wtorek, 2 października 2018

GP 506 (aka The Guard Post/Strażnica nr 506); Korea Południowa

Zdawać by się mogło, że Azja lubuje się w horrorach wojennych. Mamy rewelacyjny koreański R-Point  (2004; reż. Su Young Gong, Kong Su-chang), mamy też nieco mizerniejszy ale godny uwagi singapurski 23:59 (2011; reż Gilbert Chan), no i mamy też mizernotkę w postaci japońsko-singapurskiego horroru zatytułowanego 1942 (2005; reż. Kelvin Tong). Ostatnio, tzn. jakiś miesiąc temu wpadła mi w ręce kolejna koreańska perełka grozy okraszona tematyką wojenną. Mowa o horrorze GP 506 Kong Su-chana, który odpowiedzialny był za wspomniany już horror R-Point
Od jakiegoś czasu mówi się, że koreańskie horrory w przeważającej mierze są dość banalne, że przeważa w nich oklepana tematyka ghost i niewiele nowego do tego kina się wnosi. No, jako miłośniczka ,,skośnookiej'' grozy, nie bardzo się z tym zgadzam, choć przyznaję, że wtórność się wkradła już i zadomowiła na dobre w azjatyckich horrorach głównie pokroju ghost, ale kino azjatyckie nie jest tu przecież żadnym wyjątkiem, bo uważam że zachodni horror już od dawien dawna choruje na wtórność, która go zżera od środka, a jakoś ma swoich wiernych wielbicieli i zagorzałych fanów. Nie inaczej jest więc z kinem grozy z Azji. GP 506 jest jednak nieco innym horrorem. Wdarło się tu odrobinę kreatywności, co z pewnością zatrzyma przy tym filmie niejednego fana na dłużej.

GP 506, to strażnica, w której cały oddział żołnierzy został zabity w tajemniczych okolicznościach. Żołnierze zginęli okrutną śmiercią z wyjątkiem jednego, który zapadł w śpiączkę. Wojskowy oficer śledczy zostaje wysłany na miejsce, aby wyjaśnić tą tajemniczą sprawę. Okazuje się wkrótce, że musi stawić czoła nieznanemu wirusowi, który zmienia ludzi w krwiożercze bestie.

Guard Post miał dość trudną fazę produkcyjną. Prace nad powstaniem filmu kilkakrotnie przerywano z powodu braków finansowych. Taka sytuacja może dziwić, patrząc na osobę reżysera, którego R-Point był wielkim sukcesem. Mimo tego nowy film Konga zainteresował wielu fanów jego twórczości, gdyż od dawna mówiło się, że planuje on nakręcić film o zombie. Całe szczęście lub na nieszczęście (zależy jak kto woli), Guard Post nie jest tylko krwistym horrorem o bestiach w ludzkiej skórze, ale podobnie jak wcześniejszy film reżysera - jest to horror, którego problematyka rozgrywa się też na poziomie psychologicznym. Kong pokazuje nam tu elementy psychiki żołnierza. Pokazuje, co dzieje się z ludźmi, kiedy muszą stawić czoła czemuś, czego nie rozumieją, boją się.

Wydaje się, że zbyt wiele zostało zinterpretowane w tym filmie, mimo iż cała historia w nim ukazana wcale nie jest jakoś nazbyt inteligentna. Reżyser nie daje nam tu zbyt dużego pola do popisu, jeżeli chodzi o myślenie czy rozwodzenie się nad jego fabułą. Ot, przedstawia nam ciekawą historię o ludzkim strachu, który bierze się z niezrozumienia czegoś makabrycznego.
Film podejmuje tematykę, którą bardzo w horrorach lubię: ludzie, którzy są odcięci od świata zewnętrznego pod ogromną presją zmuszeni są zmierzyć się z nieznanym niebezpieczeństwem, a dodatkowo powoli zaczynają tracić swoje zmysły. Najlepszym przykładem tego pokroju filmów są The Thing Johna Carpentera (1982 r.) czy też odcinek zatytułowany Ice pochodzący ze znanego serialu The X Files (1993 r.). Guard Post miał świetne warunki, aby stać się bardzo dobrym horrorem, ale niestety prawdą jest, że nie potrafił tego wykorzystać.

