poniedziałek, 22 października 2018

Oneechanbara: The Movie - Vortex (Chanbara Beauty: The Movie); Japonia

Czasem wstydzimy się tego, co oglądamy. Wiemy też, do jakich filmów nie przyznalibyśmy się osobom, które widujemy na co dzień. Cóż czynimy, jak już skonsumujemy obraz wstyd budzący i chcemy się jednak komuś pochwalić? Zafrapowanym widzom najczęściej pozostaje w takich sytuacjach ''specjalistyczne'' forum internetowe lub grupka znajomych, a wewnątrz nich dynamiczny obieg opinii na różnorakie tematy. W kinofilskim towarzystwie możemy porozmawiać o produkcjach dotyczących nekrofilii, kanibalizmu, czy dzieł ukazujących bohaterów: ze źle dobranym krawatem, w obciachowych skarpetkach (np. nie zdejmowanych nawet w sytuacjach intymnych) itd. Dociekliwi odkrywają w czasie takich dywagacji, jak temat skarpetek zaskakująco potrafi łączyć się z nekrofilią (u Jorga Buttgereita), czy też kiczowaty krawat z - niekoniecznie symbolicznym - zjadaniem partnerów w czasie zbliżeń miłosnych (u Davida Cronenberga).

Aya oraz Saki to siostry wywodzące się z legendarnego klanu wojowników Imichi. Zajmują się likwidacją nieumarłych, które opanowały cały świat. Nie wiedzą jednak, że same stają się celem niejakiej Himiko, która dowodzi hordami zombie. Pragnie ona pozyskać specyficzną krew członkiń rodu Imichi, aby zapewnić sobie nieśmiertelność. Saki wpada w sidła podstępnej Himiko, zaś Aya wyrusza, aby uratować siostrę.

