wtorek, 23 lipca 2019

Wu gong zhou (aka Centipede Horror); Hongkong

Każdy, kto śledzi mojego bloga i w miarę systematycznie czyta recenzje głównie z działu filmowego wie, że dość dużym sentymentem darzę hongkondzkie kino grozy z lat 80tych. Zresztą tyczy się to nie tylko horrorów z Kraju Pachnącego Portu, ale również zachodnich produkcji. Uwielbiam takie filmy, jak Evil Dead (1981 r.), Evil Dead 2 (1987 r.) czy też Braindead (1992 r.). Jest to też cała masa włoskich produkcji kultowych twórców grozy: Lucio Fulci, Dario Argento czy Mario Bavy. 
Nie trudno się też właśnie dziwić, że i azjatyckie produkcje grozy z tego właśnie okresu zdobyły moje uznanie. Film w reżyserii Keitha Li z 1982 roku również do nich należy, choć prawdą jest, że natrafiłam na niego zupełnym przypadkiem i nigdy wcześniej (choć wstyd się przyznać), tytuł ten nie był mi znany. Na szczęście nic nie straciłam i jak tylko udało mi się film znaleźć, to długo się nie torturując, zasiadłam do seansu wygodnie w fotelu i popijając ciepłą...herbatkę (tak, tak właśnie herbatkę). Jedno dobre - że nic nie jadłam...

Kay wraz z przyjaciółką Amy wyruszają na wycieczkę w rejony Azji Południowej. Wszystko przebiega bez problemów do czasu, kiedy kobiety odwiedzają lokalny las. Tam zostają zaatakowane przez dość pokaźnych rozmiarów stonogi. Obrażenia Kay są na tyle poważne, że dziewczyna umiera wkrótce w szpitalu. Jej brat Wai Lun postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się, co było przyczyną takiego ataku lub też kto był za niego odpowiedzialny. 
Od swojego wuja dowiaduje się o haniebnym czynie, jakiego dopuścił się jego dziadek, o spalonej wiosce, śmierci niewinnych ludzi. Mężczyzna nie wie, że w grę wchodzi zemsta oraz potężnie destrukcyjna siła czarnej magii.

Niektórzy z Was pewnie zapytają: a cóż to takiego wcinać coś i oglądając horror? No niby nic takiego, ale trzeba też mieć na uwadze jaki horror się ogląda. Przy produkcjach ghost nie będzie to zapewne robiło żadnej różnicy, ale już przy gore czy slasherze może nie być aż tak miło, gdyż nawet nie zdając sobie sprawy kiedy, spożywany akurat pokarm mógłby bardzo szybko wylądować poza naszym żołądkiem. Oczywiście szokujące i obrzydliwe obrazy nie każdego ruszają, a to co napisałam tyczyłoby się nieco bardziej wrażliwych widzów. Ja się akurat do nich nie zaliczam, ale jakoś niekoniecznie chciałabym jeść cokolwiek oglądając też właśnie film Keitha Li.
Horror ten może nie być do przebrnięcia dla osób, które mają awersję do owadów, a na pewno do stworzeń znanych pod łacińską nazwą Lithobius forficatus, a nam bardziej jako drewniak widełkowiec lub wij drewniak.
Można powiedzieć, że przysłowiowe stonogi są tu głównymi bohaterami, a jest ich tu cała masa. Są gigantyczne, oblepiają gałęzie, a dodatkowo filmowa narracja objaśnia nam, że ów stworzenia są wyjątkowo jadowite, a ich jad może paraliżować. Ich agresywność możemy już na początku obserwować właśnie podczas ataku leśnego na Kay. Można by powiedzieć, że młoda kobieta się z tego ,,wyliże'' - młody, silny organizm będzie walczył z toksyną. Niestety, nic bardziej mylnego. Będąca w szpitalu Kay już w agonalnym stanie wygląda naprawdę nieciekawie: twarz ma nabrzmiałą i siną, dodatkowo skóra wygląda tak, jakby pod jej warstwą znajdowały się wciąż wije. Obraz dość szokujący, ale spokojnie...to dopiero początek.
Centipede Horror nie jest horrorem jakoś nad wyraz krwawym czy brutalnym, ale bez wątpienia nie można mu odmówić obrzydliwości. Olbrzymie wije pełzają po wszystkim i wciskają się w każdy zakamarek też ludzkiego ciała. Jakby Wam była mało, to wspomnę tylko, że dostajemy też wspaniałą scenę wymiotów żywymi stonogami. Brzmi naprawdę ciekawie, prawda?
Cały film ogląda się dość przeciętnie, gdyż w większości fabuła opiera się na próbach rozwikłania zagadki śmierci Kay, jednak gdy do akcji wkraczają jadowite wije, robi się wówczas prawdziwy hardcore. Jak to na Hongkong przystało, nie zabraknie też w filmie akcentów humorystycznych, czego tyczy się scena z nieżywymi kurczakami (tak, dobrze przeczytaliście), które wskrzesza kapłan. Zapewne są to kurczaki zjedzone przez stonogi, chociaż w filmie nie pada takie stwierdzenie, a jest to jedynie moje przypuszczenie. Jakby jednak nie było, kurczaki powstają z martwych, aby stawić czoła nacierającym na dom Wai Luna stonogom. Ta scena wywoła na pewno w każdym śmiech, gdyż wygląda po prostu komicznie. Wyobraźcie sobie tyradę płonących tuszek kurczaków lecących w powietrzu, rozpoczynających ofensywny atak na zło czarownika. Ten wysiłek drobiu, by zabić złego  nie udaje się jednak, ale mimo wszystko jak to bywa w najróżniejszych historiach - dobro zwycięża ostatecznie.
Widzom lubiącym w horrorze ,,ostrą jazdę bez trzymanki'' bez wątpienia spodoba się ostatnie 20 minut filmu. Jest to absolutny test wytrzymałości i niekiedy trudno nie odwracać wzroku od wymiotującej żywymi stonogami bohaterki. Mogę mieć tylko nadzieję, że Margaret Li - aktorka, która wystąpiła w tej brutalnej scenie, została dobrze opłacona, choć jakoś w to wątpię!

Pod względem technicznym nie będę się tu wiele czepiała. Jak na lata 80-te, efekty specjalne wyglądają całkiem przyzwoicie, charakteryzacja ofiar stonóg też wygląda tu pozytywnie. Owszem, z niektórych scen bije sztuczność, jak wspomniana humorystyczna scena z martwymi kurczakami, ale właściwie jest to pojedyncza scena, więc nie ma co kręcić nosem.
Aktorzy spisali się też całkiem dobrze, raczej nie mam do nikogo żadnych zastrzeżeń.

Centipede Horror to przyjemny horror, który z pewnością spodoba się każdemu widzowi lubującemu się w obrzydliwościach i któremu nie będą przeszkadzać wymiociny stonogami lub ich masowa inwazja na ludzi. Może nie ma tu jakiejś koszmarnej wizji grozy, po której nie moglibyśmy zasnąć, ale na pewno jest to ciekawe spojrzenie na temat czarnej magii popularnej w ówczesnym kinie Hongkongu. Szkoda tylko, że Keith Li w swojej karierze wyreżyserował tak mało filmów, gdyż jestem pewna, że każdy kolejny byłby równie udany.
Film jest godny swoich 90 minut, więc jak tylko uda się Wam go znaleźć, to śmiało zasiadajcie do seansu, bo warto.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Keith Li

Scenariusz:
Suet Ming Chan

Rok produkcji:
1982

Obsada:
Tien-Lang Li
Margaret Lee Din-Long
Kiu Wai Miu
F.C. Chan
Hussein Abu Hassan
Chu-kwong Chan
Lai Fun Chan
Suet Ming Chan
Chok Chow Cheung
Li-Fen Han
Szu-Ying Chien
Hui Hsia
Ching-Mei Li
Stephen T.F. Lau
Chi Ling


10 komentarzy:

Martyna Kazimierczak pisze...

Właściwie to powiem tak - film jest faktycznie dobry, jeżeli chodzi o różnej maści obrzydliwości i na pewno zadziała na widzów przewrażliwionych na punkcie wszelkiego robactwa/owadów, etc.. Kilka scen jest faktycznie ciekawych i nie ma się co przeczepiać, ale ogólnie rzecz ujmując - film ten wcale nie jest taki straszny jako horror. Kilka scen faktycznie ma nawet zabawnych i jedynie obrzydliwych, ale strachu tu praktycznie zero.

Deicide666 pisze...

Film znalazłem, ale bez napisów pl. Są w ogóle do tego filmu?

Agnieszka Kijewska pisze...

Nie, raczej nie ma. Ja też nie natrafiłam na polskie napisy, jedynie angielskie.

Piotr Grotkowski pisze...

Keith Li nadal nie jest znany wśród wielu osób, z wyjątkiem miłośników gore specjalizujących się w azjatyckim horrorze, ale ci, którzy wiedzą, zgodzą się, że osiągnął swój szczyt z tym niepokojącym, bezkompromisowym klejnotem kina; jego jedyne zachowane kolejne filmy wydają się blade i niekompletne w porównaniu do ponurej wizji ,,Centipede Horror''.
Inni komentatorzy już zauważyli wiele niezapomnianych cech tego filmu: zaskakujące zdjęcia Darma Yang, silny podtekst religijny i egzystencjalny oraz oczywiście szaleństwo oglądania tego, co dzieje się podczas filmu. Do tego dodam tylko, że Li pokazuje tutaj absolutne opanowanie tonu; poza powolną sekcją w pierwszej części filmu, pozostaje niezwykle spójna w całym, nastroju, który buduje się jak powolna realizacja jakiegoś okropnego pomysłu, od podejrzenia do pełnej świadomości.
Z pewnością nie jest to film, który mogę polecić wszystkim, ale na pewno pozostawił na mnie niezatarty ślad.

Mordok pisze...

Film oglądało się w porządku, ale kiedy przyszła scena walki pomiędzy czarownikiem a wyznawcą białej magii i kiedy na ekranie zaczęły tańczyć kurczaki, to grubo zacząłem powątpiewać w sens tego filmu.

Mateusz Pasierbik pisze...

Wygląda całkiem konkretnie. Szukam :)

Mateusz Pasierbik pisze...

Lubię takie staruszki grozy, podobnie zresztą, jak amerykańskie horrory z lat 80-tych i początkowych 90-tych.

Kasia pisze...

Gdzie go znajdę?

Agnieszka Kijewska pisze...

Można go obejrzeć na YouTube, ale nie ma do niego polskich napisów.

Adam Mroczek pisze...

Kurcze szkoda, że jest bez polskich napisów, bo mój angielski kuleje i podejrzewam, że wiele kwestii nie będzie dla mnie zrozumiałych :/