środa, 17 października 2018

Huang Cun Gong Yu (aka Curse Of The Deserted); Hongkong

Chi-Leung Law jest uważany za jednego z najbardziej obiecujących reżyserów w Hongkongu. Po ciekawych produkcjach, takich jak: Inner Senses (2002) czy Koma (2004), Law oferuje nam tym razem film grozy, który balansuje na granicy dramatu i romansu.
Curse of the Deserted to film oparty na powieści Cai Jun, którego Naraka 19 i The Deserted Inn również zostały zekranizowane, jednak bez większego echa.

Po raz kolejny dało się tu odczuć ducha Ringu Nakaty: mamy motyw studni i śmierci w przeciągu siedmiu dni. Jednym temat wydaje się już nudny i oklepany, innym wręcz przeciwnie - wciąż świeży i zachwycający. Owszem, temat byłby ciekawy i wciągający, gdyby nie brak logiki w fabule. Mam wrażenie, że bohaterowie sami nie bardzo wiedzieli w co mają wierzyć, co widzom przysparzało niezłego mętliku w głowie. Do rzeczy...

Guo Jing jest młodym pisarzem, który niedawno opublikował powieść romantyczną o duchach, zatytułowaną ''The Village''. Książka ta okazała się na tyle popularna, że grupa studentów wyrusza na poszukiwanie legendarnego miejsca, które Jing w powieści opisał. Studenci pragną poznać prawdę o duchu imieniem Rouge, który rzuca przekleństwo na pary nie pałające do siebie prawdziwą miłością. Guo próbuje ich ostrzec przed tą wyprawą, ale w tym samym czasie sam dostaje złowieszcze emaile od kogoś, kto podpisuje się Rouge.

Curse of the Deserted okazuje się być w rzeczywistości bardziej filmem romantycznym niż horrorem. Owszem, pojawiają się w nim elementy nadprzyrodzone, ale całościową fabułę wypełnia jednak romantyczny wątek Guo Jing i jego dziewczyny Gigi, którą poznał jeszcze w szkole.
Początkowo jednak Curse of the Deserted wydaje się filmem intrygującym, gdyż zdajemy sobie sprawę, że legendarna klątwa Rouge nie jest tylko legendą, a Gigi wierzy, że została ona przekazana w jakiś sposób (być może za pośrednictwem powieści?) Guo Jing i próbuje tą tajemnicę wyjaśnić.
Gdyby zatrzymano się właśnie na tym wątku, być może wyszedł by z tego całkiem przyzwoity film grozy, ale niestety - późniejsze wydarzenia stają się mało interesujące, a całość historii klątwy całkowicie przesłania historia miłosna bohaterów.
Nie pomaga fakt, że film stara się podejmować sprawdzone w azjatyckiej grozie schematy: przekleństwo pokrzywdzonej kobiety, magię przeklętych miejsc czy chociażby próby naukowego wyjaśnienia tego, co ma miejsce. Na nic to się jednak zdaje, kiedy fabuła stacza się coraz bardziej i bardziej w dramat czy romans aniżeli horror.
Kolejnym mankamentem produkcji jest to, że im dłużej film oglądamy, tym coraz bardziej staje się on dla nas niezrozumiały. Istnieje kilka takich niezrozumiałych kwestii i próżno szukać ich wyjaśnienia. Nie wiemy np. dlaczego torby studentów przylegały do ścian jak magnes, podczas ich pobytu na starym dworze? Potem niemal każdy z nich ginie jeden po drugim, co jest niewątpliwie efektem klątwy, jednak po raz kolejny nie wiemy dlaczego przekleństwo objawia się krwawieniem z uszu, na co cierpią studenci przed śmiercią, a w późniejszym czasie Guo Jing. Czyżby jego uczucia w stosunku do Gigi okazały się kłamstwem?
Początkowo wszystkie te wydarzenia łączą się dość sprawnie, ale w późniejszym czasie staje się to aż nazbyt przytłaczające, co doprowadziło mnie do poważnej irytacji. Pokierowanie fabuły w stronę romansu sprawia, że po dłuższej chwili film robi się po prostu nudny.

Trzeba przyznać, że Curse of the Deserted jest przyzwoicie zrobiony pod względem technicznym. Znakomicie sprawdza się sceneria: mgliste, stare wioski, dziwne formacje skalne napawające grozą, mroczne jaskinie, ciemne lokacje i kilka scen z udziałem CGI...wszystko to naprawdę wypada bardzo dobrze i pod względem wizualnym nie mam tu niczego do zarzucenia. Całość buduje niesamowity klimat.

Pomimo iż Curse of the Deserted nie okazał się imponującą produkcją, nie przekreśla to oczywiście reżyserskich zdolności Chi-Leung Lawa. Jestem pewna, że spod jego ręki wyjdzie jeszcze niejeden ciekawy film.
Tymczasem jednak - tak jak Guo Jing odradzał studentom wyprawę, tak ja Wam odradzam Curse of the Deserted.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹 4/10


Reżyseria:
Chi-Leung Law

Scenariusz:
Chi Kwong Cheung

Rok produkcji:

2010

Obsada:
Shawn Yue
Kitty Zhang Yuqi
Shuhan Liu
Zefeng Li
Zihan Qin


1 komentarz:

Konrad pisze...

Słaby, przewidywalny, a do tego motywy ,,ringowe'' wołają o pomstę do nieba. Bardzo zawiodłem się na tym filmie.