sobota, 6 października 2018

Bairokēshon (aka Bilocation); Japonia

,,Bilokacja'' jest terminem znanym szeroko fascynatom i badaczom zjawisk paranormalnych. Na czym polega ten fenomen? Ano jest to nic innego, jak możliwość przebywania w dwóch miejscach jednocześnie. Termin ten powstał z połączenia dwóch łacińskich wyrazów: ,,bis'' - co oznacza ,,dwukrotnie'' oraz ,,location'', czyli ,,miejsce''. Bilokacja silnie związana jest również ze zjawiskiem teleportacji.
Japoński horror w reżyserii Mari Asato, która na swoim koncie ma już niejeden film grozy, m.in.: Ju-On: Kuroi shôjo (aka ,,Grudge: Girl in Black''; 2009) czy Buono! Gomenasai z 2011 roku jest właściwie adaptacją powieści Haruki Hojo o tym samym tytule. Oglądając ten film, przyszedł mi na myśl jeszcze jeden termin blisko związany z bilokacją - doppelganger, który idealnie pasowałby do fabuły horroru Asato. Jest to inaczej sobowtór, który w wierzeniach oznacza złego bliźniaka.

Shinobu Takamura jest malarką amatorką, której marzeniem jest przejść na zawodowstwo. Pewnego dnia, podczas robienia zakupów w sklepie zostaje zatrzymana pod zarzutem rozprowadzania fałszywych pieniędzy, którymi chciała zapłacić za zakupy. Policjant, który przybywa na miejsce, uświadamia kobiecie, że to co wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest. Zamiast aresztować Shinobu, detektyw Takashi Kano zabiera ją na spotkanie z małą grupą ludzi, którzy podzielają jej problem. Okazuje się, że każdy z nich posiada swojego sobowtóra znanego jako ,,bilokacja'', którzy są identyczną kopią siebie. Repliki te próbują insynuować i włączyć się do realnego życia człowieka. Bilokacje pojawiają się nagle i nagle znikają rozpuszczając się w czarny dym. Najczęściej pojawiają się w pobliżu oryginału i zrobią wszystko, aby przeniknąć do prawdziwego świata.

Można by się spodziewać o wiele więcej, biorąc pod uwagę całkiem ciekawą fabułę i tematykę, jaka się pojawiła w tym filmie. Prawdą jednak jest, że film korzysta z utartych schematów j-horroru i zamiast zaserwować nam potężną dawkę psychologicznych emocji, Bilocation okazuje się niezmiernie mylące w całym swoim odbiorze...ale, ale...mimo, iż nafaszerowany mnóstwem dziur w fabule niczym ser szwajcarski z dużą ilością głupkowatych naukowych teorii, daje nam jednak dużo rozrywki. Na tyle dużo, że utrzymuje nas on w stanie pozornego zadowolenia podczas seansu.

Bohaterowie, którzy tworzą grupę, że tak to nazwę - bilokacyjnej samopomocy - są eklektycznym zlepkiem ludzi z różnych środowisk. Łączy ich jedno: na skutek jakiegoś stresującego wydarzenia, pozwolili oni, aby ich drugie ja zostało powołane do życia. Nowicjuszka w grupie - Shinobu jest zaniepokojona, gdyż pragnie wygrać konkurs plastyczny, który pozwoliłby jej ,,wypłynąć na szerokie wody'' w światku malarzy-artystów. Ta obawa jest katalizatorem, który powoduje powstanie jej sobowtóra. Spośród wszystkich bilokacji, najbardziej kłopotliwym w grupie jest ten uosabiający detektywa Kano. Powstał na skutek olbrzymiej presji przełożonych i teraz jego alter ego jest bardzo złe i dopuszcza się przemocy i wielu nadużyć wobec wszystkich innych będących w grupie.
Film sam w sobie nie jest zły. Może nie powali nas jakąś zatrważającą grozą i makabrycznymi scenami, ale uwierzcie, że jego ponury klimat da się porządnie we znaki. Całość przepełniona jest dziwną oniryczną melancholią, która z minuty na minutę staje się wręcz niepokojąca. Wielu widzom z pewnością taki, a nie inny klimat nie za bardzo przypadnie do gustu, zwłaszcza, że nie ujrzymy tu jakiejkolwiek zjawy o długich czarnych włosach a'la Sadako czy Kayako, do czego ewidentnie japoński horror nas już przyzwyczaił. Fani tego rodzaju grozy z pewnością poczują się zawiedzeni i horror Asato okaże się dla nich obrazem nudnym i pozbawionym jakiegokolwiek aspektu horrorowego. Zadowoleni natomiast mogą być ci widzowie, którzy czują już przesyt koszmarnymi postaciami rodem z Ringu Nakaty czy Klątwy Shimizu. Dla nich Bilocation może okazać się bardzo ciekawym i - jakby nie patrzeć - całkiem innowacyjnym horrorem japońskim.
Podczas seansu miałam wrażenie, że cała groza opiera się tu na tematyce filmu. Nie mamy tu bowiem do czynienia z jakąś powalającą na kolana grozą, a wszystko zostaje zamknięte jedynie w ponurym klimacie tego obrazu. Sama tematyka może wydawać się dość niepokojąca, gdyż jak wspomniałam na wstępie - wierząc literaturze paranormalnej - przypadki spotkania sobowtórów, które najczęściej zwiastowały nieszczęście i śmierć, zdarzały się wielokrotnie i często kończyły się tragedią. Więc jeśli przyjmując, że zjawisko to jest autentyczne, obawiać się powinien praktycznie każdy z nas.
Tajemniczą postacią jest tu lider grupy, Makoto Iitsuka, który wydaje się otaczać wszystkich otoczką bezpieczeństwa, a jednak nie robi nic w momencie, kiedy inni giną w makabryczny sposób. Kiedy mężczyzna w końcu wyjaśnia całą sytuację z sobowtórami, powstaje właściwie więcej pytań niż odpowiedzi. Pojawiają się fabularne dziury i właściwie dochodzimy do wniosku, że nie wszystko tu ma sens, a nawet biorąc pod uwagę niejednoznaczny charakter japońskiego horroru, wiele kwestii pozostaje tu bez odpowiedzi. Nie wiemy od kiedy dokładnie sobowtóry zaczęły się pojawiać i dlaczego? Skąd nagle jeden o drugim zaczął wiedzieć i jak osoby mające swoje sobowtóry zaczęły się odnajdywać? Dlaczego świat nie wie o ich istnieniu, skoro sobowtóry pojawiały się już w XIX wieku? Wszystko to zdaje się być jedynie wierzchołkiem góry lodowej.

Aby wspomóc popularność Bilocation, twórcy filmu postanowili w obsadzie zamieścić kilka znanych osobistości. Mamy tu więc: dwie gwiazdy japońskiej sceny pop - Kento Senga oraz Sho Takadę, jak również znakomitą i doświadczoną aktorkę Asami Mizukawę, którą fani japońskiej grozy powinni znać doskonale. W filmie zagrała główną bohaterkę i przyznam, że jak dla mnie, to naprawdę świetnie wcieliła się w podwójną postać malarki. Wypada nadzwyczaj realnie.

Pod kątem technicznym, Bilocation wypada naprawdę dobrze. Wykorzystuje z umiarem CGI, co nie daje nam jakiegoś przesytu sztucznością. Momenty, kiedy kopie bohaterów ulatniają się w czarnym dymie, są naprawdę bardzo przyzwoite i co najważniejsze - naturalne. Obsada filmu robi też całkiem dobre wrażenie, a mnie osobiście najbardziej ucieszyła postać Mizukawy. Lubię tą aktorkę, a filmy z nią z reguły przypadają mi do gustu.
Biorąc pod uwagę fakt, że w światku japońskiej grozy nie ma zbyt wielu reżyserek, które by parały się ,,karmieniem'' maniaków j-horroru, Bilocation Mari Asato jest niczym wisienka na torcie i mimo swojego charakterystycznego klimatu i powolności wydarzeń, uważam, że za film powinno się chwycić bez dwóch zdań.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10

Reżyseria:
Mari Asato

Scenariusz:
Haruka Hôjô
Mari Asato

Rok produkcji:
2013

Obsada:
Asami Mizukawa
Yôsuke Asari
Maiko
Chûkichi Kubo
Wakana Sakai
Kent Senga
Shô Takada
Ken'ichi Takitô
Kosuke Toyohara
Hiroko Uchida



5 komentarzy:

Klaudiusz pisze...

Ogólnie film ciekawy, ale prawdą jest, że posiada niedopracowany scenariusz i niemalże natychmiast można wyłapać w nim szereg nielogiczności, ale pomysł jak najbardziej spoko.

Igor Ostałowski pisze...

Zarówno od strony technicznej, jak i realizatorskiej film jest skonstruowany poprawnie. Do aktorstwa też się nie można się przyczepić, jednak niestety jest w tym filmie coś, co nie bardzo do niego ciągnie. Na pewno dużym minusem jest jego długość, która sprawia, że po jakimś czasie po prostu nam się nudzi. Wszystko się niemiłosiernie dłuży, a fabuła staje się na potęgę rozwleczona.

Martyna Kazimierczak pisze...

Mankament, który chyba zauważają wszyscy - jego długość. To jest jego największy minus.

Pippi pisze...

Obejrzałam trailer i może być całkiem niezły, ale niestety film prawie że niedostępny.

Adrian Manilski pisze...

Element nadprzyrodzony zdecydowanie jest! Dramat? Okey, tez jest! Przerażenie i groza? Gdzie?

,,Bilokacja'' to dobry film. Fabuła jest skomplikowana i utrzymuje nas w napięciu, które sprawia, że od czasu do czasu mocniej chwycimy za krawędź fotela. Uważam jednak, że film ogląda się dość trudno, ponieważ zawiera dość sporo scen nużących i przyznam bez bicia, że momentami się najzwyczajniej w świecie nudziłem. Udało mi się jednak dotrwać do końca seansu. Jestem pod wielkim wrażeniem niektórych pomysłów i oryginalnych koncepcji. Asato chciała nakręcić horror i po części jej się to udało. Może nie jest to horror, do jakiego współczesna japońska groza filmowa nas przyzwyczaiła, ale nie jest też źle.
Film z czystym sumieniem mogę polecić, ale na pewno nie na wspólny seans z przyjaciółmi, a w samotności i ciszy, skupieniu.