Specyficzność Oneechanbara: The Movie: Vortex przejawia się właśnie we wspomnianych odmianach kuriozów. Pod względem wywoływania w widzu uczyć dezaprobaty bądź zgoła zafascynowania. Co prawda nie będziemy mieli do czynienia z nekrofilią czy źle dobranymi skarpetkami (choć to sprawa dyskusyjna i zależy od stopnia pogmatwania nad-interpretacji), ale z wszelaką konsumpcją i owszem. Widownia tego dzieła zapewne w dużej mierze rekrutuje się z tych, którzy mieli do czynienia z pierwowzorem (gra komputerowa) lub jego pierwszą ekranizacją filmową pt. Oneechanbara: The Movie. Ci już wiedzą, na jaki produkt kinematograficzny się zamierzają. Pozostali mogą się jednak poczuć dość niekomfortowo, oglądając obraz Tsuyoshiego Shōji. Niech więc moja recenzja służy im jako subtelny alert, który powiadamia o zawartości scen mogących wywoływać zażenowanie czy wstyd (że tak - oglądaliśmy, ale o dziwo nie wyłączyliśmy po paru minutach). Albo pozytywny szok w stylu Quentina Tarantino, którego zdaniem najlepsze, co może nas spotkać w kinie jest tym, co wywołuje w nas wiele pytań. Zarazem jest ich najczęściej o wiele więcej, niż byśmy chcieli znać na nie odpowiedzi. Tarantino najczęściej lubi w sytuacjach szoku wywołanego tekstem kultury zadawać pytanie, co sobie myśleli tegoż tekstu autorzy. Przykład? Co znaleźlibyśmy w głowie twórców, którzy kazali mężczyznom-aktorom ścigać półnagą kobietę-aktorkę po pustynnych wertepach w jednym z niskobudżetowych arcydzieł kina klasy B z Australii, by w finale pojmać ją, przyczepić do maski samochodu i obwozić po wertepach w formie żywego trofeum?
Onechanbara: The Movie - Vortex świat zaludniają żywe trupy, napadające na resztki ludzkości. Główna bohaterka, wraz z siostrą machając w duecie samurajskimi mieczami, przerabia obrzydliwe zombie na mięso mielone. Niestety, dla szczęśliwego siostrzeństwa nadchodzi kryzys w postaci mrocznej i podstępnej dziewczyny, wychylającej się z cienia przeszłości, by skrzywdzić dzielne dziewczyny. Tak mniej więcej przedstawia się fabuła. Oczywiście, w kolejnej odsłonie siostrzanej chanbarra nie może zabraknąć tego, co pojawiło się w pierwowzorze: motywu zemsty, elementów kina drogi i horroru o zombie, seksplotacji, wątków postapokaliptycznych, czy relacji rodzice-dzieci silnie zawikłanych w japońskie kody kulturowe. Fabuła po raz kolejny płynie dwutorowo, obserwując jakby dwie sceny teatralnego (i dość lichego) przedstawienia pt. I tak oto kończy się świat (tytuł pozwoliłem sobie pożyczyć od Jamesa Morrowa - pisarza sci-fi o zmyśle apokaliptycznym).
Nowa Oneechanbara nie odbiega poziomem od poprzedniej. Aktorstwo ponownie prezentuje równie żenujący poziom, co byłoby jednak do wybaczenia. Niestety, fabuła bezustannie dręczy (bardzo niebezpiecznymi w tak niezręcznych produkcjach) dłużyznami, co tylko tym silniej uwidacznia niekompetencje reżysera w prowadzeniu aktorów. Nawet podpora Oneechabara - nią chyba miała być choreografia sztuk walki (?) - pozostawia wiele do życzenia. Również efekty specjalne rażą niedopracowaniem. Twórcy filmu nie postarali się nawet o porządną postprodukcję. Stąd kolorystyka przypomina trochę nasze domowe filmy wideo. Problem polega na tym, że my się takimi filmami nie szczycimy, i nie wydajemy ich na komercyjnych nośnikach cyfrowych. Obie Oneechanbary wyprodukował JollyRoger i muszę przyznać, że odbiera mi to chęć do zetknięcia się z innymi dziełami, w których powstanie wspomniana wytwórnia jest zamieszana. Nie stanowi ona żadnej realnej alternatywy do np., podobnych tematycznie, niskobudżetowych dzieł Nikkatsu. Machine Girl czy Tokyo Gore Police to campowe obrazy postmodernistyczne, jakich JollyRoger pozostaje tylko życzyć w przyszłości. Oby najbliższej.
Zarzuty skierowane przeciwko Oneechanbara: The Movie - Vortex równie dobrze można by zresztą zastosować do Chanbarra Striptease czy Geisha Assassin. Wszystkie z wymienionych obrazów łączy także to, iż oddają broń do ręki dziewczynie (co charakteryzuje wiele współczesnych japońskich filmów, w których nacisk położony jest na efektowne chanbarry). Powody tego są co najmniej dwuznaczne. Tati tytuł filmu, jak Chanbarra Striptease, określa je zresztą dość precyzyjnie. Wątpliwości, czy Shōji i wielu jemu podobnych reżyserów igra z gender, płcią kulturową, funkcjami przeznaczonymi w fabule dla najczęściej aktywnego mężczyzny i zwykle biernej kobiety, są uzasadnione. Postaci dziewczyn z Oneechanbara, tradycyjnie uprzedmiotowione, stanowią obiekty męskiego spojrzenia, tyle że spojrzenie to trochę masochistycznie nacechowane. Gdy w czasie seansu kamera z lubością obserwuje spryskany sztuczną krwią biust głównej bohaterki w biustonoszu z futerkiem, dla widza przyjemności to takie, jak te, które wykpił Noboru Iguchi w Shyness Machine Girl, każąc swej, odzianej w bikini, bohaterce wysuwać broń maszynową z odbytu. Hajirai!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Tsuyoshi Shōji

Scenariusz:
Fukushima Yoshiki

Rok produkcji:
2009

Obsada:
Chika Arakawa
Kumi Imura
Rika Kawamura
Akari Ozawa
Yū Tejima
Hoshina Youhei

Autor: Marek Bochniarz



Brak komentarzy: