sobota, 30 listopada 2024

Uzumaki; Japonia (miniserial tv)

       Już kilka razy spotkałam się z opinią, że z całej mangowej spuścizny Junji Ito, to właśnie Uzumaki jest najbardziej niepokojący. Sam fakt, że na podstawie mangi (recenzja tutaj) powstał również film o tym samym tytule w reżyserii Higuchinsky'ego (recenzja tutaj), świadczy o tym, jak chętnie historia ta jest brana pod uwagę przez innych twórców. 
Junji Ito przyzwyczaił nas już do swoich prac, pełnych narastającego strachu, szaleństwa czy obrzydliwego horroru ciała, jednak niewiele jego dzieł łączy element wspólny, jak to ma miejsce w przypadku Uzumaki, gdzie koncepcja spiralnego wzoru zaraża i mutuje mieszkańców małego miasteczka na niezliczone okropne sposoby. Czasami odnosiłam wrażenie, że serial jest niemal nie do zniesienia z powodu swojej niepokojącej atmosfery i makabrycznych obrazów, jakie nam pokazuje, bo tu dosłownie ludzkie ciała robią to, czego robić nie powinny: plecy zamieniają się w skorupy ślimaków, w ustach rosną dodatkowe zestawy zębów, a kończyny nienaturalnie się wydłużają....wiele tu tego, ale już nie zamierzam spoilerować, tylko czas przejść do rzeczy.

"Opuśćmy razem to miasto", prosi Shuichi Saito, były kolega z klasy Kirie Goshimy, licealistki, która urodziła się i dorastała w mieście Kurouzu-cho. W ich pozornie małej i spokojnej miejscowości można zaobserwować kolejne zjawiska nadprzyrodzone. Wszystko, począwszy od dziwnego wichru, unoszącego się dymu z krematorium, a skończywszy na mieszkańcach, zamienia się w spirale. Oczy ludzi wirują, języki się obracają, a ciała nienaturalnie skręcają. Próbując uciec od klątwy spirali, Kirie postanawia uciec z Kuouzu-cho. Czy uda jej się wyrwać z tego zamieszania?

Pięć lat czekania! Tyle zajęło twórcom stworzenie tego niesamowitego obrazu. Oczywiście na przeszkodzie nie stanęły tylko problemy techniczne, ale duży też wpływ na rozwój wydarzeń miała epidemia COVID-19, która zatrzymała w zasadzie wszystko, co było w przygotowaniu na całym niemalże świecie. 
Na serial składają się cztery niesamowicie niepokojące odcinki, w które wprowadza nas narratorka i protagonistka Kirie. Od razu informuje nas ona, że pewnego dnia w mieście pojawiły się dziwne i niewytłumaczalne wiry - były wszędzie. Po mieście szalały huraganowe wiry, a chmury w kształcie spirali przysłoniły słońce. Dodatkowo wiry tworzyły się na taflach jezior i rzek, pochłaniając przy tym setki ofiar. Nawet rośliny przybierały kształt spirali i rosły wijąc się na wszystkie strony w bardzo charakterystyczny sposób. Wkrótce - co zdawało się być najbardziej przerażające - spirale zaczęły także objawiać się w ciałach/na ciałach ludzi: oczy wirowały niezależnie od siebie, a języki i włosy zwijały się nienaturalnie, przybierając spiralne kształty. Pierwszą ofiarą tego dziwacznego zjawiska stał się ojciec chłopaka Kirie, Shuichi, który tak bardzo zafascynował się spiralą, że wyginał się, by ją naśladować, miażdżąc wszystkie swoje kości, rozgniatając sobie twarz w groteskowym krzyku i zostawiając swoje ciało w domu rodzinnym, aby znaleźli je Shuichi i jego matka. Ten makabryczny obraz zostaje bohaterom w pamięci na długi, długi czas i będzie się przewijał praktycznie przez wszystkie odcinki. 

Adaptacja anime Adult Swim stara się być skrupulatnie wierna mandze w swoim stylu. Używa czarno-białego formatu, aby bardziej dopasować się do książki, co jest wyborem, który dobrze jej służy, a niektóre z najlepszych obrazów z mangi są przeniesione dokładnie lub prawie dokładnie do adaptacji. Każdy odcinek śledzi kolejną fazę zniszczenia miasta, gdy pojawia się paranoja, mieszkańcy zwracają się przeciwko sobie, a Kirie i Shuichi stają się coraz bardziej bezsilni wobec tego, co nazywają „klątwą spirali”. Już pierwszy odcinek nie lituje się nad nami i od razu wrzuca nas w wir czegoś makabrycznie niepojętego. Oczywiście, serial składający się ledwie z czterech odcinków, nie jest w stanie w pełni oddać wszystkich wydarzeń, z którymi mieliśmy się okazję zapoznać czytając mangę, ale uważam, że i tak wszystko wyszło bardzo wiernie i solidnie. Seria ma wiele różnych obszarów do pokonania w porównaniu z 600-stronicową papierową wersją Uzumaki, co może dawać wrażenie, że anime szybko pędzi od jednego szczególnie charakterystycznego momentu do następnego.
Początkowo było wielkie zamieszanie po premierze pierwszego odcinka, gdyż w sieci aż huczało, jakie to wielkie niezadowolenie ogarnęło fanów, kiedy okazało się, że premierowy odcinek był dopieszczony w każdym calu: na ekranie dominowała urzekająca czerń, a obrazy przepełniała trójwymiarowa głębia. W kolejnym już jednak odcinku zauważono znaczny spadek jakości obrazu, który określono po prostu jako skąpy i zbyt szkicowaty. Spotkałam się także z opiniami, że wielkiej różnicy nie było widać i tak naprawdę pierwszy odcinek niewiele się różnił od drugiego. No cóż...jakkolwiek by nie było uważam, że serial nadrabia te braki techniczne bardzo wiernym oddaniem fabularnym, w ukazywanych wydarzeniach. Fantastycznie wyglądają te groteskowe i przerażające obrazy. Naprawdę jest czym oko nacieszyć. 
Serial wie, jak głęboko przerażające są niektóre ikoniczne obrazy Ito z mangi i mocno się na nich opiera, wprowadzając ten sam intensywny poziom szczegółowości.
Uzumaki jest imponująco szybki, wprowadzając liczne straszne nowe ilustracje swojego konceptu w każdym odcinku. Ojciec Shuichiego rozprzestrzenia klątwę w mieście poprzez swoją śmierć, a gdy jego ciało zostaje skremowane, widzimy jego duszę uchodzącą z ciała, jako wielki obłok dymu na niebie, jego usta jako ziewającą paszczę próbującą pochłonąć całe Kurouzu. Kolejna bohaterka zamienia się w spiralę, która dosłownie pochłania jej ciało. Kolejną parę, której rodzina jest przeciwko ich związkowi, spirala ,,zabiera'' pod postacią węży splecionych w miłosnym uścisku. Matka Shuichiego, która wyobraża sobie swojego zmarłego męża jako stonogę próbującą wśliznąć się do jej spiralnego ślimaka (część ucha wewnętrznego), wbija sobie nożyczki w ucho. Takich makabrycznych ,,smaczków'' jest tu dużo, dużo więcej, a jako, że wszystko ukazane jest w czerni i bieli - o czym była już mowa szybciej - wszystkie te niepokojąca przerażające sceny zawierają dodatkową warstwę powagi. 
Serial pokazuje także najpodlejsze ludzkie zachowania i to, że człowiek prędzej czy później ulegnie swoim pierwotnym i najniższym instynktom. Miłość Kirie i Shuichiego skazana jest na porażkę. Bohaterowie odkrywają bowiem, że ,,klątwa spirali'' jest starożytną klątwą, która trawi miasto od wielu wieków. Ziemia, na której żyją jest przeklęta i nie ma żadnej alternatywy ucieczki. Doskonale ukazuje to ostatnia scena już po napisach, w której widzimy odbudowane Kurouzu. Nowa para nastolatków, mieszkająca w mieście, zastanawia się dlaczego wioska wydaje się być zniewolona przez spiralę. Daje nam to tym samym zapowiedź kolejnej ,,powtórki z rozrywki'', kolejną falę przemocy i niewyobrażalnego horroru ciała.

Uzumaki Adlut Swim jest jak najbardziej wierne mandze Ito. Jestem pełna podziwu dla twórców, że ledwie w czterech odcinkach udało im się uchwycić naprawdę wiele solidnych i przyzwoitych scen grozy, które tak bardzo charakteryzowały papierową wersję. Celem anime było tchnięcie życia w przerażającą, obrzydliwą, niepokojącą i doskonałą pracę artystyczną Ito, i w tym celu absolutnie się to udało. 

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10

Reżyseria:
Hiroshi Nagahama

Scenariusz:
Junji Ito

Rok produkcji:
2024

Obsada:
Uki Satake
Mariya Ise
Youko Hikasa
Shinichirou Miki
Katsutoshi Matsuzaki
Kappei Yamaguchi


Brak komentarzy: