
Kiedy już ,,przemaglowałam'' wszystkie mangi Junji Ito, jakie ukazały się na polskim rynku wydawniczym, postanowiłam rzecz jasna chwycić także za innych twórców, parających się mangową grozą. Trochę tego jest do wyboru, więc na brak lektury narzekać nie mogłam. Padło na mangę zatytułowaną Portus autorstwa chyba dość mało znanego Juna Abe. Na tą mangę zresztą sama trafiłam przypadkiem, kiedy pewnego dnia przeglądałam jakiś zagraniczny portal, na którym właśnie była mowa o tejże mandze. Ku mojej uciesze, była ona dostępna w języku polskim, więc długo się nie zastanawiając, czym prędzej ją zakupiłam. Z reguły nie sugeruję się opinią innych użytkowników, bo wychodzę z założenia, że sama muszę ocenić czy manga/książka/film mi do gustu przypadły czy też nie. Na temat Portus opnie były podzielone. Jedni uważali, że to całkiem fajna i rzeczowa manga, a inni wręcz przeciwnie, że słaba, z nieciekawą kreską i nieoryginalną fabułą. Ja jednak uważam, że moim obowiązkiem wręcz jest zaznajomienie się z każdą dostępną mi horrorową mangą i wyrobienie sobie na jej temat własnej opinii. Tak też się stało...Przyjaciółka siedemnastoletniej Asami Kawakami, Chiharu, przestała pojawiać się w szkole i odbierać telefon. Teraz woli spędzać cały swój czas, grając w grę komputerową o tytule “Portus”. Kiedy popełnia samobójstwo, Asami i jej nauczyciel, Keigo Sawa, postanawiają odkryć, co wydarzyło się w życiu zmarłej. Są tym bardziej zaniepokojeni, że istnieje pewna legenda miejska powiązana z grą, na punkcie której Chiharu miała obsesję. Ponoć jest w niej ukryty poziom, gdzie pojawia się dziwny chłopiec i pyta: “czy chcesz przejść na drugą stronę?”. Gdy ktoś odpowiada twierdząco, umiera.
Jun Abe urodził się w 1972 roku w prefekturze Shizuoka. Zadebiutował w 1990 roku pracą zatytułowaną Nedan wa iiyo. Do jego ważniejszych dzieł należą też: Miruopon, the Yamadake oraz Japanese ahokko kids. Właściwie powiem szczerze, że nie znałam wcześniej tego mangaki, jego nazwisko nie było mi zupełnie znane i dopiero, kiedy przeczytałam o Portus, poznałam nazwisko Abe.
Jako, że do tej pory miałam do czynienia głównie z mangami Ito (ale nie tylko), byłam przyzwyczajona do jego makabryczności i cudownie realistycznej kreski i niebanalnej fabuły. Kiedy po raz pierwszy zagłębiłam się w mangę Abe, naszły mnie pewne obawy. Historia sama w sobie wydawała się całkiem ok, ale kreska już niekoniecznie. Dobra, ale o tym później...Przede wszystkim Portus wykorzystuje wspólny temat dotyczący „potwora” utworu; wykorzystuje multimedia. Ring Koji Suzukiego jest dobrze znanym przykładem tej techniki, z jego upiorną postacią wyczołgującą się z telewizora, gdy odtwarzany jest pewien film. W późniejszym czasie możemy to bardziej obrazowo oglądać w filmowych odsłonach tej historii. Mniej więcej ten sam pomysł jest używany w Portus, z tą różnicą jednak, iż krótki film jest zastąpiony grą wideo. Chociaż niektórzy mogą uznać ten pomysł za tandetny, to w sumie nie ukrywam, że mnie zainteresował. Ze względu na nieograniczone możliwości gry wideo, z nieskończoną liczbą fikcyjnych wszechświatów do wyboru, czytelnik nie ma pojęcia, jakie stworzenia mogą w niej mieszkać, a zatem wejść do naszego świata. Muszę przyznać, że wszystko jest bardzo fajnie skomponowane i cała historia całkiem sprawnie stopniuje napięcie, co doskonale da się zauważyć podczas lektury i podobnie jak postacie, powoli zaczynałam odczuwać rozpad rzeczywistości. Nie byłam w stanie oddzielić tego, co było prawdziwe, a co pochodziło z gry, i tego, jak wyglądało normalne życie bohaterów. Fakt, że te nadprzyrodzone postacie pojawiły się w grze wideo, wydawał się bardziej logiczny i odpowiadał obawom większości czytelników (na pewno każdy, kto posiada akurat konsolę do gier, czuje pewne obawy podczas czytania Portus). Na wyobraźnię działały tu na pewno przeczytane nie raz creepypasty, czyli straszne historie, w których niejednokrotnie przewijają się wątki dziwnych gier wideo...niby znanych, ale z tajemniczymi poziomami, których normalnie w grze nie ma. Historie takie mówią, że gracze, którzy natrafią na taki ukryty poziom, później doświadczają dziwnych, niepokojących wydarzeń lub też...ponoszą śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach. Coś podobnego dzieje się właśnie z naszymi bohaterami. Fabularnie więc wygląda to całkiem przyzwoicie i nie zamierzam się absolutnie czepiać. Jeśli zaś chodzi o kwestią graficzną, to muszę przyznać, że jest poprawnie, ale nie idealnie. Owszem, niektóre obrazy mogą wprawić w osłupienie i wyglądają naprawdę bardzo realistycznie. Żywe obrazy są równie intrygujące, co graficzne, tworząc bardziej przerażające sceny, które wpływają na naszą wyobraźnię. W mandze tej jest kilka niepokojących i krwawych momentów, przedstawiających samobójstwa, mamy ukazane rany cięte, motyw wykorzystania seksualnego czy sceny pchnięcia nożem. Niekiedy odnosiłam wrażenie, że Abe wolał wypełnić fabułę krwią zamiast treścią, co jest dość szkodliwą techniką wykorzystywaną głównie w opowieściach grozy poniżej przeciętnej. Podczas gdy Abe powinien zostać pochwalony za swój wybitny kunszt, czasami spoczywa na laurach. Czasami też wydawało mi się, że niektóre z postaci są niedopracowane i o ile w jednej scenie jedna z bohaterek wyglądała bardzo ładnie, o tyle w następnej jej twarz była napuchnięta niczym rozdymka. Niekiedy twarze bohaterów przybierały też dziwną mimikę, ale nie wiem...może taki był akurat zamiar autora.
Ogólnie manga wygląda dobrze. Wszystkie znane nam elementy horroru są wplecione w tą krótką, ale obrazową historię. Mamy opętane dzieci, nawiedzone cmentarze, przerażające miasteczka, etc...Autor wyraźnie ma słabość do przełomowych horrorów, jednak nie wykorzystał tych pomysłów do stworzenia nowych i wymagających dzieł; po prostu przetwarza je w niezdarnym zestawie najważniejszych momentów. Rozczarowujące zakończenie ucieleśnia kierunek tego dzieła. Przestarzały psychologiczny monolog, jako próba rozwiązania zagadki, zdaje się raczej śmieszna, aniżeli miałaby czytelnika zmusić do głębszej refleksji.
Portus jest bardzo schematyczny, więc jeśli jesteście obeznani z J-Horrorem, to nie znajdziecie tu niczego nowego. Mimo wszystko jednak uważam, że warto się z mangą zapoznać, do czego zachęcam.
Tytuł: ,,Portus"Scenariusz: Jun AbeRysunek: Jun Abe
Wydawca: Waneko
Data wydania: 08.2023
Stron: 225
Oprawa: miękka z obwolutą
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Cena: 24,99 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz