sobota, 6 października 2018

Rasen - The Spiral (aka Ring 2- Spiral/Spirala); Japonia

W przypadku alternatywnych historii znanych już dzieł filmowych i książkowych zawsze zdania są podzielone. Rasen w reżyserii Jôji Iidy jest właśnie takim przykładem, kiedy zdania są skrajnie podzielone. Fani Ringów Hideo Nakaty odrzucają ten film, twierdząc, że nie ma kompletnie nic wspólnego z historią, jaką poznaliśmy u Nakaty, a jedynie postać Sadako Yamamury jest tu jakiś wspólnym mianownikiem. Nie wszyscy se jednak tak surowi dla tego filmu (do tych widzów zaliczam się i ja). Trzeba mieć po prostu na uwadze, że to nie żadna kontynuacja znanych nam Ringów, a ich alternatywna wersja, czyli nawet dobrze, że praktycznie niewiele ma wspólnego z tym, co w swoich horrorach ukazał na Hideo Nakata. Ten obraz przedstawia nam nieco inne spojrzenie na klątwę Sadako Yamamury i przeklętego filmu, jaki stworzyła, by siać śmierć i zniszczenie... Zaraz, zaraz... czy tu w ogóle istnieje jakaś klątwa?

Mitsuo Ando jest patologiem. Któregoś dnia zostaje wezwany do przeprowadzenia autopsji swojego dobrego znajomego z czasów studenckich - Ryuji Takayamy, który umiera w dziwnych okolicznościach. Podczas sekcji zwłok, w ciele umarłego zostaje znaleziony nie tylko tajemniczy guz na gardle, ale również kawałek kartki z napisem, który Ando postanawia rozszyfrować. Oprócz tego, patolog podejmuje się wyjaśnienia tajemniczej śmierci przyjaciela. W tym celu prosi o pomoc przyjaciółkę Takayamy  - Mai Takano. Wkrótce w jego ręce wpada kaseta wideo, o której chodzą słuchy, że zabija...

Jestem pewna, że wielu z widzów zanim obejrzało Rasen, zapoznało się wpierw z wersjami Hideo Nakaty: Ring (1998) i Ring 2 (1999), dlatego też ta alternatywna wersja w reżyserii Joji Iidy spotkała się z ostrą krytyką. Większość widzów nawet nie słyszało o tym filmie i w sumie nie bez powodu, ponieważ ta wersja jest pierwszym sequelem Ringu, praktycznie w tej samej obsadzie, jednak z innym scenarzystą i reżyserem. Jest to również adaptacja powieści Koji Suzuki o tym samym tytule (jest to druga powieść z jego trylogii Ringu), która rozwija wątek przeklętej kasety wideo i relacji postaci drugoplanowych (w Ringu Nakaty). W szczególności rozszerzeniu ulega postać Ryuji Takayamy - ex męża Reiko Asakawy. Tu dowiadujemy się o jego psychicznych mocach, o których wcześniej nie mieliśmy tak naprawdę pojęcia.
Bez względu na to, czy Rasen wnosi jakieś zasługi do całej historii Ringu czy też nie faktem jest, że film ten niemalże od razu został skazany na zapomnienie, gdyż wyszedł w tym samym czasie, co film Nakaty (oba filmy miały swoją premierę 31 stycznia 1998 roku). Jako, że Ring został nakręcony z większym budżetem i większym rozmachem, twórcy od razu wiedzieli, że to Ring wyjdzie zza granic Japonii do świata zachodniego. Nie pomylili się, ale jednocześnie tym sposobem Rasen został uśmiercony praktycznie już przy swoich ,,narodzinach''.
Film ignorowany przez publiczność i wręcz znokautowany przez kolejne części Ringu, dziś jest postrzegany raczej jako filmowa ciekawostka. Jest właściwie zablokowany przez własny mit, który stworzył. Wątek wirusa, który staje się przyczyną śmierci wszystkich nieszczęśników nie każdemu do gustu przypadł. Tu już przeklęta kaseta wideo nie jest tak naprawdę do niczego potrzebna, bo nie jest już praktycznie żadnym nośnikiem klątwy. U Iidy nie dzwoni już telefon po każdym obejrzeniu taśmy, a przez wątek wirusa jako przyczyny śmierci - cała groza niemalże ulatuje gdzieś w dal. Można by rzec, że nie ma tu już tej tajemnicy, która wręcz rozpierała Ringi Nakaty. Jednak uważam, że nie należy filmu przekreślać całkowicie, gdyż moim zdaniem jest on znacznie lepszy niż na przykład amerykańskie remaki czy śmieszne hybrydy, jak Sadako 3D (2012; reż. Tsutomu Hanabusa). Kierunek, w jakim poprowadzono fabułę Rasen, znacznie się różni od tej, jaką znamy z Ringów. Nie jest to jednak jakiś rażący kontrast. To wciąż film o mrocznej atmosferze, która rozciąga się poprzez cały film. Ando przy okazji swoich badań naukowych, które prowadzi, odkrywa, że istnieje jeszcze świat nadprzyrodzony, którego nie jest w stanie zrozumieć.
Atmosfera w filmie jest dość napięta. Przypominała troszkę wczesne dzieła Romana Polańskiego. W sumie napięcie to utrzymuje się do mniej więcej połowy filmu. Dlaczego? Ano dlatego, że w tym właśnie czasie pojawia się postać Sadako. Niestety, tu nie jest ona przerażającą zjawą, a uosobieniem ponętnej kobiety, obiektu seksualnego (o zgrozo!). Cała mistyka Sadako przepada bezpowrotnie i w niczym jej postać nie przypomina już ducha yurei. Jest to z pewnością największy minus tego filmu.  Niestety kuleje też nieco fabuła. Mam tu dokładnie na myśli jej nieskładność i usunięcie wielu kluczowych elementów, jak na przykład wspomniany już brak dzwoniącego telefonu po obejrzeniu przeklętego filmu czy fakt, że za każdą śmiercią stoi wirus.
Sądzę jednak, że film sam w sobie się doskonale broni, bo gdyby nie oglądać go po wcześniejszych seansach Ringu, okazało by się, że to horror całkiem ciekawy. Posiada kilka niezłych scen z efektami, a i muzyka wnosi niepokojący klimat do poszczególnych scen.

