poniedziałek, 22 października 2018

Oneechanbara: The Movie (aka Chanbara Beauty); Japonia

Od razu zaznaczę, że już dawno tak świetnie się nie bawiłam i żaden film już dawno nie sprawił mi takiej przyjemności podczas jego oglądania. Japończycy nie raz udowadniali, że są królami uroczego kiczu i kampu. Tu sprawdza się to w całej okazałości.
Nie należy tego filmu traktować jako stuprocentowego horroru i zasiadając do seansu należałoby do niego podejść nieco z przymrużeniem oka, aby uniknąć potem nieporozumień i narzekań, że ,,jaki on jest beznadziejny, kiepsko wykonany, przewidywalny i te koszmarne zombie, których charakterystyka woła o pomstę do nieba...'' etc, etc... A czego się spodziewaliście? Resident Evil(a) z prawdziwego zdarzenia? Fabuła nie skupia tu najważniejszej uwagi i jest jedynie dodatkiem. Najważniejszym elementem filmu są walki bohaterki, a te prezentują się rewelacyjnie.

Film powstał na podstawie japońskiej gry, w której piękna i równie zabójcza Aya walczy z hordami zombie. Bohaterka filmu po utracie rodziny, która została zabita przez jej siostrę postanawia dokonać  zemsty...

Fabuła od razu na myśl przywodzi Resident Evil. Jest to słuszne skojarzenie, ponieważ film bardzo do Residenta jest podobny. Już nawet nie chodzi o tematykę zombie, jakie się pojawiają, ale o efektowne sceny walk oraz efekty specjalne, jakimi nas karmi. Wprawdzie tu w bardzo komputerowym wykonaniu, co wielu odrzuca, ale mi nie przeszkadzało to nic a nic.
Aya, główna bohaterka jest równie skąpo odziana w bikini, co nasza znajoma Milla Jovovich i podobnie jak ona chyżo biega i sprawnie włada swoim mieczem. Bez wątpienia dużym plusem filmu jest właśnie urocza (tak, jest bardzo urocza) główna bohaterka, która dzielnie stawia czoła nieumarłym przy boku swoich przyjaciół.
W filmie przewijają się dwa wątki: walka z zombie, które pojawiły się na skutek badań i eksperymentów szalonego naukowca oraz dramat osobisty. To, na jakim wątku skupimy swoją uwagę, zależy tylko od nas.

Kolejnym plusem są efekty specjalne, jakie dane nam będzie podziwiać. Zwłaszcza podczas walk wyglądają one zabójczo. Bardzo podobał mi się motyw z chlapiącą krwią, która zostaje na kamerze, a my możemy ją podziwiać na ekranach telewizji. Efekt ten jest bez wątpienia zaczerpnięty z gry, choć nie miałam okazji zagrać w Oneechanbare, to jednak pamiętam, że podobnie rzecz się miała w grze House of the Dead. Oczywiście wygląda to naprawdę bardzo przyzwoicie.
Do wyglądów zombie także przyczepić się nie można. Wyłaniające się z ciemności blade i pokancerowane postaci mogą niekiedy przestraszyć.
Na walkę finałową, na którą czekamy od początku filmu - oczekujemy w bardzo przyjemny sposób, urozmaicając sobie czas popisowymi scenami. Kiedy jednak dochodzi już do finału pomiędzy Ayą i jej siostrą Saki, napięcie wzrasta w tak zastraszającym tempie, że mamy świadomość, że właśnie TO nadchodzi. Walka nas nie zawodzi. Podobnie jak cała akcja w filmie, dzieje się szybko i niekiedy trudno nam nadążyć za ciosami obu pań. Do tego powalająca, drapieżna muzyka podnosi tylko nam adrenalinę. Coś pięknego!!!

Jak wspomniałam, już dawno się tak nie wybawiłam na żadnym filmie, jak podczas wczorajszego seansu. Wprawdzie film jest wpisany w gatunek horroru, to jednak sprawnie łączy kilka gatunków: od horroru, kino akcji, karate, po elementy komedii (tu mam na myśli głównie sceny z udziałem sympatycznego Tomohiro Waki).
Mam nadzieję, że Oneechanbara: The Movie trafi na polski duży ekran, bo oglądanie filmu w kinie będzie prawdziwym cudem! POLECAM!!!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Yôhei Fukuda

Scenariusz:
Yôhei Fukuda
Yasutoshi Murakawa

Rok produkcji:
2008

Obsada:
Eri Otoguro
Chise Nakamura
Manami Hashimoto
Satoshi Hakuzen
Ai Hazuki
Hiroaki Kawatsure
Sari Kurauchi
Tomoya Nagai
Taro Suwa
Tomohiro Waki
Tetsu Watanabe


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Naprawdę świetny film. Dużo akcji i miłe zombie przemieszczają się po ekranie. Można oko nacieszyć naprawdę wieloma scenami :)

Paweł Pietryk pisze...

Właściwie film warto obejrzec tylko dla popisowych scen akcji i uroczej Otoguro