Większość filmu rozgrywa się w gęstych lasach Sri Lanki, w których czai się nieznane zło...
Grupa filmowców zatrzymuje się w dżungli, kiedy jedna z kamer przestaje działać, co uniemożliwia ekipie dokończenie filmu. Oczekują oni na wymianę wadliwego sprzętu. Dla zabicia czasu postanawiają wyruszyć wgłąb dżungli wraz z przewodnikiem. Kiedy jednak zapada zmrok, filmowcy zdają sobie sprawę, że nie są sami. Coś groźnego i dzikiego czai się w ciemnościach i śledzi każdy ich krok.
Tak naprawdę film określiłabym mianem nadprzyrodzonego thrillera, gdyż raczej nie znajdziemy tu scen czy elementów typowych dla horroru, czyli żadnych upiorów czy krwi. Jednak jest w całości produkcji coś, co wzbudza niepokój. Rzecz w tym, że nie wiemy co to jest. Bohaterowie wędrują przez puszczę i co jakiś czas spotykają się z dziwnymi i mrożącymi krew w żyłach odgłosami. Znajdują okaleczone ciało swojego współpracownika, który kilka dni wcześniej wyruszył w poszukiwaniu dziwnego dźwięku, jaki usłyszał i już nie powrócił.
Najciekawszym aspektem filmu jest wszechogarniająca tajemnica. Podobnie jak bohaterowie, czujemy się zdezorientowani całą sytuacją. Nie jesteśmy w stanie odgadnąć, co za licho czai się w lasach: pradawne demony, zagubione dusze czy zwykli szaleńcy.
Postacie giną w najróżniejszy sposób, co tylko pogłębia chęć rozwiązania zagadki.
Grozę wzbudza fakt, że ofiary ulokowane są w dziwacznych pozach wysoko na drzewach, a przeciwnik pozostaje nieuchwytny i...niewidzialny. Momentami film przypominał mi kultowego już Predatora McTiernan'a. Jednak tu z niewidocznym przeciwnikiem zmaga się nie grupa komandosów lecz ekipa filmowa, która stara się wydostać z tego przeklętego miejsca.
Przyznam, że początkowo byłam zawiedziona strasznie, gdyż pierwsze 30 minut filmu to nudy okrutne. Nic nie zapowiada późniejszej grozy i co gorsza...tańczą i śpiewają, czyli to, co w Bollywood typowe. Na szczęście, kiedy zaczyna się cała akcja w lesie, tańców i śpiewów nie doświadczymy, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż nie psuje to klimatu filmu. Mamy możliwość skupić się jedynie na fabule, a ta robi wrażenie.
Dodatkowym plusem jest muzyka, która w odpowiedni sposób nastraja wydarzenia i sprawia, że napięcie i strach są potężniejsze.
Troszkę o aktorstwie: krótko mówiąc nie ma się czego czepiać. Wszyscy grają przekonująco, co dodaje większej realności oglądanej historii. Strach, przerażenie czy złość wyglądają
naprawdę znakomicie. Samych tańców w fabule się czepiam, ale prawdą jest, że aktorzy, których mamy okazję oglądać, poruszają się całkiem nieźle. No, ale to właściwie tyle, jeśli chodzi o popisy taneczne.
Końcówka nie pozostawia wątpliwości, że czeka nas druga część.
Zdecydowana większość filmu zasługuje na uwagę, a mając świadomość niskiego budżetu, jakim dysponował reżyser, trzeba przyznać, że Agyaat naprawdę jest filmem niezłym, którego seans oczywiście polecam.
MOJA OCENA:
2 komentarze:
Dobry horror. Pierwsze minuty strasznie nudne wprawdzie, ale potem cała akcja się już rozkręca i jest tylko lepiej.
Daję mocne 7, bo film spoko i nawet mi sie podobał. Najwazniejsze, że nie ma tam tańców i przyśpiewek wiecznych.
Prześlij komentarz