wtorek, 13 sierpnia 2019

,,Gyo - Odór śmierci'' - Junji Ito

Węch (powonienie) - jak podaje znana nam wszystkim dobrze internetowa encyklopedia Wikipedia - ,,...jest to jeden z dwóch (obok smaku) zmysłów chemicznych. Działanie węchu polega na wykrywaniu zapachów (ich detekcji) i rozpoznawaniu bodźców, jakimi są cząstki określonych związków chemicznych lub ich mieszaniny, tzw. odoranty.'' Tyle Wikipedia...
Japoński mangaka - Junji Ito, najwyraźniej postawił sobie za cel uczynienia zmysłu węchu istotnym elementem w mandze, która będę Wam dziś chciała przybliżyć. Zaznajomieni z tematem doskonale wiedzą o jakie dzieło mistrza Ito chodzi, gdyż jest to dość charakterystyczna i specyficzna manga, która potrafi nie tylko przerazić ale też obrzydzić. Nie będzie nas tu straszyć ani tajemnicza, demoniczna dziewczyna ani też żadne sobowtóry nakłaniające nas do samobójstwa. Tu źródłem strachu Junji Ito uczynił dziwaczne ryby oraz inne morskie stworzenia, którym towarzyszy coś jeszcze innego. 


Tadashi i Kaori spędzają wakacje na Okinawie. Ich wypoczynek zakłóca pojawienie się dziwacznych istot, które okazują się...biegającymi na pokracznych odnóżach rybami. Rozsiewające straszliwy odór stwory atakują ludzi, przez co na całej wyspie wybucha panika. Tadashi i Kaori uciekają do Tokio, to jednak nie gwarantuje im bezpieczeństwa. Niebawem całą Japonię spowija złowieszczy ODÓR ŚMIERCI.

