środa, 31 października 2018

Xiong Zhai You Ling (aka Ghosts/Duchy); Hongkong

Muszę przyznać i robię to z wielką przyjemnością, że film Ah Gana zaskoczył mnie niezmiernie mile. Bardzo długo czekałam na naprawdę ciekawy film grozy z Hong Kongu i wreszcie się doczekałam. Obraz ten to  ciekawe połączenie ghost story z nieco przerażającym slasherem, co już samo w sobie jest mieszanką niezwykle atrakcyjną.
W efekcie otrzymujemy całkiem przyzwoity horror z kilkoma mrożącymi krew w żyłach scenami, nie gorszym wzrostem napięcia oraz dość pokaźną ilością czerwonej posoki. Taki misz-masz z pewnością spodoba się niejednemu, jednak z drugiej strony uprzedzam, aby potencjalny widz nie nastawiał się na super-produkcję, gdyż obrazowi temu nieco brakuje, jednak nie w tym rzecz.


Historia okazuje się niezmiernie ciekawa, gdyż oto wszystko rozgrywa się w XX wieku, kiedy to miasto Guang Xi nawiedza katastrofa. Większość mieszkańców pozostaje w kościele, w którym czują się bezpiecznie. Jednak chyba nie zdają sobie sprawy, że kościół jest nawiedzany przez duchy dawnych wieśniaków - ofiary potwornej zarazy sprzed wieków.

Od razu zaznaczę, że jest FAJNIE. Wiem, lakoniczne to stwierdzenie, ale tak najkrócej można ująć seans dzieła Ah Gana.
Film wypada strasznie mrocznie i jego klimat jest niezwykle przytłaczający, co w horrorze sprawdza się doskonale.
Ponura lokacja kościoła (czy może raczej zakonu) nadaje całości specyficznego tonu grozy, dodatkowo bohaterowie filmu są bardzo tajemniczy, co znakomicie dopełnia przerażający obraz. Mam tu na myśli głównie zakonników, którzy zdają się ukrywać jakiś przerażający sekret. Zachowują się - delikatnie mówiąc - bardzo dziwnie, a ich stosunek i bycie do drugiego człowieka, a zwłaszcza do kobiet daje wiele do życzenia.
Morderca - jedna z najbardziej charakterystycznych postaci w Ghosts - upiorna postać w przerażającej masce, której pojawienie się na ekranie za każdym razem wywoływało ciarki na plecach. W sumie to tytuł może nas nieco zmylić, bo owszem - duchy w filmie są, ale tak naprawdę to, co przeraża odbiorcę, to nie te niematerialne byty, ale jak najbardziej materialna i realna postać seryjnego mordercy, który bez skrupułów brutalnie dźga każdego ze spotkanych bohaterów.
Jako, że większość akcji i morderstw ma miejsce na terenie kościoła, od razu nasuwa się podejrzenie, że za wszystkimi zbrodniami stoi ktoś z jego otoczenia i faktycznie - tu nie będzie żadnego zaskoczenia, gdyż wydarzenia, jakich będziemy świadkami od razu nasuną nam potencjalnego ''kandydata'' na stanowisko seryjnego...
Duchy tak naprawdę odgrywają tu epizodyczną rolę, a obraz raczej przypomina amerykańskie slashery z Krzykiem Craven'a na czele, z tą różnicą jednak, że akcja ma miejsce w zakonie/kościele, a ofiarami mordercy są niekoniecznie głupkowaci nastolatkowie.

Film nie ustrzegł się przewidywalności, ale chyba biorąc pod uwagę jego mroczny klimat, możemy mu to darować, tym bardziej, że zapewne za produkcję Gana chwycą nieliczni z kilku powodów:
- azjatycki horror,
- nie każdy toleruje hongkondzkie kino grozy,
- nie każdy toleruje azjatyckie slashery, zwłaszcza miłośnicy zachodnich ''nożowników'',
- istnieje możliwość niezrozumienia fabuły...
...a tym bardziej, że napisów polskich brak, czyli jak zawsze musimy się zmagać z angielskimi, często bardzo nieudolnymi tłumaczeniami, ale cóż...taki to już żywot maniaka skośnookich horrorów.

Kto nie przepada za azjatyckimi slasherami, to raczej niech za film nie chwyta, bo może się zawieść, choć mi osobiście krwawe sceny mordów do gustu przypadły (jeśli tak to mogę ująć) i uważam, że wyszły nie gorzej od tych z zachodnich horrorów. Dla maniaków grozy z Azji, seans jak najbardziej wskazany. Warto chociażby dla przerażającej maski mordercy...

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Ah Gan

Rok produkcji:
2003

Obsada:
Li Xiao Ran
Nie Yuan
Liu Piao
Yao Qing
Yang Chao
Liu Hai Bo
Liu Jing Qi
Wang Zheng Jia


Brak komentarzy: