Fabuła Seeding of a Ghost jest nieco standardowa jak na kino z Hong Kongu początkowych lat 80-tych. Żona taksówkarza zostaje zgwałcona i zamordowana przez dwóch bandytów, którzy uciekają z miejsca przestępstwa. Mąż odnajduje ciało żony i nie widząc efektów śledztwa ze strony policji, postanawia sam wziąć sprawy w swoje ręce. O pomoc prosi mistrza czarnej magii, aby ten poniekąd ożywił szczątki jego żony. W ten sposób kobieta pomści swoją śmierć.
Jak wspomniałam - jest stereotypowo: mamy tu dużo nagości i scen łóżkowych, kilka scen walki oraz walkę mnicha buddyjskiego z mistrzem czarnej magii. Seeding... pod tym względem bardzo przypominał mi inną produkcję z tego samego roku zresztą - Mo (''The Boxer's Omen''). Oglądając wcześniej ten drugi film, tu nic mnie nie zaskoczyło. Wszystko można było pięknie przewidzieć, tyle tylko, że ciekawość wzbudzały metody zemsty Irene na swoich oprawcach i kochanku, przez którego tak naprawdę straciła życie.
Niestety, niektóre sceny pozostały dla mnie niezrozumiałe, jak np. ta, kiedy żona kochanka Irene rodzi...no właśnie...monstrum, potwora. W sumie nie jest wiadomo czy kobieta faktycznie była w ciąży już wcześniej czy ciąża jest efektem zaklęć magicznych. Nie jest to wyjaśnione, przez co w tym momencie nie bardzo wiemy o co chodzi. Sam potworek wygląda dość okazale, choć super efektów raczej nie ma się co spodziewać. Podobały mi się natomiast momenty, kiedy zaklęcia magiczne zaczynają przynosić skutek i mężczyźni odpowiedzialni za śmierć Irene zaczynają miewać różne omamy. Będzie troszkę krwawo, aczkolwiek bez przesady. Będą zjadane mózgi, wymioty robakami, obcięte głowy i kilka innych nieco niesmacznych scenek, jednak żadna to rewelacja dla zagorzałego miłośnika gore i tym podobnych motywów.
Przyznam szczerze, że całość jest nieco naciągana, ale jakoś przyjemniej oglądało mi się Seeding of a Ghost niż wspomniany Mo. Może to za sprawą większego obecnie rozeznania w kinie grozy z Hong Kongu, a może po prostu nieco lepszej fabuły i efektów.
Wprawdzie film na kolana mnie nie powalił, ba...daleko mu do tego, to nie mogę stwierdzić, że produkcja ta jest zła. Nie, jak na moje wymagania jest nawet całkiem niezła i jak komuś wpadnie w ręce, to niech sobie obejrzy.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz