poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Semum; Turcja

Jeżeli chodzi o tureckie horrory, to przyznam się bez bicia, że nie mam zbyt dużego wyobrażenia o nich. Pamiętam, że pierwszym obejrzanym przeze mnie horrorem nakręconym w Turcji był powstały w 2007 roku w reżyserii Tana Tolga Demirci Gomeda. Zrobił na mnie duże wrażenie...na tyle duże, że kiedy w ręce wpadł mi pochodzący z 2015 roku głośny Baskin w reżyserii Cana Evrenola, zasiadłam ochoczo. Mimo, iż ta produkcja też bardzo mi się podobała, to jakoś niespecjalnie często filmy grozy z tego kraju wpadały w moje ręce, czego efektem jest - przyznaję - mizerna znajomość tureckiej grozy filmowej. Podobnie rzecz się miała z obejrzanym wczoraj Semumem. Trafiłam na niego zupełnym przypadkiem i aż wstyd się przyznać, bo film pochodzi z 2008 roku, czyli już taką ,,świeżynką'' nie jest, a ja dopiero wczoraj o nim w ogóle usłyszałam (!). Jak to mówią - lepiej późno, niż wcale - zachęcona pozytywnymi opiniami i recenzjami horroru Hasana Karacadağa, jeszcze w tym samym dniu (mimo świątecznego pędu), zasiadłam wygodnie i postanowiłam go obejrzeć. Chciał - nie chciał - mój seans wzbudził wielkie zainteresowanie o wielu znajomych, czego efektem była prośba o jak najszybszą recenzję. Wielkanocny czas sprzyja takiemu relaksowi, więc spełniając prośbę ziomków - prezentuję Wam dziś ten film.

Volkan i Canan Karaca to młode małżeństwo, które szuka nowego domu, aby założyć rodzinę. Znajdują oni duży dom w Stambule, który ich fascynuje i decydują się na jego zakup. Wszystko wydaje się normalne, a młodzi ludzie zaczynają nowe życie bez jakichkolwiek problemów. Jednak wkrótce Canan zaczyna wyczuwać w domu coś dziwnego: zaczyna słyszeć dziwne dźwięki, a po jakimś czasie zaczyna doświadczać przerażających halucynacji i nie opuszcza jej uczucie, że coś złowrogiego przebywa z nimi w domu. Volkan się martwi, ale nie bardzo wie, co w tej sytuacji robić. Sprawy z dnia na dzień się pogarszają do tego stopnia, że mężczyzna zauważa, że Canan nie jest już sobą, ale ofiarą Semuma, potężnego sługi Shaytana, który postanowił dręczyć i zniszczyć ciało i duszę Canan. Początkowo wątpiący Volkan będzie musiał znaleźć sposób, aby uratować swoją żonę, nim będzie za późno. Będzie potrzebny rytuał egzorcyzmu, aby wypędzić Semuma z ciała kobiety, jednak bitwa ta wcale nie będzie łatwa.

Zgodnie z teologią islamską, dżiny są mistycznymi stworzeniami - tworem Allaha powstałym z ognia bez dymu, podobnie, jak ludzie ulepieni z gliny. Podobnie jak aniołom, kazano im się pokłonić Allahowi, ale dżiny zostały stworzone z wolnej woli i nie każdy był posłuszny. Iblis był pierwszym nieposłusznym stworzeniem i został wygnany z Raju, stając się Shaytanem - przywódcą istot, które zbuntowały się przeciwko Allahowi. Będąc często wymieniane w Koranie, dżiny zajmują ważne miejsce w islamskim folklorze. 
Turecki filmowiec, Hasan Karacadağ, rozczarowany powstałymi do tej pory horrorami w swoim kraju, postanowił stworzyć film grozy, który mógłby odzwierciedlać jego turecko-islamską wizję, wykorzystując jednocześnie postaci dżinów, jako źródło inspiracji dla swoich obrazów. Jego niskobudżetowy horror D@bbe (2006 r.), który dziś doczekał się już pięciu części, otworzył dżinom drogę do nowoczesnych mediów, stając się postacią podobną do zjaw znanych nam dziś z azjatyckich horrorów. W swoim Semum jednak, turecki reżyser postanowił się zająć klasycznym motywem występującym w teologicznych horrorach - egzorcyzmem. 

Scenariusz napisany przez samego reżysera, mówi się, że oparty jest na autentycznych wydarzeniach. Niestety nie udało mi się odnaleźć informacji w jakich latach te wydarzenia się rozgrywały. Wiem tylko, że ta przerażająca przypadłość dotknęła młodą mieszkankę Izmiru. Semum stosuje zwykły wzór, jaki obowiązuje w klasycznych filmach, których główna tematyka opiera się na opętaniu i egzorcyzmach, tu jednak z dodatkowym elementem stanowczości opartej na islamskiej mitologii. Oczywiście porównania z klasycznym Egzorcystą (1973 r.) Williama Friedkina są tu nieuniknione i faktycznie, wprawne oko widza od razu zauważy, że Karacadağ zapożycza kilka elementów z tego kultowego horroru. Wprawdzie nie są one ukazane w postaci wiernych kopii poszczególnych scen, ale wystarczające, aby zauważyć podobieństwo. Niemniej jednak elementy islamu nadają zupełnie inny wydźwięk tej opowieści o egzorcyzmach, a sam reżyser zadbał o to, aby wprowadzić wiele szczegółów nadających jego filmowi odrębną ,,osobowość''. Godne pochwały jest też to, że Karacadağ ukazuje bardzo realistyczną wizję życia w Turcji, z dala od wszelkich poglądów tradycjonalistycznych na muzułmanów. Postacie są dobrze zdefiniowane, choć cała historia ma tendencję do przeciągania się w czasie, co jest być może największym problemem w filmie. 
Pomimo konieczności pracy z niskim budżetem, tureckiemu reżyserowi udaje się stworzyć bardzo dobrą atmosferę strachu w swoim Semum. Można to dostrzec szczególnie w pierwszej połowie filmu, kiedy to Canan zdaje sobie sprawę z obecności demona i jego późniejszego posiadania. Oczywiście i tu Karacadağ stosuje stereotypy, ale robi to tak sprawnie, że ostateczny wynik jest całkiem satysfakcjonujący. Praca operatora Seyhana Bilira jest godna podziwu. Wprawdzie nie jest to nic aż nazbyt imponującego, ale trzeba przyznać, że wykonuje on świetną robotę w tworzeniu charakterystycznej atmosfery filmu. Reżyser doskonale potrafi to wykorzystać w poszczególnych jego partiach, choć trzeba powiedzieć, że jego wizualna narracja jest niekiedy sama w sobie powolna i mimo, że nie osiąga cechy nudy, to bywa niestety trochę przeciągana.

Aktorstwo jest dobre. Może i nie jest spektakularne, ale też nie jest złe. Tak jak Canan, aktorka Ayça İnci jest tu chyba główną atrakcją filmu, ponieważ jej występ jest całkiem niezły, nawet kiedy jej postać jest opętana przez Semuma. Z wielkim talentem i niezwykłą intensywnością, İnci tworzy dwie bardzo różne osobowości: spokojną i wrażliwą Canan oraz dziką i nienawistną Semum. Jej odpowiednik w filmie, czyli Burak Hakki, grający jej męża, jest niestety mniej szczęśliwy w swojej roli, ponieważ jego Volkan czuje się czasami drewniany i pozbawiony emocji. Hakki z pewnością dodaje tej roli silnej osobowości i ma całkiem niezłe sceny, ale w większości czuje się chyba niepewnie. Z pewnością jego postać jest znacznie mniej rozwinięta niż İnci, a jego praca jest wciąż mało imponująca. Sefa Zengin wcielający się w postać ponurego i tajemniczego ogrodnika gra przekonująco, a dzięki swojej silnej obecności na ekranie, osiąga wiele. Nazli Ceren Argon grająca Banu - przyjaciółkę Canan, również nie wypada w filmie źle, ale uważam, że jej postać jest za mało rozwinięta. 