Gyo jest drugim horrorem Junji Ito wydanym w Polsce dzięki wydawnictwu JPF. W oryginalnym wydaniu historia ta została przedstawiona w dwóch tomach. Polski czytelnik dostał wszystko w jednym tomie, co uważam za bardzo dobry pomysł, gdyż czytając mangę nie odrywamy się od ukazanych wydarzeń, a czytamy wszystko jednym ciągiem.
Jeśli chodzi o fabułę, to nie jest ona jakoś nazbyt zawiła, a cała rozgrywająca się historia nie jest rozległa w czasie. Wydarzenia mkną jedno po drugim, co sprawia, że mangę czyta się szybko i sprawnie. Muszę przyznać, że tytuł ten przeleżał trochę na mojej półce, czekając na swoją kolej. Wprawdzie już kilka lat temu miałam do czynienia z wydaniem angielskim, ale jakoś nie zaprzątałam sobie wówczas tym głowy. Kiedy tylko w moje życie wkradła się odrobina wolnego czasu, postanowiłam sobie całą historię już na spokojnie przypomnieć w zaciszu swojego pokoju. Chciał - nie chciał...wciągnęłam się maksymalnie i niemalże pochłonęłam Gyo w przeciągu dwóch godzin. Całość jest po prostu niesamowita, a wspomniane tempo akcji sprawia, że nawet nie mamy ochoty przestać czytać, gdyż z każdą kolejną kartką jesteśmy ciekawi, co też za chwilę się stanie.
Nie ma co ukrywać (i nie zamierzam tego nawet robić), że manga ta jest po prostu obrzydliwa. Z jednej strony dostajemy zawrotów głowy i niemalże skrętu żołądka, ale z drugiej jednocześnie nie możemy od tych makabrycznych obrazów oderwać wzroku.
Bez wątpienia ogromny wpływ na to ma rewelacyjna kreska, która z wyjątkową szczegółowością ukazuje nam dziwaczne biegające na pokracznych odnóżach ryby (niejednokrotnie już rozkładające się) albo też napuchnięte do granic możliwości ludzkie sylwetki z równie dziwacznymi odnóżami lub jakimiś eksperymentalnymi machinami przytwierdzonymi do ich groteskowo wyglądających ciał. Patrząc na te obrazy, czujemy dziwny niepokój, a do głowy od razu nam przychodzi myśl, że autorowi mangi nie można odmówić chorej wyobraźni i makabrycznych pomysłów, jakie przelewa na kartki swoich dzieł. Króluje tu też ekspresja. Każde gwałtowniejsze wydarzenie, wywołuje u nas gęsią skórkę, co też w moim wypadku uaktywniło się już w początkowej części, kiedy nasi bohaterowie zostają zaatakowani przez olbrzymiego rekina, który goni ich po willi wynajętej od wujka Tadashiego. Naprawdę ta scena bardzo mi się podobała i chciało mi się samej uciekać wraz z przerażoną parą.
Bohaterowie również są tu nienaganni. Kibicujemy im od samego początku mangi do ostatnich jej stron. W momencie, kiedy uświadamiamy sobie, że dla Kaori nie ma już ratunku, jest nam autentycznie smutno i przykro, gdyż ja do końca wierzyłam, że młodym uda się przezwyciężyć dziwaczną zarazę i oboje będą się mogli cieszyć sobą nawzajem. Wprawdzie początkowe zachowanie Kaori może nas wprowadzić w niemałą irytację, gdyż jawi się jako rozkapryszona i nieznośna dziewczyna, to w finale jest nam jej po prostu żal - zarówno jej jak i jej partnera, który do samego końca o nią walczył i był gotów poświęcić nawet swoje życie, aby ocalić ukochaną.
W ogólnym rozrachunku można stwierdzić, że manga Ito pokazuje nam ludzką obłudę oraz desperacką chęć przetrwania. Pojawia się wątek eksperymentów wojskowych, które przeprowadzane jeszcze w czasach wojennych, wymykają się spod kontroli, czego efektem najprawdopodobniej są właśnie zmutowane stworzenia. Wprawdzie w mandze nie jest to powiedziane wprost, ale historia, którą opowiada wujek Tadashiego, wskazuje na taką też przyczynę dziwacznych wydarzeń, jakie mają miejsce. Z drugiej strony nie można nie pokusić się o stwierdzenie, że ludzkość uważa się za butny naród. Myślimy, że jesteśmy panami świata i wszystko nam wolno: poprzez pęd do nowych technologii, nowych broni, jesteśmy gotowi zniszczyć środowisko i niemalże spustoszyć planetę. Gyo pokazuje, że takie zapędy mogą się obrócić przeciwko samym twórcom. Konsekwencje eksperymentów (ściśle tajnych rzecz jasna) są nieobliczalne, a cierpi na tym zazwyczaj najbardziej ludność cywilna.
Dialogi są nieskomplikowane, więc raczej nikt nie będzie miał problemu ze zrozumieniem mangi
W 2012 roku powstało też w oparciu o mangę anime, zatytułowane Gyo: Tokyo Fish Attack!, które swoją fabułą bezpośrednio nawiązuje do opisywanej powyżej mangi. Oczywiście oryginałowi nie dorównuje, ale to już historia na odrębną recenzję.

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że do polskiego wydania zostały dodane dwie dodatkowe historie grozy, niezwiązane z przewodnią fabułą, które w japońskim wydaniu pojawiły się w tomie drugim. Są to: Dramat pod głównym filarem oraz Uskok na górze Amigara. Obie są krótkimi historyjkami, więc nie będę zdradzała ich fabuły, ale dzięki nim Ito pokazuje, że równie dobrze radzi sobie z krótkim metrażem.

Gyo - Odór śmierci to manga zdecydowanie dla fanów horroru ekstremalnego. Kłębowiska ludzi z mechanicznymi odnóżami czy też powtykanymi rurami w usta lub odbyt, napuchnięte ludzkie sylwetki, wypuszczające gazy gnilne z różnych otworów ciała to z pewnością obrazy, które u niejednego wywołają oburzenie i kontrowersje, ale fani tego rodzaju grozy powinni być zachwyceni. To przerażający, surrealistyczny świat pełen najgorszych koszmarów, który niejednemu jeszcze się będzie śnić po zakończonej lekturze...