Uważam, że należy obejrzeć Rasen, bo właściwie skrzywdziłoby się ten film, gdyby szanujący się fan japońskiej grozy się z nim nie zapoznał. Co lepiej wpierw obejrzeć: Ring czy Rasen? Tu Wam nie doradzę, gdyż jestem przekonana, że warto się z obiema wersjami zapoznać i chciałabym, aby tak dokładnie nie wiązać obu fabuł ze sobą, bo film Jôji Iidy całkiem fajnie wypada jako horror, a jako tło dla Ringów i tak już został zbesztany i zakopany głęboko w odmętach nieudanych chłamów filmowych. Uważany za nudny i lipnie wykonany - dla wielu niewart uwagi. Prawdą jednak jest, że jest to jedna z wielu części kolekcji, dlatego też polecam i zapraszam do seansu Rasen.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Jôji Iida

Scenariusz:
Jôji Iida
Kôji Suzuki

Rok produkcji:
1998

Obsada:
Kôichi Satô
Miki Nakatani
Shingo Tsurumi
Shigemitsu Ogi
Yutaka Matsushige
Daisuke Ban
Naoaki Manabe
Naoto Adachi
Eri Kakurai
Ryûichi Sugahara
Tadashi Tadasuki
Kôzô Satô
Ryûma Uchida


6 komentarzy:

Adrian Manilski pisze...

No cóż Aga...pisz sobie co chcesz, ale ja uważam, że film jest po prostu nudny i tyle. Przegadany, a praktycznie nic konkretnego się nie dzieje. Dłużył mi się niemiłosiernie i momentami nawet nie żałowałem, że wyszedłem do kuchni herbatę zaparzyć. Nic nie straciłem z wątku.
Oczywiście nie neguję Twojej oceny, bo film miał prawo Ci się podobać i cieszę się, jeżeli tak było, ale do mnie po prostu nie trafił. Motyw wirusa, jako sprawcy śmierci był tu już przysłowiowym gwoździem do trumny.

Adam Mrożewicz pisze...

Myślę, że historia z ,,Rasen'' potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby rok później nie pojawił się ,,Ring 2'', bo na dobra sprawę pomijając drugą część Nakaty, to ,,Rasen'' można traktować jako drugą część i kontynuację jedynki. Jako, że jednak film Nakaty, a nie Iito wypłynął na szerokie wody, to jemu dano szansę.

Rockmaniak pisze...

U mnie problem nie leży w fabule, ale w aktorach. Zanim obejrzałem ,,Rasen - the Spital'', znałem już ,,Ringi'' Nakaty z ,,Narodzinami'' Tsuruty włącznie. Właśnie ,,zerówka'' zaważyła na tym, że strawić innej postaci Sadako nie mogłem. U Tsuruty w postać Sadako wcieliła się przecudna Yukie Nakama i to ona utkwiła mi w pamięci. Iida obsadził w tej roli Hinako Saeki i już pojawiły się zgrzyty.
Pretensje właściwie mogę mieć tylko do Tsuruty, że wybrał inną aktorkę, no ale w 1998 roku kto mógł przewidzieć, że 2 lata później powstanie prequel???

Henito Kisou pisze...

Ok więc tak słowem czy Rasen jest, a czym nie jest. Formalnie był to bezpośredni sequel Ringu Nakaty, a że powstawały i były wypuszczone w tym samym czasie oczywistym jest, że pracowali na tym dwaj różni twórcy. Jedynka ponadto była dużo bardziej pocięta od Rasen, bo oryginalny scenariusz był inny, a widmo trochę ostrzej traktowało zamiast zabijać strachem i widokiem. Drugą sprawą jest to, że Rasen jest ni mniej ni więcej tylko crossoverem fabuły Ringu Nakaty i książki Spral, a w zasadzie to najbliższa pierwowzorowi udana adaptacja książki. Przed tym filmem było jeszcze Kanzenban z 1995 roku, ale film był dość słaby pod względem aktorstwa i fabuły, wierność detalom książkowej wizji nie wyszła mu na dobre. Tutaj mamy motywy z książki czyli wirus i Masako, jedyna różnica to że w książce Masako (czyli Sadako 2.0) nie przyjmowała wyglądu osoby z której sie odrodziła i to były idealne klony. Drugie, w ksiązce medium wirusa mogło być nawet cyfrowym, a później wydrukowanym plikiem tekstowym ręcznie napisanym a potem puszczonym przez interpreter. To już większy poziom abstrakcji. Aktorka jest tutaj nawet bliższa wizualnie Sadako opisanej w książce, oczywiście tu nie posunęli się do hermafrodytyzmu, ale motywacja dobrze opisana, książka poszła w druk, synuś Ando wraca do życia jak i Ryuji, pomijając że ten drugi jest największym zdrajcą i przeciwnikiem Sadako w książce i napluć na niego forever chociażby w filmie Rasen wydawało się że jej pomaga. Elementy paranormalne są dość ładnie przedstawione, jak i sam wirus bardzo dokładnie. W sumie jedyną wadą tego filmu jest to, że chcieli jakoś połączyć obsadę i fabułę z filmu Nakaty z fabułą książki, co wyszło dość dobrze, ale razi jeśli skupimy się na jeden spójnej wizji ala Nakata. Ja na ten film polowałem jak szalony, był źródłem mojej obsesji wręcz, bo był niedostępny poza eMule nawet i oficjalnym obiegiem ze względu na magię i atmosferę medical thriller, a nie typowego horroru mystery z jedynki. W porównaniu z remake to to przebija remaki zwłaszcza koreański jeśli wiesz czego oczekujesz, a nie jump scares i efektów CGI nakitowanych na ekranie. W sumie ten film byłby lepszy gdyby olali w całości motywy z Ringu i zrobili pełną adaptacje Spirali, bo tak to tylko manga jest najwierniejsza temu. Nie jest to film wybitny, ale oglądałem go zanim byłem w stanie zdobyć książkę i to była jedyna możliwość poznania serii od tej "czysto krwistej" strony nie zmąconej przez wizje kolejnych reżyserów, coraz to bardziej oddalających się od pochodzenia i kanonu serii. Bo to źródło, ten wzorzec, oryginał, duch jest jeden jako inspiracja wszystkich postaci Sadako i tak jak Tomie, źle znosi swoje nieudolne kopie. ;-)

Martyna Kazimierczak pisze...

Wielu pisze, że nie rozumie tego filmu, ale czego tu nie rozumieć? Film jest spoko, historia ciekawa i doskonale współgra z ,,Ringiem'' Nakaty. Owszem, motyw wirusa nieco mnie zaskoczył, ale jest to coś nowego w aspekcie przeklętej taśmy wideo, więc mi ten pomysł całkiem się spodobał.

Christ Crusher pisze...

Spoko film. Nawet biorąc pod uwagę nieco inną wersję niż u Nakaty, to całkiem przyjemnie się oglądało.