Islamski aspekt jest interesujący i nadaje filmowi własną tożsamość, a Karacadağ stosuje dodatkowo wiele metod, aby nie postrzegać jego filmu jako nieoryginalnego. W Semum, reżyser nie tylko próbował stworzyć horror w oparciu o religię islamską, ale też horror, który spodobałby się światowej publiczności. Niestety czyniąc to, może nadużył nieco stereotypów. Wyjaśnia to również degenerację filmu, od subtelnego horroru po niewiarygodne wyświetlanie efektów specjalnych - ukazanie samego Semuma oraz piekła. Zły duch przypominał mi Eddiego z Iron Maiden. Jeżeli twórcy filmu sądzili, że mogą przestraszyć widzów, to ja nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii. Jednym słowem - brak słów. To jest problem, który sprawia, że można go postrzegać, jako film nieoryginalny w swojej strukturze. Także piekło wygląda, jak z jakiejś mizernej gry komputerowej. To naprawdę nie wygląda dobrze. Niska jakość efektów specjalnych zdecydowanie obniża wartość filmu. To wstyd, ponieważ wizja reżysera pokazuje inne oblicze islamu - rzadko spotykany, ponieważ normalnie najczęściej przyćmiewa go żarliwy fanatyzm terrorystów.

Podobnie, jak większość filmów o demonicznym opętaniu, porównanie do Egzorcysty jest ciężkim obciążeniem dla Semum. Trudno nie dostrzec w nim zdzierstwa filmu Friedkina, z tą jednak różnicą, że zamiast katolicyzmu mamy tu islam. Niemniej pomimo swoich mankamentów, Semum pozostaje filmem interesującym i zabawnym przez większość czasu swego trwania. Z pewnością powolne tempo nieco go przeciąga, a efekty specjalne są słabe, to wciąż jednak daje się go oglądać jako horror. 
Semum Karacadağa nie jest wynikiem nowego modelu inspirowanego islamem horroru, który zamierzał reżyser, ale z pewnością jest to interesujący film, który pokazuje obiecującą przyszłość tureckiego horroru. Jestem na tak!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10


Reżyseria:
Hasan Karacadağ

Scenariusz:
Hasan Karacadağ

Rok produkcji:
2008

Obsada:
Ayça İnci
Burak Hakki
Cem Kurtoglu
Sefa Zengin
Nazil Ceren Argon
Bahtiyar Engin
Leven Sülün
Yildirim Öcek
Hakan Meriçliler
Süha Tok



7 komentarzy:

Piotr pisze...

Dziękuję Aga za recenzję na moją prośbę :) Jeszcze dziś sobie przysiądę i film obejrzę.

Piotr Grotkowski pisze...

Jak można było spieprzyć tak fajnie zapowiadający się horror?! Sama tematyka opętania w tureckim kinie grozy, to naprawdę znakomity pomysł, ale fatalne efekty specjalnie totalnie go zepsuły: Semum bardziej śmieszy, niż straszy, a piekło wygląda nierealnie. Szkoda, bo ten horror miał potencjał. Miał kilka ciekawych ujęć, a momentami naprawdę mógł przestraszyć.

Anonimowy pisze...

gdzie znajdę?

Agnieszka Kijewska pisze...

Chomikuj.pl :)

Deicide666 pisze...

Przede wszystkim: za długi, za bardzo podobny do ,,Egzorcysty'', miażdżąco złe efekty specjalne, za banalny i jeszcze aktorstwo nie specjalnie mi się podobało :(
Jedynym plusem, jaki dostrzegam jest uroda głównej bohaterki :)

tarkansal pisze...

Oglądałem ze znajomymi i nam w sumie film bardzo się podobał. Jest tajemniczy, pełen arabskich odniesień. Scenariusz jest solidny, atmosfera duszna i przytłaczająca, czyli jest tak, jak na porządny horror przystało. Niestety w oczy rzuca się skromny budżet, co wpływa na wizualizacje poszczególnych scen. Fajna historia egzorcyzmów i całkiem przyjemne, zaskakujące zakończenie.

Mordok pisze...

Oho, no to trzeba będzie obejrzeć :)