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Tytuł: ,,Gyo - Odór śmierci"
Scenariusz: Junji Ito
Rysunek: Junji Ito
Wydawca: JPF
Data wydania: 03.2013
Stron: 400
Format: A5
Oprawa: miękka z obwolutą
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Cena: 44,99 zł



11 komentarzy:

Adrian Manilski pisze...

Oj czytałem ta mangę już bardzo dawno temu i pamiętam, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wtedy miałem ją pożyczoną od kumpla, ale coś czuję, że muszę się zaopatrzyć we własny egzemplarz i raz jeszcze się rozkoszować tymi chorymi i nieco wynaturzonymi obrazkami, jak i nie gorszymi tekstami. :)

Anonimowy pisze...

Kreska przyjemna dla oka, niestety fabuła niezbyt przekonywująca. Za to dodatkowa historia "Uskok na górze Amigara" jest jak najbardziej warta przeczytania, szkoda że tak krótka.

Szymon pisze...

Szczerze? Średnio mi się ta manga podoba, choć inne tego autora uwielbiam :) Ta jest taka....no przesadzona. Nie odpowiada mi taka ilość ekstremalnych obrazków i zdecydowanie wolę te nieco stonowane.

Norbert Bajor pisze...

,,Gyo'' to manga nietypowa - z jednej strony jest koszmarnie obrzydliwa, ale z drugiej równie koszmarnie wciągająca. Zdecydowanie dla dla ludzi o słabych żołądkach. W sumie to lubię się zaczytywać we wszelkie ekstremy, ale to co stworzył Ito, to już wyższa półka.

Adam Mielewczyk pisze...

Junji Ito odwalił tu kawał porządnej roboty!
Historia może nie jest straszna - ale jednak niepokojąca i dość obrzydliwa, więc dla ludzi o specyficznym poczuciu humoru i niezbyt drażliwym żołądku. Te rury podłączone do tyłka są... bleee (chociaż w sumie to rzecz gustu) !!!
Bardzo mi się podobała, jest ładnie narysowana i nie ma w niej żadnych dłużyzn. A gnijące ryby są naprawdę ładne (litości, jak to brzmi!)
Mimo dużej objętości ,,Gyo'' czyta się bardzo szybko, chęć poznania zakończenia jest spora :)Na końcu mamy dwie dodatkowe historie z których druga (o tunelach - foremkach) również przypadła mi do gustu.

Adam Mrożewicz pisze...

Jest ok, ale zdecydowanie nie jest to manga dla wszystkich i nie należy jej czytać do wszystkiego (np. do posiłku) ;) Jest napisana na tyle sprawnie, że czyta się ją jednym tchem i zanim się rozkręcimy, to właściwie już jesteśmy przy końcu. Dwie dodatkowe historie też są fajne, mroczne i niepokojące, jak całe ,,Gyo''.

Martyna Kazimierczak pisze...

,,Uskok na górze Amigara'' to jest majstersztyk horroru surrealistycznego. Naprawdę ta historia zmiata z powierzchni ziemi! Jak dla mnie mistrzostwo! ,,Gyo'' samo w sobie też jest ok, ale ,,Uskok...'' jak dla mnie przoduje.

Klaudiusz pisze...

Kreska przyjemna dla oka, niestety fabuła niezbyt przekonywująca. Za to dodatkowa historia "Uskok na górze Amigara" jest jak najbardziej warta przeczytania, szkoda tylko, że tak krótka.

Labella pisze...

Mangi jeszcze nie czytałam, ale za to oglądałam anime, które bardzo mi się podobało. Po zachęcającej recenzji chyba sobie mangę zamówię.

Agnieszka Kijewska pisze...

Warto. Naprawdę warto. Już wkrótce na stronie pojawi się recenzja anime 😊

Deicide666 pisze...

Fabuła dobra, lecz zakończenie pozostawia duży niedosyt.