środa, 31 października 2018

Tomie; Japonia

Tomie to kolejny film, który powstał w oparciu o mangę znanego japońskiego mangaki Juni Ito, którego już chyba większość opowiadań została zaadaptowana.
Oczywiście w porównaniu do mangi film daje wiele do życzenia, jak to bywa zazwyczaj w większości przypadków, ale jednak nie bardzo rozumiem niechęci w stronę filmu Ataru Oikawy. To całkiem niezły dreszczowiec z ciekawą fabułą. Wiadomo, jak to w całej serii - jedne części będę lepsze, inne nieco słabsze, ale bez wątpienia pierwsza odsłona o pięknej i jednocześnie morderczej Tomie należy do jednych z ciekawszych filmów japońskich.


Fabuła po części dotyczy zupełnie innej osoby niż tytułowa Tomie, gdyż poznajemy dziewczynę imieniem Tsukiko. To, co martwi ją najbardziej to fakt, że cierpi ona na amnezję. Z pomocą dziewczynie przychodzi pewna młoda lekarka, która postanawia poddać Tsukiko hipnozie. Rezultat tego zabiegu jest zaskakujący, gdyż wówczas to pada imię ''Tomie''. Lekarka przypuszcza, że właśnie ta osoba - kimkolwiek jest - ma coś wspólnego z obecnym stanem dziewczyny.
W tym samym czasie w okolicy dochodzi do serii makabrycznych morderstw. Policja podejrzewa, że za tymi zbrodniami stoi młoda Tomie Kawakami.


Mimo, że film został oparty na bardzo popularnej mandze, która cieszy się popularnością do dziś, to jednak film niestety nie zdobył takiego uznania wśród fanów serii.
Bardzo często jego porażkę porównywano do sukcesu jaki odniósł Ringu, który jak wiadomo także został oparty na powieści Koji Suzuki. Ale tu sytuacja była inna. Być może właśnie te porównanie - zupełnie niepotrzebne moim zdaniem - przyczyniły się do tego, że adaptacja Tomie zyskała opinię filmu nudnego, mało ciekawego, etc...
Jak dla mnie to bardzo duży błąd. Owszem, nie znajdziemy tu nic, co nawet z Ringiem można porównać. Wprawdzie jest zła dziewczyna, której nic nie powstrzyma, aby zabić każdego na swej drodze, ale trzeba przyznać, że sam pomysł takiego scenariusza jest jak najbardziej oryginalny i sam w sobie bardzo ciekawy.
Przede wszystkim nie mamy tu do czynienia z duchem jako takim. Problem polega na tym, że bohaterowie zmagają się z żyjącą dziewczyną, której nijak zabić nie można. Każda kolejna próba jej uśmiercenia spełza na niczym. Tomie jak ''Feniks z popiołów'' ponownie powraca do życia i pociąga za sobą kolejne ofiary swojej nienawiści.
Jest ona szczególnie niebezpieczna, gdyż potrafi omamić każdego: nie oprą się jej mężczyźni, a nawet kobiety, co będziemy mieli okazję ujrzeć w późniejszych częściach serii.

Minusem filmu może być jego tempo. Wszystko dzieje się bardzo powoli i niemrawo, przez co film może wywołać znużenie. Do tego tak naprawdę nie dzieje się tam zbyt wiele. Nie ujrzymy gwałtownych i przerażających scen śmierci, nie będzie scen grozy, które wgniotą nas w fotel...Pierwsza godzina filmu faktycznie może zniechęcić.
Wprawdzie pojawia się kilka scen, które mogły by zmrozić nieco naszą gorącą krew, ale niestety trwają one zbyt krótko i właściwie przez to nie robią większego wrażenia.

Po raz kolejny jest to film, który ucierpiał na skutek cięć budżetowych. Widać to w całości obrazu. Szkoda, bo niektóre sceny za sprawą większej gotówki można by zrobić naprawdę bardzo efektownie, a tak jest tylko przeciętnie.

Ja jednak czepiać się nie zamierzam. Mam sentyment do całej serii Tomie, a pierwsza jest jednym z moich ulubionych japońskich horrorów. Lubię ten film, naprawdę bardzo i zawsze z miłą chęcią do niego powracam, nawet pomimo tego, że w gruncie rzeczy nie mamy tam wiele.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Ataru Oikawa

Scenariusz:
Ataru Oikawa

Rok produkcji:
1999

Obsada:
Miho Kanno
Yoriko Douguchi
Ikko Suzuki
Rumi
Kenji Mizuhashi
Kae Minami
Kouta Kusano
Tomorowo Taguchi
Mami Nakamura


Brak komentarzy: