Kokkuri-san: Nihon-ban jest kolejnym filmem, który ostrzega młodych ludzi (i nie tylko) przed zabawami okultystycznymi. Pokazuje do czego może doprowadzić taka niewinna zabawa, nawet kiedy od jej upłynięcia minęło kilkanaście lat.
Film rozpoczyna scena seansu, w którym uczestniczą dzieci: dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Wszystko przebiega bez problemów i kiedy dzieci chcą już odejść znudzone bezowocnym seansem, jeden z chłopców uświadamia sobie, że nie może oderwać od tabliczki palca. Wkrótce za nim pojawia się postać - zdawać by się mogło - chłopca w kapturze, który jednak pozbawiony jest twarzy.
Kiedy przerażone dzieci chowają się w szafie, tajemnicza zjawa atakuje ich kolegę, pozbawiając go palców u dłoni.
Po tym zdarzeniu mija kilka lat. Każdy z uczestników seansu jest już dorosły i prowadzi swoje życie, kiedy pewnego dnia wspomnienia z seansu zdają się powracać.
Film teoretycznie jest prequelem innego dzieła z roku 1997, którego tytuł brzmi Kokkuri-san w reżyserii Takahisa Zeze. I faktycznie, gdyby uważnie się skupić na fabule, dostrzeże się pewne powiązania z produkcją Zeze, choć są też i tacy, którzy kategorycznie temu zaprzeczają, twierdząc, że obie produkcje to jakby dwa odrębne filmy, dwie inne historie, które łączy jedynie tabliczka Ouija.
Nawiązując jednak do opisywanego filmu, zacznę od tego, że już pierwsza scena, która ukazuje nam wspomniany już seans spirytystyczny jest dość mocna, czyt. krwawa. Krew leje się z dłoni, kiedy to nasz mały bohater traci palce. Dzieci, które chowają się w szafie znakomicie oddają przerażenie i przyznam szczerze, że udziela się ono z całą pewnością widzom, którzy akurat mają okazję to oglądać.
Niemal sami czujemy, jakbyśmy tam byli.
W późniejszych partiach filmu także jest całkiem nieźle. Mamy odkrywanie tajemnicy związanej z tajemniczą zjawą chłopca, który prześladuje bohaterów, tajemnicze zgony, których ofiary pozbawione są różnych członków: rąk, nóg, palców, etc...
Momentami może akcja rozwija się nieco niemrawo i niektóre sceny wydają się dość przydługie, to jednak całościowo wypada nadzwyczaj dobrze i aż dziw bierze, że jest to produkcja dość mało znana na rynku zachodnim.
W filmie wykorzystano także efekty specjalne, ale są one wykorzystane w sposób subtelny i bez pompatyczności.
Może niektóre sceny trącą kiczem, ale trzeba przyznać, że ogląda się je z zaciekawieniem. Taką np. sceną jest ta, kiedy bohaterka siedzi w aucie i nagle radio zaczyna szwankować. Po chwili z głośników wychodzą palce, które zdają się pochwycić przerażoną kobietę. Wygląda to naprawdę interesująco...
Naprawdę warto zapoznać się z tym filmem, bo pomimo tego, że pewne kwestie mogą pozostać niezrozumiałe, to z pewnością podczas seansu nie zabraknie odrobiny dreszczyku, jakim uraczy nas Kokkuri-san: Nihon-ban.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz