przyznaję, że Yoga w pełni spełnia swoje zadanie. Film ogląda się naprawdę przyjemnie, zwłaszcza jeżeli ktoś ceni sobie azjatycką grozę. Na uwagę zasługuje fakt, że reżyser zastosował tu dość nietypowy pomysł na stworzenie horroru, a z racji na fakt, że wyszło naprawdę przyzwoicie, nie będę się tu wielu błędów doszukiwać, bo liczy się oryginalność i efekt końcowy. Pozytywne odczucia murowane!
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10
1 komentarz:
Bardzo dziwny film z niepokojącą wręcz duszącą atmosferą. Tajemnicę podsyca tu też muzyka. Wprawdzie twórcy nie uciekli tu od konwencji, ale warto go obejrzeć.
Prześlij komentarz