niedziela, 27 stycznia 2019

Seoul-yeok (aka Seoul Station/Stacja Seul); Korea Południowa

Kiedy w styczniu 2017 roku na polskie ekrany wszedł południowokoreański horror Train to Busan w reżyserii Sang-ho Yeong od razu zdobył on swoich zagorzałych zwolenników. Byli jednak i tacy, którzy nie do końca zauważali potencjał tkwiący w tym filmie, a co więcej - twierdzili nawet, że tego potencjału mu brak. Nie przeszkodziło mu to jednak w pojawieniu się na festiwalu w Cannes, gdzie został równie ciepło przyjęty. Niemniej uważa się, że na zdecydowanie więcej uwagi zasługuje jego wcześniejszy animowany prequel noszący tytuł Seoul Station, którego twórcą jest także Yeong.
Uważa się, że przytłacza zdecydowanie ponurą atmosferą i mimo, że animowany - film ten jest znacznie bardziej efektowny od swojego kinowego odpowiednika. Za jego sukcesem może świadczyć również to, że amerykański magazyn skupiający się na hollywoodzkim przemyśle filmowym The Hollywood Reporter, nazwał ten film ,,prostą, ekscytującą podróżą przez oszałamiający świat''. Natomiast witryna internetowa Rotten Tomatoes na podstawie 12 recenzji dała 100%-tową notę dla Seoul Station.


W korytarzu seulskiego dworca leży starszy mężczyzna z poważnymi ranami na całym ciele. Nikt z przechodniów go nie zauważa, ponieważ biorą go za śpiącego na dworcu bezdomnego. Jednocześnie młoda dziewczyna, Hye-sun, zrywa toksyczną relację ze swoim chłopakiem. Bohaterka uciekła z domu wiele lat temu i jej ojciec wreszcie znajduje poszlakę dotyczącą miejsca pobytu córki - małego mieszkania w okolicach dworca. Zombie apokalipsa wybucha, a jej epicentrum to stacja Seul, skąd choroba może się swobodnie rozprzestrzeniać po całym półwyspie koreańskim. 

Widzowie, którzy znają choć trochę twórczość koreańskiego reżysera Sang-ho Yeona, podczas oglądania Seoul Station doskonale zauważą podobieństwa do jego dwóch poprzednich filmów: The King of Pigs (2011 r.) oraz The Fake (2013 r.). Właściwie łączy je to, że wszystkie one są animowane. Ukazują obraz odzwierciedlający złe nastroje społeczne panujące w Korei. Podobnie ma się rzecz właśnie we wspomnianym dzisiaj Seoul Station, gdzie widzimy, że szczególną uwagę reżyser zwrócił na brutalne tło społeczne, egoizm oraz ignorancję bohaterów. Epidemia zombie, jaka wybucha na stacji jest jakby całym urzeczywistnieniem zła, jakie trawiło koreańskie społeczeństwo.
Nie trudno nie zauważyć, że anime Yeona jest też swoistym ukłonem w stronę brutalnego, szorstkiego kina zombistycznego pokroju George'a A. Romero, w którym dominują gore i groteska ubrane w społeczne metafory o beznadziejności i alienacji obecnych w społeczeństwie pełnym nierówności.
Seoul Station to tytuł, który nosi podwójne znaczenie, ponieważ jest nie tylko prequelem znanego na świecie hitu kinowego - nie tyle horroru, co swoistego dramatu obrazującego walkę o uratowanie rodziny, ale z drugiej strony jest to też drapieżny i wściekły obraz ukazujący wyrzutków społecznych i ich traktowanie przez miejscową ludność. Anime jest oczywiście znacznie krótsze, niż film, przez co da się zauważyć słabszy rozwój postaci, które nie są tak dokładnie ukazane, nie zagłębiamy się zbytnio w ich rozterki i dramaty, choć już na samym początku żal nam jest Hye-sun, która tkwi w beznadziejnym związku z chłopakiem, który ma ją po prostu gdzieś... Woli on sprzedać dziewczynę, jako prostytutkę, aby w ten sposób zarabiać na życie. Sam nie kwapi się jednak do jakiejkolwiek pracy. Dodatkowo pojawia się dość brutalny ojciec, który początkowo w zamyśle wzbudza naszą sympatię, gdyż jesteśmy pewni, że chce on po prostu uratować dziewczynę przed nadciągającą falą krwiożerców. To właśnie on staje się właściwie główną postacią obrazu Yeona, mimo iż w samym anime przewija się wiele znaczących - zdawać by się mogło - postaci. Okazuje się jednak, że dziewczyna już wcześniej uciekła od jednego alfonsa i nie zamierza przez ten koszmar przechodzić ponownie. Te postacie są emocjonalnie rozpaczliwe, a sytuacji nie poprawia apokalipsa zombie. To mistrzowska konfiguracja całej historii.

