poniedziałek, 7 października 2019

Eerie (aka Szkoła grozy); Filipiny/Singapur

Mikhail Red jest młodym i bez wątpienia bardzo ambitnym reżyserem. Świadczy o tym chociażby fakt, że za swój pierwszy debiut fabularny i film gatunkowy wybrał sobie horror - bądź, co bądź - jeden z najtrudniejszych gatunków do osiągnięcia sukcesu. Najnowszy obraz zatytułowany Eerie to czwarty długometrażowy film filipińskiego reżysera.
Wraz z narastającym szumem wokół tego filmu, wzrastały również oczekiwania co do niego. Czy film reklamowany jako ,,szkolny horror klasztorny'' powstał jako spinoff bazujący na The Conjuring (2013) oraz The Nun (2018)?
Po podjęciu decyzji o nakręceniu horroru, Red wyraził opinię, że twórcy filmów zawsze mają coś ważnego do powiedzenia, a wszelkie komentarze społeczne można umieścić w filmach z danego gatunku, aby sprowokować dyskusję. Zachęcał widzów do czerpania przyjemności z filmu, ale jednocześnie do głębszego wgłębienia się w niego i szukania jego podtekstu. Dodał: ,,To nie jest zwykły horror.'' Z pewnością niektórzy fani horrorów byliby oburzeni tym stwierdzeniem, bo po The Nun (największym horrorowym zawodzie 2018 roku) czegóż się jeszcze możemy spodziewać? 


Nieoczekiwana i makabryczna śmierć uczennicy zagraża istnieniu starej katolickiej szkoły dla dziewcząt. Szkolna doradczyni Pat Consolacion angażuje się w śledztwo z nadzieją, że uda jej się odkryć tajemnicę śmierci uczennicy. Jednocześnie dochodzą do niej słuchy, że uczniowie podejrzewają o to surową i agresywną matkę Alice, która także zagraża kadencji Pat ciągle mieszając się w sprawę. Niezwykły talent Pat pozwala jej wkrótce poznać Eri, byłą uczennicę, która od lat obserwuje całą szkołę. Kawałek po kawałku Pat odkrywa ponury sekret szkoły.

Najnowszy horror Reda miał swoją światową premierę na 29. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Singapurze, jako film specjalnej prezentacji w kultowym Teatrze Capitol, co oznacza, że otrzymał blask i urok czerwonego dywanu z koktajlami przed projekcją dla zaproszonych gości i celebrytów.  Reżyser i obsada zostali zaproszeni na scenę do przedstawienia filmu. 
Eerie jest horrorem o tyle ciekawym, że w swojej scenerii jest niewyobrażalnie ponury. Trzeba przyznać, że filipiński reżyser ma wyjątkowy dar rzucania się w oczy. Już pierwsza scena, w której widzimy posąg z zasłoniętymi oczami robi na nas piorunujące wrażenie - jest on bowiem majestatyczny i przerażający w równym stopniu. Eerie skutecznie tworzy nastrój do ponurej historii o ślepej wierze. Ujęcie uczennic wykonujących ćwiczenia dla pokrzepienia ciała w ultra wolnym tempie, obserwowane przez surową zakonnicę, a następnie ujęcie dziewczyn leżących bezwładnie na ziemi, niczym martwe wskazuje na zaszczepioną w nich dyscyplinę, którą propaguje siostra Alice, która oprócz tego nie szczędzi ostrych metod wychowania swoich wychowanków. Leżące (niczym martwe) na ziemi ciała dziewcząt są jakby zapowiedzią morderstw, które wkrótce się rozpoczną.
Niestety, imponująca powściągliwość pokazana w pierwszych pięciu minutach filmu i dobrane ujęcia początkowe, zdają się wyczerpywać dalszy potencjał Eerie, a film przekształca się w pobłażliwe nagłe straszące widza sceny, kosztem fabuły i tempa. Można powiedzieć, że staje się zwykłym horrorem, gdyż zaczyna wykorzystywać konwencjonalny trop typowego filmu grozy. 
I tak więc: mamy przerażającego ducha, który nakłania bohaterkę, aby ta zagłębiła się w tajemniczą historię śmierci dziewczyny, która właśnie okazuje się ów upiorem. Dalej: sceneria w dużej mierze składa się z długich, ciemnych korytarzy, po których przechadza się nasza bohaterka oraz siostry zakonne. Kolejnym elementem typowo ,,horrorowym'' jest Pat patrząca w lustro, w monecie, w którym  doznaje przerażającej halucynacji. Takich standardowych elementów grozy można by tu wymieniać i wymieniać, gdyż jest ich tu naprawdę wiele. W ciągu pierwszej pół godziny filmy takich ,,przeskoków'' było może z sześć lub siedem. Nie zdziwiłabym się, gdyby w tym momencie wielu widzów dało sobie spokój lub zakryło uszy, gdyż sam film stal się tak samo nudny, jak i dźwięk i to dosłownie! Eerie stała się bowiem EEEEEErie - każda scena grozy była przerywana taką samą wysoką i głośną nutą, jak gdyby twórcy próbowali zastosować tzw. taktykę Iwana Pawłowa, aby nakłonić publiczność do zrozumienia, kiedy należy się bać. 
Początkowe sceny grozy wzbudzają nasz entuzjazm bez wątpienia, jednak kiedy ich liczba wzrasta w zastraszającym tempie, a co gorsze - sceny stają się dość przewidywalne - milkniemy ze zdziwienia, no bo kurcze nie tak miało to wyglądać. 
Mimo wszystko, nie zrozumcie mnie jednak źle, bo Eerie nie jest złym filmem. Prezentuje się całkiem poprawnie pod kątem technicznym. Wszystko jest przemyślane, a dbałość nawet o najmniejsze detale robi wrażenie. Ustawienie kamer oraz bezbłędne zdjęcia - wszystko to idealnie współgra ze sobą, aby nadać filmowi ,,niesamowity'' wygląd. Pożycza pewne wskazówki z innych azjatyckich filmów grozy, zarówno pod względem historii, jak i stylu. Jeżeli będzie oglądać Eerie, to doskonale będziecie wiedzieli, o czym piszę. Na pewno istnieje też wiele zdjęć, które przykują uwagę, co jest bardzo ważne w przypadku tego typu horrorów. Jednak szkoda, że twórcy skupili się bardziej na stylu, niż na samej treści. 
Kiedy będziemy bardziej zgłębiać fabułę horroru, doskonale zrozumiemy, co miał na myśli reżyser, kiedy stwierdził, że nie jest to zwykły horror. Owszem, nie jest. Eerie nie zajmuje się jedynie straszeniem widza, ale również w fabule filmu dostrzeżemy ukazaną problematykę zdrowia psychicznego, zastraszania i dyskryminacji, problematykę rodzinną oraz stosowania kar cielesnych w ekskluzywnej szkole katolickiej dla dziewcząt. Horror ten z każdą chwilą staje się coraz bardziej złożony pod kątem jego problematyki i gdyby nie nagromadzenie tak typowych elementów grozy (nie robiących na widzu aż tak piorunującego wrażenia), Eerie byłby naprawdę świetnym horrorem. Odnoszę wrażenie, że Red nie podołała swoim zamierzeniom: miał znakomity pomysł na horror, świetną historię, której jednak nie był w stanie stuprocentowo ukazać w swoim obrazie. Nie twierdzę jednak, że historia w Eerie jest zła, ale uważam, że jest za słabo rozwinięta. Historię można było rozwinąć bardziej, umożliwiając głębszy wgląd w zachowanie postaci. Dało by nam to sposobność zakorzenienia się z nimi. Stali by się wówczas bohaterami, a nie jedynie instrumentami.
Niekiedy odnosiłam też wrażenie, że twórcy tworzyli całość naprędce, czego efektem jest pośpieszne przemijanie filmu. Wszystko mija i okazuje się, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, a jesteśmy już przy końcówce filmu. 
Co do aktorstwa, to nie będę się czepiała, bo wszyscy zagrali bardzo poprawnie, nawet pomimo tego, że ich postaci były ,,płytkie'' i aktorzy nie mieli okazji się tu nazbyt popisać. Bea Alonzo, która wcieliła się w postać nauczycielki Pat - pomimo swojego debiutu w gatunku horroru, spisała się rewelacyjnie. Także Charo Santos jako Siostra Alice jest autentycznie przerażająca. Uczennice też są świetne, ale jak wspomniałam: postacie nie są wystarczająco rozwinięte i nigdy nie widzimy ich głębi. Po prostu są jako dodatek do tej historii.
Końcówka tejże historii...no cóż, może jednych zaskoczy, ale dla mnie nie była tak szokująca i niestety jest prawie zbyt przewidywalna. Wszystko to za mało, aby wychwalać Eerie i ,,achować'' i ,,ochować''...