Reżyser pokazuje nam tu wiele mocnych scen, które fanom krwistej posoki na ekranie do gustu przypadną. Najlepszym jednak jest to, że doskonale operuje tu elementem zaskoczenia widza. Nigdy nie wiadomo co będzie dalej, więc ciężko przewidzieć jakie sceny uraczą nasze oczy w danej chwili, kto zginie i w jaki sposób, komu do głowy przyjdzie jakaś szalona mordercza myśl, etc... Kong w pełni zaciska tu śrubę trzymając nas w tajemnicy i niepewności od samego początku do końca. Cała akcja w filmie rozwija się w dość szybkim tempie, co sprawia, że GP 506 ogląda się naprawdę całkiem fajnie i zaciekawienie wcale nie słabnie. Wynika to częściowo ze sprytnie zorganizowanego ,,myku'', mianowicie przenikania się przeszłości z teraźniejszością. Retrospekcje są tu głównym czynnikiem, który widza tak naprawdę uzależnia od tego obrazu. To właśnie te sceny nadają temu horrorowi prawdziwego ,,kopa''. Mimo iż niejednoznacznie, to jednak film powoli, stopniowo ujawnia przed widzem swoje sekrety, pozwalając tym samym czerpać z seansu jeszcze większą frajdę.

Jak to na horror przystało, sceny grozy są pokazane całkiem przyzwoicie. Kong nie operuje tu jakąś przesadną makabrą i doskonale wie, kiedy i jak ma widza przestraszyć i robi to całkiem skutecznie. Wszystko dzięki temu, że przeraża nas...nagle, bez zaskoczenia. Reżyser nie bawi się tu w stworzenie opresyjnej atmosfery śmierci i nieubłaganej grozy, ale przywołuje autentyczny strach, który sprawia, że niejednokrotnie włos się na głowie zjeży. Należy też zauważyć, iż koreański reżyser doskonale operuje grą światła i cienia, przez co sceny rozgrywane na przykład nocą, nabierają jeszcze bardziej złowieszczego charakteru. Atmosferę grozy i złowieszczości nakręca dodatkowo nieustannie padający deszcz, który wzmaga uczucie nieprzyjemności nie tylko za sprawą rozgrywanych dziwnych wydarzeń, które bohaterów napawają realnym strachem, ale również nieprzychylnej aury.
Groza ujawnia się tu nie tylko poprzez niezrozumienie zjawiska, które przemienia ludzi w krwiożercze bestie - co jest niebywałym plusem dla widza, ale dodatkowo wszechobecne sceny gore i krwistej makabry z pewnością niejednemu podniosą ciśnienie krwi (i raczej nie z nerwów) albo prędzej przyprawią o szybsze bicie serca - oczywiście, jeśli mowa o miłośnikach tego rodzaju horrorów, bo ci, którzy liczą tylko i wyłącznie na ghost, nie mają tu raczej czego szukać.

Śmiem przyznać, że GP 506 jest jednym z lepszych koreańskich horrorów, jakie w ostatnim czasie oglądałam. Generalnie jeśli chodzi o azjatyckie horrory, to jestem większą zwolenniczką opowieści o duchach, które niosą w sobie piękno, niesamowity klimat i chwytającą za serce melancholią. Tu jednak, mimo, że duchów brak, a mamy do czynienia z filmem grozy dosyć krwistym, to jednak niesamowita atmosfera, mroczny klimat i tajemnica sprawiają, że horror Konga bardzo mi się spodobał. Dodatkowym plusem jest świetna gra aktorska i muzyka potęgująca obecną grozę.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10


Reżyseria:
Kong Su-Chang

Scenariusz:
Kong Su-Chang

Rok produkcji:
2008

Obsada:
Ho-jin Chun
Hyun-jae Cho
Byeong-Cheol Do
Kyoo-Hwan Choi
Jin-woong Jo
Byeong-Cheol Kim
Sung-bum Kim
Seong-hwan Koo
Cheol-hee Lee
Jeong-heon Lee
Young-hoon Lee
Jae-won Moon
Jae-hwan No
Hyeong-jae Park
Won-sang Park
Hyeong-tak Shin
Byung-ho Son
Gi-won Yang
Min-gyu Yeo


3 komentarze:

Mateusz Pasierbik pisze...

Zgadzam się! Świetny film! Świetny klimat! Po raz kolejny Azjaci udowodnili, że potrafią kręcić naprawdę bardzo dobre filmy. Ich horrory nie mają sobie równych!

Tanuki pisze...

Trochę denerwował mnie pod koniec filmu bałagan, jaki na ekranie zapanował i ten wątek zombie - niby ciekawie, ale jednak dla mnie niepotrzebny. Na plus zaś zaliczam wartkość akcji, która nie zwalnia tempa nawet na minutę, jak i interesującą fabułę oraz kilka niezłych krwawych scen.
Jest naprawdę dobrze!

Klaudiusz pisze...

Jeden z lepszych filmów typu "Bunker Horror".
Akcja w jednym miejscu, rozległe mroczne bunkry i tunele czy też może okopy, zmasakrowane ciała i ociekające krwią pomieszczenia.
Takie filmy to ja lubię.