Współczucie i samolubstwo jest powracającym tematem serii. Train to Busan ukazywał nam człowieka, który nie był banalnym i tępym ojcem, był po prostu zaabsorbowany bardziej pracą, niż opieką nad swoim dzieckiem. Seoul Station odwraca tą narrację. Suk-gyu (rzekomy ojciec Hye-sun) jest tak desperacko przejęty odnalezieniem swojej córki, że praktycznie porywa jej chłopaka, aby pomógł ją odnaleźć. Co ciekawe, Ki-woong (chłopak dziewczyny) ma najbardziej złożony charakter: od tchórzostwa po odwagę. To skrajne zachowanie tejże postaci sprawia, że jest ona fascynująca i zaskakująca. Chłopak w momencie najgorszego zagrożenia uświadamia sobie, że otaczający go świat właściwie się rozpada, a on sam najbardziej na świecie kocha Hye-sun i jest w stanie poświęcić dla niej swoje życie. To piękny i odkupieńczy moment.

Niestety, o ile w filmie zombie wyglądały bardzo efektownie, o tyle w anime nie wydają się one nazbyt realne. Szkoda też, że to fantastycznie skonstruowane wyobrażenie jadącego pociągu nie zostało tu zachowane, a jednak mimo tego Yeon utrzymuje tę samą przerażającą klaustrofobię. Bardziej przerażające od samych zombie są tu postaci zwykłych ludzi z wykrzywionymi nienaturalnie twarzami, którzy obrazują toczące chorobą społeczeństwo koreańskie.
Między filmem, a anime widać jeszcze jedną znaczącą różnicę. Jednym z największych odkryć Train to Busan był fakt, że zombie cierpią na tzw. nocną ślepotę, dzięki której bohaterowie mogli przemknąć obok nich, gdy pociąg przejeżdżał przez tunele. Większość akcji Seoul Station rozgrywa się w nocy, ale obecne tam zombie nie odczuwają tego problemu.

Podtekst polityczny jest tu również doskonale widoczny. Problematyka tego obrazu sprowadza się do idei ochrony miasta jako niezależnej jednostki, a nie ludzi w niej żyjących. To, co prezentuje Yeon może wydawać się idiotyczne, ale prawdą jest, że strach sprawia, że całe masy ludzi zrobią to, co nakazują władze lub wojsko. Bezdomni i ludzie z tzw. marginesu społecznego są łatwym celem, aby obarczyć ich winą za całe zło. To oczywiście absurdalna wiara, gdyż w obliczu narastającej apokalipsy zombie wszyscy stają się równi. Na tym właśnie polega satyra Yeona. Wszystkie wierzenia, które wyznawane są i wspierane przez pewne grupy, szkalujące innych - tych słabszych - z góry skazane są na porażkę.

Animacja technicznie wypada nie gorzej, niż dzieła powstałe w Studiu Ghibi. Na myśl nasuwały mi się na przykład obrazy takie jak: Perfect Blue Satoshi Kon (1997 r.) oraz  Vampire Hunter D: Bloodlust (2000), co w żaden sposób mu nie ujmuje.
Ogólnie rzecz biorąc, Seoul Station to świetny film o zombie, podany nam w ciekawej konwencji jaką jest anime. Czy jest on lepszy od swojego filmowego odpowiednika? Tu zdania są podzielone, ale ocenę pozostawiam Wam.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10


Reżyseria:
Sang-ho Yeon

Scenariusz:
Sang-ho Yeon

Rok produkcji:
2016

Obsada:
Seung-ryong Ryu
Eun-Kyeong Shim
Joon Lee


6 komentarzy:

Norbert Bajor pisze...

Całkiem fajny jak na anime :) Troszkę sztywne modele, które sprawiają, że animacja kuleje pod kątem płynności, ale ogólnie nie najgorsze. Da się obejrzeć.

Adrian Manilski pisze...

Obejrzeć się da i po oczach jakoś strasznie nie kłuje, ale zachowanie zombiaków pozostawia wiele do życzenia. Czasami zachowują się jak ślepe, tępe masy mięsa...dosłownie.

dead pisze...

Bardzo mocny i dosadny. Już sam początek wręcz dusi nas ponurą atmosferą. Mimo iż nie przepadam za zombiakami, to animowana ich odsłona zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Śmiało mogę ocenić 8/10, bo robi naprawdę wrażenie.

Igor Ostałowski pisze...

To anime zasługuje na ogromne uznanie. Wszystko jest tu dopracowane w najmniejszych szczegółach i osobiście nawet nie zamierzam się niczego czepiać. Zombie wyglądają przyzwoicie, bohaterowie potrafią wzbudzić naszą sympatię bądź odrazę, cała historia też nie gorsza. Bardzo mi się podobał.

AnimeFan pisze...

Oglądałem niedawno i muszę przyznać, że sam pomysł i wykonanie są jak najbardziej udane. Przyczepić się jednak mogę tego, że zombie niekiedy zachowują się jak ślepe, tępe masy chcące tylko pożreć wszystko, co się rusza. Niby tak powinno być, bo to nieumarli w końcu, ale jakoś nie bardzo mi och zachowanie pasowało do całości.

Anonimowy pisze...

Bardzo dobry, naprawdę rewelacyjny film animowany okraszony grozą. Zdecydowanie za mało takich na rynku. Szkoda