Mimo, iż film ma sporo elementów, które go psują, to jednak sam styl i wygląd tego obrazu stoją na wysokim poziomie. Niektóre sceny i zdjęcia utkwią w naszej pamięci na długo po zakończonym seansie, a wspaniałe występy Bea Alonzo oraz Charo Santos również nie pozwolą o tej produkcji mówić negatywnie. Niestety, zbyt duża ilość standardowych scen grozy sprawia, że Eerie jest horrorem aż nazbyt przewidywalnym i z tego głównie powodu jestem rozczarowana tą produkcją. Nie skreślam jej jednak i Wam też tego nie radzę, bo to horror całkiem przyzwoity na jesienny lub zimowy wieczór. 
Więc tak czy siak - polecam.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Mikhail Red

Scenariusz:
Mariah Reodica
Mikhail Red
Rae Red

Rok produkcji:
2018

Obsada:
Bea Alonzo
Charo Santos-Concio
Jake Cuenca
Maxene Magalona
Gabby Padilla
Mary Joy Apostol
Gillian Vicencio
AJ Muhlach
Angeli Bayani
Nafa Hilario-Cruz
Menggie Cobarrubias


8 komentarzy:

Deicide666 pisze...

Dzięki za reckę. Byłem ciekaw Twojej opinii na temat tego filmu. Reklamowany był jako najstraszniejszy horror Netflixa...no cóż - tu bym polemizował, bo i owszem - horror przyzwoity i miło się ogląda, ale czy on taki najstraszniejszy? Ma kilka scen, na których podskoczymy, ale do miana tego ,,najstraszniejszego'' to mu jednak brakuje.

Agnieszka Kijewska pisze...

To fakt, zdaje się, że to chwyt reklamowy, ale sam film faktycznie wart polecenia.

Edgar pisze...

Dziwny, sztampowy horror z dziwnym bohaterem prowadzącym, który para się zjawiskami nadprzyrodzonymi, aby pomóc nastoletnim dziewczynom, które umierają jedna po drugiej w klasztorze. Zaczyna się powoli, ale w końcu nabiera tempa. Doskonała reprezentacja gatunku z Azji Południowo-Wschodniej.
Na pewno to jeden z ciekawszych horrorów ostatnich lat.

DarkQueen pisze...

Mi się bardzo podobał ten film. Uwielbiam te nawiedzone toalety w azjatyckich straszakach :D

Anonimowy pisze...

Ta Eri to kawał s**i był :D Końcówka fajna, kiedy nauczycielka ucieka przed goniącym ją opętanym Julianem, a przed nią chichocze demoniczna Eri. Czuć osaczenie dwoma nieprzyjaznymi bytami. W sumie sama końcówka też mnie zaskoczyła. Całkiem fajny horrorek.

Irek Bołądź pisze...

Bardzo dobry horror. Oglądając późnym wieczorem naprawdę można się wystraszyć. Po prostu kawał solidnej azjatyckiej grozy!

Anonimowy pisze...

I like this movie 👍

Kaśka pisze...

Film bardzo mi się podobał. Jest mroczny, ciekawy i też momentami wzruszający. Takie kino lubię.