środa, 10 października 2018

Ju-on: Owari no hajimari (aka Ju-on: The Beginning of the End/ Klątwa: Początek Końca); Japonia

Kiedy ładnych kilka lat temu obejrzałam po raz pierwszy wersje telewizyjne serii Ju-On (Ju-On: The Curse i Ju-On: The Curse 2), nie ukrywam, że z jednej strony byłam naprawdę przerażona, a z drugiej piałam z zachwytu, gdyż oto miałam świadomość, że w moje żądne grozy łapska wpadły horrory z prawdziwego zdarzenia. Od tej właśnie chwili stałam się zagorzałą fanką nie tylko wszystkich odsłon serii Ju-On, ale uważnie śledziłam każde poczynania japońskiego reżysera Takashi Shimizu. Kiedy na polski ekran wkroczyły z hukiem wersje kinowe makabrycznej opowieści o klątwie Kayako Saeki (Ju-On: The Grudge i Ju-On: The Grudge 2), również nie mogłam wyjść z podziwu, gdyż obie części powaliły mnie dosłownie na kolana. Już nieco inaczej rzecz się miała z kolejnymi odsłonami historii o morderczej klątwie. Mowa oczywiście o Grudge: Girl in Black (2009, reż. Mari Asato) i Grudge: The Old Lady in White (2009, reż. Ryuta Miyake). Tu - pomimo, że Shimizu maczał palce w scenariuszu, to jednak z reżyserką nie miał nic wspólnego - co od razu dało się zauważyć. Po długim wyczekiwaniu przyszedł wreszcie czas na kolejną historię o klątwie brutalnie zamordowanej przez męża kobiety. Jak wypada Klątwa: Początek Końca? O tym poniżej...

Młoda nauczycielka ze szkoły podstawowej imieniem Yui zaniepokojona długą nieobecnością jednego ze swoich uczniów - Toshio Saeki, udaje się do jego domu w celu wyjaśnienia tak długiej nieobecności. Kiedy dociera na miejsce, staje się świadkiem rodzinnej tragedii. Kobieta postanawia wyjaśnić makabryczną zagadkę.

Prawda bywa brutalna. Mogę powiedzieć to na przykładzie i bohaterki filmu i swoim - jako widza i fana serii Ju-On. Naprawdę oczekiwałam wiele od tego filmu i wyczekiwałam go ze zniecierpliwieniem, a dostałam jedynie marną historyjkę czerpiącą garściami ze znakomitego horroru Shimizu. 
Kiedy będąc już po seansie, rozmawiałam o filmie ze znajomą, której azjatycka groza filmowa jest równie bliska, a serie Ju-On stoją na najwyższej półce w hierarchii azjatyckich horrorów, nie mogłyśmy się nadziwić, jakim cudem przy tak fantastycznej historii mógł powstać horror tak słaby? Znajoma wprost i bez ogródek przyznała, że Ju-on: The Beginning of the End  jest po prostu ,,do bani''.  Faktycznie - było to dla nas trudne do zaakceptowania, bo film nawet nie zbliża się pod względem grozy do swoich rewelacyjnych poprzedników. Muszę przyznać, że ten film zniszczył całą historię, którą nam pokazano w poprzednich częściach. Z drugiej strony nie mogę oprzeć się pokusie, aby nie zapytać: po jaką jasną cholerę po raz kolejny film ukazuje nam zbrodnię dokonaną w rodzinie Saeki? Przecież na litość Przedwiecznych - było to już pokazane cztery razy w dziełach Shimizu! Po co po raz kolejny dawać nam tą samą historię, którą znamy już bardzo dobrze?! Nie wiem czym kierował się reżyser Masayuki Ochiai podejmując się pracy nad The Beginning of the End? Ok, ja rozumiem, że miało być tu ukazane preludium, istota całego zła, jakie dane jest nam oglądać w horrorach Takashi Shimizu - na co wskazuje tytuł, jednak to nie miało prawa się udać! 
Odnoszę wrażenie, że zamiarem twórców filmu nie było po raz kolejny zachwycić fanów już nie tyle serii Ju-On, ale i horrorów w ogóle, ale na znanej na świecie marce filmów grozy stworzyć kolejny obraz dla zbicia kasy. Nieważne jakim kosztem się to odbyło i co tak naprawdę oglądamy na ekranie. A oglądamy niestety marną podróbę oryginalnej serii. Próżno tu szukać jakichkolwiek podobieństw pod kątem fabularnym (nie wliczając oczywiście historii rodziny Saeki), również w warstwie artystycznej film ten po prostu kładzie się na całej linii. Co z tego, że widać sceny zaczerpnięte z pierwowzorów, jak chociażby spełzanie Kayako ze schodów czy pojawianie się naszych demonicznych bohaterów: Kayako czy Toshio. Co z tego? Skoro te elementy nie mają żadnego głębszego charakteru w filmie, a pojawiają się jedynie po to, ażeby podeprzeć się na sprawdzonym już oryginale.
Sorry, mimo że jestem wielką fanką skośnookiej grozy, to ten film do mnie nie dociera. Zawiodłam się okrutnie. Już nawet próbowałam znaleźć w nim jakieś plusy biorąc go pod uwagę jako osobny horror, niezwiązany z wcześniejszymi wersjami Ju-On. Nie ratuje się nawet w ten sposób. Dlaczego? Ano dlatego, że produkcja Ochiai nie jest ani straszna, ani interesująca, ani fascynująca, ani - co najważniejsze - oryginalna. Bohaterowie nie robią na nas już wrażenia (jest ich zdecydowanie mniej niż w poprzednich częściach), a także konstrukcja filmu nie jest tu już żadnym ciekawym zabiegiem. Mówiąc krótko: brak tu sensownej historii, a to co pokazane na ekranie jest tylko pustą kopią tego, co już było. 

Mam tylko nadzieję, że podtytuł: ''Początek końca'' nie zapowiada jakiejś kolejnej części, bo przedzierając się po raz kolejny przez marne naśladownictwo znakomitych dzieł Shimizu, przestanę wierzyć, że japońska groza będzie mnie jeszcze w stanie czymś zachwycić.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10

Reżyseria:
Masayuki Ochiai

Scenariusz:
Masayuki Ochiai
Takashige Ichise 

Rok produkcji:
2014

Obsada:
Nozomi Sasaki
Misaki Saisho
Reina Triendl
Yoshihiko Hakamada
Kai Kobayashi
Yasuhito Hida
Miho Kanazawa
Yuina Kuroshima



6 komentarzy:

Piotr pisze...

Aga, chyba zbyt krytycznie oceniłas ten film :) Nie uważam, że jest to jakieś arcydzieło w japońskim kinie grozy i faktycznie do wersji Shimizu to nawet nie ma co porównywać, ale mnie jako horror w ogóle nawet się podobał.

Agnieszka Kijewska pisze...

Piotrze nie sądzę. Ten film naprawdę nie zrobił na mnie wrażenia tak, jak zrobiły to części Shimizu. Jak napisałam w recenzji - nawet patrząc na niego jak na zwykły horror, jakoś nie mogę znaleźć w nim jakiś konkretnych plusów. No przykro mi :/

Krzysztof pisze...

Film jest nudny i kompletnie niepotrzebny na gruncie historii o Kayako Saeki.

ChristAgony pisze...

Jako horror nie jest źle, ale jako kontynuacja ,,Klątwy'' już znacznie gorzej.

Martyna Kazimierczak pisze...

Film ma kilka dobrych scen, ale niestety jest przewidywalny do bólu. Zwłaszcza nie zaskoczy widzów, którym historia poprzednich ,,Klątw'' obca nie jest. Myślę, że najbardziej w fotel nas wgniecie końcówka filmu :)

Mateusz Pasierbik pisze...

Kompletnie zbędna próba reaktywacji serii ,,Ju-On''. Film strasznie nudny i jestem pewien, że celem twórców było tylko nabicie kasy.